REKLAMA
  1. bizblog
  2. Zakupy

Zabraknie towaru w sklepach? Polakom puściły hamulce, telewizory i rowery schodzą na pniu

Popytowa bomba miała wybuchnąć po zakończeniu pandemii, wyprowadzając nas z kryzysu. I choć pandemia jeszcze się nie skończyła, Polacy już mają dość gromadzenia pieniędzy i ruszają na zakupy – po meble, RTV i AGD i sprzęt sportowy. Nasz apetyt na zakupy urósł tak mocno, że sklepy, na razie te internetowe, mogą sobie z nim nie poradzić.

13.04.2021
8:58
REKLAMA

Z danych NBP wynika, że w grudniu ubiegłego roku depozyty gospodarstw domowych zgromadzone w bankach po raz pierwszy w historii przekroczyły 1 bilion złotych. Nie mamy po prostu gdzie wydawać pieniędzy, kiedy co chwile zamykane są galerie handlowe, a i usługi całymi tygodniami są niedostępne.

REKLAMA

W styczniu pisałam, że oszczędności Polaków w 2020 r. wzrosły aż czterokrotnie w porównaniu z niepandemicznym 2019 r., jak wynikało z analizy SpotData. W 2019 r. wynosiły one 34 mld zł, a w 2020 r. aż 135 mld zł, czyli 9,3 proc. dochodów, jakie Polacy mieli do dyspozycji w 2020 r.

Szykuje się boom zakupowy na całym świecie

Polacy oczywiście nie są w tym wyjątkowi. Amerykanie również gromadzą pieniądze na potęgę. Mimo że w najgorszym momencie wiosną ub. roku stopa bezrobocia sięgała nawet niemal 15 proc., oszczędności Amerykanów w ubiegłym roku wzrosły do ok. 15 proc.

Coraz częściej pojawiały się w USA głosy, że to popytowa bomba, która wybuchnie, kiedy gospodarka zostanie odmrożona, a część amerykańskich ekonomistów obawiała się, czy ta fala popytowa nie przekroczy możliwości produkcyjnych amerykańskiej gospodarki.

Dlaczego o tym piszę? Bo okazuje się, że Polskę może czekać to samo i to być może jeszcze zanim skończy się pandemia. Jak wynika z badania GfK „Corona Mood", które opisała  „Rzeczpospolita”, Polacy chcą już ruszać na wielkie zakupy i w porównaniu do ubiegłego roku dwukrotnie więcej z nas deklaruje teraz wzrost wydatków na dobra trwałe.

Zabranie telewizorów, rowerów i lodówek?

47 proc. polskich konsumentów deklaruje, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy wyda więcej na sprzęt elektroniczny, sportowy, meble i akcesoria domowe. Tymczasem na początku kwietnia 2020 r. tylko 24 proc. z nas planowało wzrost wydatków na tego rodzaju zakupy. I nie ma się co dziwić, rok temu o tej porze roku byliśmy przestraszeni wirusem, który był jeszcze nieznany, byliśmy przestraszeni widmem galopującego bezrobocia i wielkiego kryzysu.

Dziś już wiemy, że jest źle, ale mogło być znacznie gorzej. Ciekawe jednak, że zaledwie w listopadzie ubiegłego roku też wcale nie planowaliśmy tak masowo wydatków na dobra trwałe, bo jedynie 29 proc. Polaków planowało wzrost wydatków na ten cel.

A teraz? Idzie wiosna, wtedy zawsze rośnie nasza skłonność do remontowania mieszkania, wymiany sprzętu domowego na nowszy czy zakupu samochodu. Do tego jeszcze perspektywa utrzymania rekordowo niskich stóp procentowych przez wiele kwartałów, a nadto widmo rosnącej inflacji. To może lepiej kupić sobie coś teraz, zamiast trzymać pieniądze na koncie i pozwalać im tracić na wartości? A skoro inflacja ma rosnąć, za kilka miesięcy za zakupy będziemy przecież płacić więcej.

Efekt tego wzmożonego popytu, który może zaskoczyć firmy jeszcze przed zakończeniem pandemii może być taki, że podaż nie nadąży.

Ja mówi na łamach „Rzeczpospolitej” rzecznik prasowy Decathlon Polska, firma już od jakiegoś czasu zauważa znacznie większe zakupy domowego sprzętu sportowego jak bieżnie czy rowery stacjonarne. Długo wytrzymywaliśmy bez sportu na kanapie, aż w końcu przestaliśmy i ruszyliśmy do sportowe maszyny. A wiosna pewnie teraz pociągnie nas do sklepów po rowery i tu może nas czeka przykra niespodzianka, bo już w ubiegłym roku rowerów brakowało. Na wiele modeli trzeba czeka kilka miesięcy i może być gorzej, jak znowu wszyscy się po nie rzucą do sklepów, chcąc w końcu zacząć kupować zamiast kisić oszczędności na kontach.

REKLAMA

Wiosna to też remonty, a sklepy budowlane, choć zamknięte, przeżywają najazd klientów online. Castorama twierdzi, że ruch jest nawet 20-krotnie większy. Z kolei Media Markt widzi coraz mocniej rosnący popyt na AGD i produkty z segmentu rekreacji, ale też produkty z kategorii gamingu, mobile - a to już nie ma nic wspólnego z wiosną, to raczej potrzeba wydawania gromadzonych przez ostatnie miesiące oszczędności.

I ta potrzeba w nas jest ostatnio tak duża, że gospodarka za chwilę może nie nadążać. Nie wierzycie? A czy w 2019 r. ktokolwiek by uwierzył, że w sklepach może brakować makaronu albo papieru toaletowego?

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA