REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Amerykanie zaleją rynek swoimi ogromnymi zapasami ropy. Ceny spadną, ale na jak długo?

Amerykański prezydent Joe Biden chce nałożyć na ceny energii przynajmniej na chwilę kaganiec i podjął decyzję o historycznym uwolnieniu rezerw ropy naftowej Stanów Zjednoczonych. W odpowiedzi giełda zareagowała korektą cenową w dół, ale eksperci nie są do końca przekonani, czy to wpłynie kojąco na rynek, także w perspektywie długoterminowej.

01.04.2022
13:00
Rynek ropy. Amerykanie zaleją rynek swoimi ogromnymi zapasami, by zdusić ceny
REKLAMA

Zgodnie z przewidywaniami Joe Biden zdecydował o uwolnieniu amerykańskich rezerw ropy naftowej. Każdego dnia, przez 6 następnych miesięcy, na rynek tym samym będzie trafiać o 1 mln baryłek więcej. Jednocześnie rząd w Waszyngtonie wywiera coraz większą presję na producentów ropy, żeby ci wydobywali jej coraz więcej. Za niewykorzystane w tym zakresie koncesje za chwilę mogą słono zapłacić.

REKLAMA

To jeden z elementów planu Bidena, który ma jeden podstawowy cel: wyhamować amerykańską inflację, która w lutym wyniosła 7,9 proc. i była najwyższa od 40 lat. Teraz, w dobie rosyjskiej agresji na Ukrainę i nałożonych za to na Moskwę sankcji, drożeje w pierwszej kolejności energia. 

Skala tego uwolnienia jest bezprecedensowa: świat nigdy nie uwalniał rezerw ropy w tempie 1 mln dziennie przez tak długi okres. To rekordowe uwolnienie zapewni historyczną ilość dostaw, które posłużą jako pomost do końca roku, kiedy wzrośnie produkcja krajowa – czytamy w oświadczeniu amerykańskiej administracji.

Cena ropy: jest oczekiwana korekta w dół

Urszula Cieślak z BM Reflex przekonuje, że amerykański ruch jest dużym wsparciem dla rynku. To działania uspokajające, w odpowiedzi, do których jesteśmy świadkami korekty cenowej. Wartości na poziomie 103 dol. jednak dawno nie widzieliśmy – zwraca uwagę. I rzeczywiście: jeszcze 31 marca za ropę Brent przyszło płacić w okolicach 107-108 dol.

Po informacji amerykańskiego prezydenta doszło do kilkuprocentowego spadku – do poziomu 102-103 dol. Ostatnio tak tanio było w połowie marca. A jeszcze przed rosyjską agresją na Ukrainę za baryłkę ropy trzeba było płacić mniej niż 95 dol. Ale czy dodatkowa ropa z USA schłodzi rynek w dłuższej perspektywie? 

To wcale nie znaczy, że rynek już nie ma kłopotów. Ta decyzja ich nie rozwiąże - przekonuje Urszula Cieślak i dodaje, że więcej będzie można powiedzieć dopiero za kilka miesięcy.

Rezerwy nie pomogą, rynek za bardzo dygocze

W tym samym tonie wypowiadają się też analitycy rynku paliw z serwisu e-petrol. Grzegorz Maziak nie za bardzo widzi szansę, żeby przez uwolnienie amerykańskich zapasów długofalowo rzeczywiście coś zmieniło na rynku. Przypomina jednocześnie, że przecież tak po prawdzie z uwolnieniem zapasów ropy mamy do czynienia od początku marca. A jakichś wyraźnych różnych cenowych surowca w tym czasie jednak nie było.

Przypomnijmy: po tym, jak ceny ropy skoczyły w USA do najwyższych poziomów od 2014 r. Międzynarodowa Agencja Energii zdecydowała się umniejszyć swoje zapasy o 60 mln baryłek. 

Niestety, dalej będzie drogo. Amerykańskie zapasy trochę rynkowi pomogą, ale jego problemów nie rozwiążą 

– ocenia Grzegorz Maziak.

Inny ekspert z e-petrol dr Jakub Bogucki też ocenia ruch USA jako działania jednorazowe, czyli na krótką metę, które w żaden sposób nie wpływają na obawy dotyczące logistyki naftowej. 

REKLAMA

Do tych już obecnych dochodzą też nowe, jak chociażby te o możliwym kolejnym załamaniu się zapotrzebowania energetycznego, przez wzrost zachorowań na koronawirusa w Chinach - przekonuje Bogucki. 

Rynek ropy dygocze też z innych powodów. Nie wiadomo wszak do końca, jak skończy się potyczka energetyczna między Zachodem a Rosją. Tajemnicą jest też to, czy w końcu Iran zdecyduje się na zwiększenie swojej produkcji. Teheran uzależnia to od powodzenia rozmów w sprawie przywrócenia Wspólnego Kompleksowego Planu Działania, jak oficjalnie nazywa się porozumienie nuklearne Iranu z Zachodem.

Nie można też z całą pewnością zakładać, jak rozwijać się będzie sytuacja w Arabii Saudyjskiej, gdzie naftowe instalacje od tygodni atakują jemeńscy rebelianci, skutecznie zakłócając dostawy ropy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA