REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Bitcoin stracił połowę swojej wartości. I co? Absolutnie nic, w ogóle mnie to nie rusza

Najbardziej w bitcoinie lubię to, że handel nim odbywa się także w weekendy. Dla kogoś, kto na co dzień spędza trochę czasu, patrząc na to, co dzieje się na rynkach finansowych, jest to cenna cecha. Dzięki niej można być blisko tego, co się lubi nawet w środku momentami sennych weekendów (tych aktywnych i dynamicznych też).

23.01.2022
12:45
Bitcoin stracił połowę swojej wartości. I co? Absolutnie nic, w ogóle mnie to nie rusza
REKLAMA

Bitcoin na dodatek lubi sobie właśnie w weekendy dokonywać raz na jakiś czas większych, bardziej znaczących ruchów. Parę razy w historii akurat w takich momentach tygodnia bił rekordy wszech czasów. A w ten weekend udało mu się osiągnąć poziom, na którym wart jest dokładnie połowę tego, co raptem dwa i pół miesiąca temu.

REKLAMA

Obowiązujący rekord notowań bitcoina to blisko 69 tys. dolarów osiągnięte 10 listopada. Połowa z tego to okolice 35 tys. dolarów, a w sobotę za najbardziej znaną kryptowalutę świata płacono mniej niż 34,2 tys. dolarów. Tym samym bitcoin spadł do poziomu najniższego od lipca

 class="wp-image-1682392"

Z tej okazji warto zauważyć dwie rzeczy. Po pierwsze spadki o 50 proc. bitcoinowi zdarzają się regularnie, sytuacja nie jest więc wyjątkowa. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że nic się na tym rynku nie zmienia. Ogromna zmienność to chyba najbardziej znana cecha bitcoina.

W 2011 r. między czerwcem a październikiem BTC stracił na wartości 94 proc., gdy jego cena spadła z 31,9 USD do 2 USD. Dwa lata później dotarła ona już do 1240 USD i właśnie wtedy przyszedł kolejnych krach – spadek notowań w trzy miesiące o 93 proc. do 92 USD. Z kolei od grudnia 2017 do grudnia 2018 notowania bitcoina spadły z poziomu 19870 dolarów do 3177 USD, czyli o 84 proc.

Nawet w ubiegłym roku między kwietniem a czerwcem bitcoin zaliczył spadek o 55 proc. Tak samo jak w poprzednich przypadkach dość szybko się potem podniósł i kilka miesięcy później bił kolejne rekordy. Zupełnie zatem możliwe, że pomimo spadków za kilka miesięcy BTC znów będzie rekordowo drogi. Moją uwagę przykuwa coś innego, czyli ta druga rzecz

Kolejne fale bicia rekordów przez bitcoina są coraz krótsze

Po załamaniu notowań w 2011 r. bitcoin odrobił wszystkie straty i po długiej przerwie kolejny raz pobił rekord w lutym 2013 r., po czym osiągnął kolejny szczyt notowań w listopadzie tamtego roku. Eldorado trwało dziewięć miesięcy. Tyle samo trwała ta najbardziej euforyczna faza wzrostów w 2017 r.

Rekord osiągnięty w grudniu 2017 udało się pobić dopiero w grudniu 2020 r., ale tym razem fala wzrostów z rekordami trwała tylko do kwietnia, czyli tylko cztery miesiące, po czym kurs spadł o ponad połowę. Kolejny raz rekord pobito 20 października, a wzrosty skończyły się 10 listopada, czyli tym razem trwało to niecały miesiąc.  

Do tego zasięg kolejnych fal wzrostowych jest coraz mniejszy. Na wykresie ze skalą liniową zamieszczonym wyżej ostatnie wzrosty wyglądają wprawdzie imponująco, ale to tylko efekt nominalnie wielkich liczb. Gdy w ten sam wykres wstawimy skalę logarytmiczną, wtedy znacznie lepiej widać, że tak naprawdę wykres notowań bitcoina już od dawna stopniowo się wypłaszcza

 class="wp-image-1682395"

Skala logarytmiczna polega na tym, że w pionie kolejne takie same odcinki pokazują takie same zmiany procentowe, a nie nominalne. Na takim wykresie wzrost z 3 dolarów do 6 dolarów wygląda tak samo jak wzrost z 3 mln dolarów do 6 mln dolarów, bo jedno i drugie to wzrost o 100 proc.

Kolejne fale bitcoina nominalnie są coraz bardziej imponujące, bo dzieją się na wyższych poziomach cenowych, ale procentowo stają się coraz skromniejsze. Dla inwestorów próbujących się obłowić na najważniejszej kryptowalucie to właśnie zmiana procentowa jest ważniejsza. Z ich punktu widzenia rynek bitcoina robi się coraz trudniejszy.

W czasie fali wzrostowej w latach 2011-2013 cena bitcoina urosła 620 razy. W okresie 2014-2017 – 216 razy. W obydwu przypadkach potem następowały potężne, wspomniane wyżej przeceny o więcej niż połowę wartości. Tym razem bitcoin zalicza spadek o ponad 50 proc. już drugi raz w ciąg ostatnich dwunastu miesięcy, chociaż przed tym pierwszym, kwietniowym urósł od wcześniejszego dołka tylko dwudziestokrotnie, a wzrost od dołka w czerwcu do ostatniego szczytu w listopadzie to już tylko 139 proc. Dlatego wykres logarytmiczny wygląda zupełnie inaczej niż ten ze skalą liniową.

W 2021 roku więcej niż na bitcoinie można było zarobić na akcjach Apple

Nie wspominając chociażby o polskim LPP. Wygląda na to, że bitcoin dojrzewa i się stabilizuje. Traci na atrakcyjności dla spekulantów, traci wyjątkowość, a z drugiej strony nie staje się dzięki temu pieniądzem. Nadal nadaje się głównie do spekulacji, trudno używać go zarówno do finansowania konsumpcji, jak i do oszczędzania. (Żaden instrument do tego przeznaczony nie powinien co parę lat przechodzić przez 80-proc. spadki wartości).

Wielkiej karierze bitcoina na pewno przeszkadza prezydent Salwadoru, który pokazał światu, że kraj usiłujący zrobić z bitcoina walutę narodową natychmiast traci sporą część swojej finansowej wiarygodności i wpada w problemy z dotychczasowym tradycyjnym zadłużeniem denominowanym w dolarach.

Nie pomagają też coraz częściej pojawiające się doniesienia o tym, ile prądu bitcoin i inne kryptowaluty zżerają. Dziś, w czasach sporego kryzysu energetycznego na świecie to już nie tylko zmartwienie natury ekologicznej, ale też czysto biznesowej. Coraz częściej ktoś rzuca w przestrzeń publiczną pomysł delegalizacji bitcoina właśnie z tych powodów. Do decyzji w tych sprawach zapewne jest daleko, ale to na pewno nie pomaga rozwojowi rynku, dla inwestorów długoterminowych jest to kolejne istotne ryzyko.

Wygląda to słabiej niż parę lat temu, chociaż historia nauczyła chyba wszystkich, że nie ma sensu obwieszczać końca bitcoina tylko dlatego, że nagle traci połowę wartości. Spójrzcie na wykres logarytmiczny obejmujący ostatnie dziesięć lat – ten spadek jest ledwo zauważalny.

BTC to wciąż idealne ucieleśnienie spekulacyjnej zabawki

Takie zabawki mogą kosztować któregoś dnia zarówno milion dolarów, jak i jednego dolara. Niesamowici są w tym wszystkim ludzie, którzy siedzą na tym rynku z pieniędzmi pomimo ryzyka, chociaż mam wrażenie, że często nie tyle je akceptują, co raczej nie zdają sobie sprawy z jego rozmiarów. Ale to już ich problem, są dorośli.

REKLAMA

Mimo wszystkich wad i wątpliwości, bitcoin nadal potrafi być dostarczycielem rynkowych emocji w zimowe weekendy, no i dzięki niemu można studiować różnice pomiędzy wykresami ze skalą liniową i logarytmiczną. To jego niezaprzeczalne plusy.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA