REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Firmy mają zarabiać. Nie dziwmy się, że Apple ugina się przed Chinami i kasuje apkę

Put your money where your mouth is (od słów do czynów) - można zakrzyknąć w kierunku korporacji zaangażowanych w konflikt na Dalekim Wschodzie.

11.10.2019
10:31
Apple ugina się przed Chinami. Nie dziwmy się, firmy mają zarabiać
REKLAMA

Konflikt pomiędzy Hongkongiem a Chinami przybiera na sile. Nie dziwią już doniesienia o zablokowanych lotniskach czy sparaliżowanym metrze. Burdy z udziałem policji stają się coraz bardziej brutalne.

REKLAMA

Doszło do tego, że funkcjonariusze strzelają do demonstrantów ostrą amunicją. Protestujący również idą na noże, urządzają zasadzki na policjantów, starając się zemścić za ich agresję i odebrać im broń.

Protestujący wykorzystują najnowszą technologię

Jednym z najciekawszych fake-newsów ostatnich dni jest choćby wykorzystanie urządzenie do projekcji komputerowo wygenerowanej twarzy na „twarz właściwą”, co możecie podziwiać na wideo poniżej. W teorii miałoby pomóc w oszukaniu chińskich systemów rozpoznawania twarzy. W praktyce nie ma dowodów na to, że protestujący korzystają z takiego urządzenia.

Hongkończycy komunikują się jednak przez media społecznościowe i starają wykorzystywać wszelkie formy dotarcia do szerszej publiki w celu pokazania własnego położenia. Jednym z ostatnich przykładów był apel o „rozpętanie rewolucji” na wyspie, który wystosował zwycięzca turnieju w Hearthstone w czasie oficjalnej transmisji na Twitchu.

Apple ulega Chinom

Innym przykładem jest wykorzystanie aplikacji HKmap.live do śledzenia ruchów policji. Aplikacja ta pokazywać może wszelkie, warte uwagi wydarzenia na mapie miasta i właśnie dlatego świetnie sprawuje się w przekazywaniu informacji o położeniu funkcjonariuszy.

Według pisma "People’s Daily" (organu Komunistycznej Partii Chin), aplikacja ma być wykorzystywana do planowania ataków na policjantów. Zgodnie z tą logiką Apple wspiera protestujących, ponieważ umożliwia dystrybucję aplikacji przez swój App Store.

Aplikacja znika ze sklepu Apple

Amerykańska firma postanowiła nie ryzykować i usunęła aplikację. Na szczęście – dla protestujących – jeśli została wcześniej pobrana, to działa bez przeszkód. Zawsze można również skorzystać z webowej wersji (na zrzucie ekranu powyżej).

Czy Apple postąpiło właściwie? Ocena zależy zapewne od naszych osobistych sympatii. Decyzji Amerykanów nie ma co się jednak dziwić z biznesowego punktu widzenia. Pogorszenie relacji z Partią mogłoby poskutkować – teoretycznie – rychłą wyprowadzką Apple z Państwa Środka, a to przecież ogromny rynek. Tylko w pierwszym kwartale tego roku sprzedało się tam 88 mln smartfonów.

 class="wp-image-993488"

Właśnie w tym okresie Apple uplasowało się na czwartej pozycji z udziałem 7,4 proc. w rynku. Sprzedaż spadła zaś o 30 proc. w stosunku do analogicznego okresu rok wcześniej. Kwartał później udział Apple zmalał jeszcze o blisko dwa punkty procentowe.

Wciąż są to jednak ogromne liczby, co sprawia, że Apple nie może odpuścić chińskiego rynku, jak np. Google. Ta druga firma jest obecna w Chinach od 2006 roku, ale raczej tylko teoretycznie. Usługi Google’a są bowiem zablokowane, a lokalni producenci oprogramowania stworzyli konkurencyjne usługi, które z powodzeniem zastępują mapy, maila czy YouTube’a.

Przed rokiem dowiedzieliśmy się, że Google chciało wrócić do gry ze swoją wyszukiwarką rozwijaną w projekcie Dragonfly. Został on jednak wstrzymany, niedługo po tym, kiedy korporacja poddana została dużej dozie krytyki za układanie się z cenzorami.

 class="wp-image-993470"
Monster building w Hong Kongu.

Firmy mają zarabiać

Choć jakby nie wiem, jak wymyślne hasła i wartości wpisywały na swoją stronę, to wyniki finansowe są ich główną metryką sukcesu. Kierując się dobrem własnym i swoich udziałowców bardzo często podejmują decyzje o oportunistycznym układaniu się z kimkolwiek, kto kontruje popyt.

Bardzo często są to rządy, które w niektórych przypadkach stają się klientami czy sponsorami firm. Przykład? W ten sposób SpaceX otrzymało blisko 5 mld dol. dotacji na rozwój programu lotów kosmicznych.

REKLAMA

Z drugiej strony, Blizzard (twórca wymienionej wcześniej gry Hearthstone) to amerykańska firma, w której udziały posiada Tencent – holding z Shenzhen, czyli miasta za miedzą od Hongkongu. Czy miało to wpływ na decyzje Blizzarda o zawieszeniu protestującego gracza na cały rok? Cytując klasyka, można powiedzieć: nie wiem, ale się domyślam.

 class="wp-image-993479"
Panorama Hong Kongu
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA