REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton
  3. Energetyka

Rosyjska ropa odbije się Polakom czkawką. Uniezależnienie od dostaw ze Wschodu to propaganda


Epokowe spadki udziału rosyjskiej ropy w procesie produkcyjnym krajowych rafinerii wynikają z tego, co co się dzieje na rynku, a nie strukturalnych zmian w firmach naftowych. Beneficjentem tego zjawiska będą firmy PR, a nie polska gospodarka.

Polskie rafinerie należące do kontrolowanych przez Skarb Państwa kolosów, PKN Orlen i Grupy Lotos, od dekad są mocno uzależnione od rosyjskiej ropy. Powodem tego stanu rzeczy są nie tylko historyczne zaszłości, ale także atrakcyjna cena surowca z Rosji, który jest zwykle o kilka dolarów na baryłce tańszy od swoich odpowiedników z innych części świata. Wynika to z niskiej jakości ropy URALS eksportowanej przez rosyjskie przedsiębiorstwa.

17.08.2019
8:36
ceny paliw
REKLAMA

Polskie rafinerie dostosowały się do jej przerobu i czerpią premię finansową ze wspomnianej różnicy cenowej (zjawisko to określamy mianem dyferencjału). Właśnie dlatego porzucenie ropy z Rosji przez krajową petrochemię, mimo kontekstu politycznego (Kreml finansuje zbrojenia i kolejne wojny z zysków branży naftowej), wydaje się praktycznie niemożliwe.

REKLAMA

Dlaczego udział rosyjskiej ropy spada?

W ostatnich latach nastąpił głęboki spadek cen ropy naftowej z poziomu ponad stu dolarów za baryłkę do nawet czterdziestu dolarów. Wywołało to rynkowe zmiany, w wyniku których odbiorcy surowca zaczęli dyktować warunki dotychczas uprzywilejowanym dostawcom. Z dobrej koniunktury zaczęły korzystać polskie firmy naftowe.

To w wyniku tej dynamiki po raz pierwszy nad Bałtykiem pojawili się Saudyjczycy, oferując swoją ropę. PKN Orlen podpisał z nimi długoterminową umowę, ale na relatywnie nieduże ilości surowca. Kontrakty z polskimi rafineriami chcieli też zawrzeć Irańczycy, ale amerykańskie sankcje uniemożliwiły im to.

Korzystając z rynku odbiorcy, polskie rafinerie wynegocjowały atrakcyjne warunki z rosyjskimi eksporterami . Nie chodziło jedynie o ceny, ale także mechanizm tzw. “widełek”, a więc zakresu ilości zakontraktowanej ropy. Zakłady petrochemiczne mogą w zależności od potrzeb kupować jej mniej bądź więcej w danym okresie (umowa określa wartości graniczne).

Wykorzystując ten mechanizm, PKN Orlen i Grupa Lotos wyszukują na światowych rynkach okazje i kupują po atrakcyjnych cenach ładunki ropy (tzw. spoty), uzupełniając nimi kontrakty długoterminowe. Gdański koncern ze względu na bliskość morza, a więc niższe koszty logistyczne, jest tu mocno premiowany. Wszystko to wpływa na systematyczny spadek przerobu rosyjskiej ropy w krajowych rafineriach.

Czekają nas rekordowe spadki przerobu rosyjskiej ropy

Amerykańskie sankcje nałożone na Iran i Wenezuelę mocno wpłynęły na globalne rynki naftowe. W ich wyniku tradycyjnie tańsza od swoich odpowiedników rosyjska ropa przeznaczona na eksport (URALS) mocno zdrożała. Miało to związek z dużym popytem na świecie i podobieństwem surowca z Rosji do irańskiego, który znika z rynków pod presją Stanów Zjednoczonych.

Pomiędzy grudniem i lutym oraz kwietniem i czerwcem cena baryłki URALS osiągla podobny poziom albo wyższy niż BRENT (to ropa z Morza Północnego, która jest cenowym punktem odniesienia dla światowych rynków naftowych).

Rosyjskie koncerny zarobiły w tym okresie według Bloomberga dodatkowo prawie miliard dolarów.
PKN Orlen i Grupa Lotos nie uzyskiwały w tym czasie premii finansowych z przerobu rosyjskiego surowca, co popychało je do zakupów ładunków z innych obszarów geograficznych.

W związku z tym, że Stany Zjednoczone są zdeterminowane, by jeszcze bardziej egzekwować sankcje nałożone na Iran, taka sytuacja może się powtórzyć. W efekcie obecny rok może być rekordowy w kontekście papierowej dywersyfikacji dostaw ropy do Polski.

Fakt ten został już komunikacyjnie wykorzystany przez PKN Orlen, który wykazał w wynikach za pierwszy kwartał 2019 r. (a więc wtedy, gdy z przyczyn rynkowych firmy nie premiował przerób rosyjskiej ropy), że już 50 proc. sprowadzanego przez niego surowca pochodzi spoza Rosji.

Nic nie trwa wiecznie

Obecnie polskie spółki mogą chwalić się spadającym udziałem rosyjskiej ropy dzięki dynamice zmian rynkowych. To dzięki nim pojawiła się możliwość zawarcia na kilka lat elastycznych umów z rosyjskimi dostawcami i sięgnięcia po atrakcyjne kontrakty krótkoterminowe. Taka sytuacja nie będzie jednak trwać wiecznie.

PKN Orlen nie przekuł dostaw saudyjskich w “wolumeny wagi ciężkiej”, które zmieniłyby układ sił. Prędzej czy później zgodnie z odwiecznym cyklem cena ropy na świecie zacznie wzrastać, a wtedy dużo trudniej będzie wynegocjować z Rosjanami atrakcyjne umowy, w ramach których rafinerie będą żonglować według swoich potrzeb wielkościami dostaw. Powróci także premia finansowa za przerób URALS, a wtedy w raportach polskich koncernów naftowych nastąpi ponowny wzrost udziału surowca z Rosji.

REKLAMA

Realnie uniezależnić Polskę od rosyjskiej ropy mógłby szybki rozwój elektromobilności. Niestety opracowując projekt narodowego samochodu elektrycznego, politycy zignorowali realia biznesowe. W efekcie narodowe elektryki są taką samą mrzonką jak elektrownia atomowa.

Piotr Maciążek: publicysta specjalizujący się w tematyce sektora energetycznego. W 2018 r. nominowany do najważniejszych nagród dziennikarskich (Grand Press, Mediatory) za stworzenie fikcyjnego eksperta Piotra Niewiechowicza, który pozyskał wrażliwe informacje o projekcie Baltic Pipe z otoczenia ministra Piotra Naimskiego. Autor książki "Stawka większa niż gaz" (Arbitror 2018 r.), współautor książki Młoda myśl wschodnia (Kolegium Europy Wschodniej 2014 r.). Obecnie pracuje nad kolejnym tytułem – tym razem dotyczącym polskich służb specjalnych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA