REKLAMA
  1. bizblog
  2. Samorządy

Idą zwolnienia wśród urzędników. Koronawirus pokazał, ile etatów jest naprawdę potrzebnych

Rząd szuka oszczędności po koronakryzysie i jednym z ich źródeł mają być urzędnicze etaty. Jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, cięcia etatów mają dotyczyć samego rządu, jak i niższych struktur. „Skoro administracja działała sprawnie pomimo okrojonego składu, to może etatów było za dużo?” – najpierw zakiełkowała taka myśl, a teraz ponoć powstaje już odpowiedni projekt ustawy.

17.08.2020
10:46
Reforma administracji. Tysiące urzędniczych etatów pójdą pod nóż
REKLAMA

Odchudzenie administracji ma zostać przeprowadzone przy okazji zaplanowanej na jesień rekonstrukcji rządu. Zwolnionych ma zostać aż 20 proc. urzędników administracji rządowej. Bezpieczni nie są jednak także zatrudnieni w służbie cywilnej i dyplomatycznej.

REKLAMA

„DGP” powołuje się na anonimowe źródła w obozie rządzącym, które wskazują, że rząd planuje „podniesienie prestiżu zawodu urzędnika państwowego”. Jak podnosi się prestiż urzędnika? Jednym daje się podwyżki, a innych się zwalnia.

Nie wiadomo jeszcze, czy koniec końców władza zdecyduje się na przepisy wprowadzające obligatoryjne zmniejszenie kosztów w poszczególnych jednostkach administracji publicznej – np. na poziomie 10 proc. A może wygra rozwiązanie, które wprowadzi odczuwalnie gorsze warunki zatrudniania pracowników.

COVID-19 pomoże

Chociaż plan wcale nie jest łatwy do zrealizowania, to przynajmniej przy tej okazji nie trzeba znowu na szybko tworzyć żadnych przepisów. Furtka do łatwiejszego zwalniania jest już otwarta. Stało się tak za sprawą przepisów antykryzysowych, które zakładają, że „w przypadku, gdy negatywne skutki gospodarcze COVID-19 spowodują stan zagrożenia dla finansów publicznych państwa” rząd może sięgnąć po szczególne instrumenty, także tych dotyczących rynku pracy.

Przypomnijmy, że pod koniec kwietnia bardzo poważnie rozważano, czy nie zezwolić pracodawcom zwalniać pracowników mailem. Wtedy takie plany ostro skrytykowały organizacje pracownicze w Polsce. Zdaniem Andrzeja Radzikowskiego, przewodniczącego OPZZ, to nie było nic innego, jak próba przerzucania kosztów kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa na pracowników.

Potem rząd z tych propozycji po cichu się wycofał. Teraz ma być inaczej, a reforma dotycząca administracji publicznej będzie przeprowadzona do końca. 

Nie ma co płakać, jest z czego ścinać

O tym, jak w ostatnich latach kadrowo rozpasła się administracja publiczna, najlepiej bodaj świadczy liczebność polskiego rządu. Obecny gabinet Mateusza Morawieckiego rozrósł się do naprawdę sporych rozmiarów. Oprócz premiera składa się bowiem z 23 ministrów, kierujących 21 resortami. W sumie 113 osób, czyli ledwo 13 mniej niż w 2018 r., kiedy to premier Morawiecki obiecywał uszczuplenie swojego gabinetu. Tym samym, nie wliczając wiceministrów, polski rząd jest najliczniejszy w Unii Europejskiej.

Patrząc wyłącznie na rządy po 1989 r., ten Mateusza Morawieckiego pod względem liczby zatrudnionych osób też jest w ścisłej czołówce. Tak samo, jak gabinet Beaty Szydło, w którym również zasiadało 23 ministrów, w tym pięciu bez teki. To tyle, co utworzony po przewrocie ustrojowym rząd Tadeusza Morawieckiego. Absolutnym liderem zaś w tym zestawieniu (na razie) jest gabinet Hanny Suchockiej. W jej rządzie znalazło się w sumie na kierowniczych stanowiskach 25 osób: premier, dwóch wicepremierów, 21 ministrów i szef Komitetu Badań Naukowych.

REKLAMA

Chociaż przez lata opozycja parlamentarna narzekała na zbyt szybkie procedowanie niektórych przepisów, które przez legislacyjną maszynkę przechodziły raptem w jeden dzień, to w przypadku podwyżek dla urzędników, posłów i senatorów takich obiekcji już nie było. Jednak mocno niesprawiedliwy byłby w swojej ocenie ten, który przez to chciałby wieszać psy na gabinecie premiera Mateusza Morawieckiego. Bo wychodzi na to, że na wyższe pensje będą mogli liczyć tylko ci, których ominie nadchodząca fala zwolnień.

Pewnie po przyjęciu w jeden dzień przez Sejm urzędniczo-poselskich podwyżek Polacy pomyśleli, że władza już nie zaciska pasa przez COVID-19. Jednak nic bardziej mylnego. Wyższe pensje bowiem mają trafić wyłącznie do tych, którzy się ostaną pod naporem nadchodzącej fali zwolnień w administracji publicznej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA