REKLAMA
  1. bizblog
  2. Podróże

Seria alarmów bombowych w samolotach lecących do Moskwy. Ktoś chce zniechęcić Rosjan do podróży

Aż trzy razy w ciągu pięciu dni pracownicy lotniska w Belgradzie dostali anonimowe zgłoszenie o podłożeniu bomby na pokładzie samolotu. Dziwnym zbiegiem okoliczności za każdy razem chodziło o lot w kierunku Moskwy. Stolica Serbii jest ostatnim „lotniczym” przyczółkiem Rosjan i chyba nie wszystkim się to podoba. (Fot. TJDarmstadt/Flickr.com/CC BY 2.0)

16.03.2022
16:12
Seria alarmów bombowych w samolotach lecących do Moskwy. Ktoś chce zniechęcić Rosjan do podróży
REKLAMA

W odpowiedzi na agresję Rosji przestrzeń powietrzną zamknęło przed nią 38 krajów, głównie z Unii Europejskiej. Aerofłot czy Nordwind już sobie po Europie nie polatają, tym bardziej, że rosyjskie linie są ganiane przez leasingodawców, chcących odebrać swoje samoloty.

REKLAMA

Obywatele Rosji wciąż mogą jednak podróżować, korzystając z usług kilku zagranicznych przewoźników. Na liście znajduje się Turkish Airlines, Emirates, Quatar Airways, Gulf Air i jedyna linia z Europy – Air Serbia.

Ta ostatnia tuż po ogłoszeniu sankcji lotniczych przez UE zaczęła intensywnie zwiększać liczbę oferowanych połączeń. W pewnym momencie liczba chętnych była bowiem tak duża, że ceny za pokonanie trasy na linii Moskwa-Belgrad i z powrotem przekraczały 1000 euro.

Air Serbia korzysta na sankcjach

Żyła złota? Tak Serbowie pewnie o tym myśleli, ale presja ze strony sąsiadów szybko sprowadziła ich na ziemię. Prezydent Aleksandar Vuczić zapowiedział, że po gromach, jakie posypały się na głowę jego i jego rodaków, Air Serbia wróci do starego rozkładu jazdy i zamiast 15 lotów w tygodniu, samoloty będą kursować między stolicami obu państw 7-8 razy.

Nie ma problemu. Wracamy do starego rozkładu z jednym lotem dziennie, więc nikt nie może nas krytykować za zarabianie pieniędzy. Czy 30 000 euro jest problemem?

– irytował się Vuczić

Serbski prezydent dał równocześnie wyraz swojemu rozgoryczeniu. Mówią, że ​​czerpiemy korzyści z ukraińskiej krwi, perorował, ale prawda jest taka, że zwiększyliśmy liczbę lotów z jednego do dwóch dziennie. Vuczić wytknął też krytykom, że Turcja, która jest przecież członkiem NATO, obsługuje 30 razy więcej lotów do Rosji niż Serbia. A nikt się jej nie czepia. Tak samo sytuacja wygląda z krajami Zatoki Perskiej.

Alarmy bombowe w Belgradzie

Ta sprytna próba odwrócenia uwagi jednak nie działa. Tym bardziej, że pojawił się ktoś (lub grupa ktosiów), kto postanowił dać Serbom bardziej namacalną nauczkę. Miejscowe media donoszą, że w ciągu pięciu dni lotnisko w Belgradzie dostało aż trzy maile z informacją o podłożeniu bomby na pokładach samolotów lecących do Moskwy.

Każdy z nich paraliżuje na moment prace lotniska i linii lotniczej. W poniedziałek wiadomość o bombie dotarła gdy samolot był już w powietrzu. Kapitan podjął decyzję o wycofaniu maszyny na lotnisko w Belgradzie. Po wylądowaniu ponad 200 pasażerów musiało opuścić pokład, a wnętrze zostało dokładnie sprawdzone przez oddział antyterrorystów. Samolot wyleciał w końcu ze stolicy Serbii siedem godzin po wyznaczonym czasie.

Serbska policja mówi, że śledztwo trwa, a winny zostanie złapany i ukarany. Do tego czasu pasażerowie obsługiwani przez belgradzki port lotniczy mogą mieć jednak takich atrakcji powyżej uszu. Cała operacja staje się też coraz mniej korzystna dla samych Serbów, bo po zablokowaniu kart Visy i MasterCarda rosyjskim klientom, Air Serbia sprzedaje bilety za pośrednictwem touroperatorów.

I tak, krok po kroku, decyzja o wycofaniu się z Rosji może przestać mieć wyłącznie moralny charakter. Latanie do Moskwy po prostu przestanie się spinać się w sensie biznesowym.

REKLAMA

Dla zwykłego Rosjanina, członka klasy średniej, byłaby tragedia. Ukraiński Stratcom pisze, że Belgrad jest wykorzystywany przez Rosjan jako hub, z którego lecą dalej do Cypru, Francji, Szwajcarii i Włoch.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA