Ciekawostki / Klasyki

Samochód z najbardziej bezużyteczną maską przednią na świecie? Mam kandydata: to Zimmer QuickSilver

Ciekawostki / Klasyki 17.01.2020 339 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 17.01.2020

Samochód z najbardziej bezużyteczną maską przednią na świecie? Mam kandydata: to Zimmer QuickSilver

Piotr Szary
Piotr Szary17.01.2020
339 interakcji Dołącz do dyskusji

Dziś zakończy się aukcja samochodu Zimmer QuickSilver, organizowana przez dom aukcyjny RM Sotheby’s. Jeśli nigdy o tym aucie nie słyszeliście, spieszę z wyjaśnieniem: pod spodem kryje się Pontiac Fiero.

Jeśli myślicie nad youngtimerem z silnikiem umieszczonym centralnie, jako jedna z propozycji może wpaść wam do głowy Toyota MR-2. Te auta weszły do produkcji w 1984 r. i były całkiem popularne, ale o dziwo, Amerykanie swoją propozycję w tym segmencie pokazali wcześniej. Był to Pontiac Fiero, który trafił na linię produkcyjną w sierpniu 1983 r.

Pontiac Fiero tuning

Był to pierwszy masowo produkowany amerykański samochód z silnikiem umieszczonym centralnie.

Co więcej, był to też pierwszy seryjny 2-osobowy Pontiac od 1938 r. Auto pomimo początkowych poważnych problemów jakościowych (skutkujących również pożarami) zaskarbiło sobie sympatię klientów, którzy przez cały okres produkcji – wynoszący zaledwie 5 lat – kupili ponad 370 tys. egzemplarzy tego niewielkiego auta sportowego. Dla porównania, wspomniana Toyota MR-2 przez pierwszych 5 lat produkcji znalazła w sumie tylko 163 tys. nabywców, i to wliczając wszystkie rynki na których ją oferowano. Fiero sprzedało się w niemal 137 tys. sztuk w samym tylko 1984 r.

Tym niemniej, to m.in. Toyota MR-2 stała za spadkiem popularności Pontiaca, którego w 1988 r. kupiło już tylko 26 400 osób. Mimo wszystko nietrudno zauważyć, że jeśli dziś chcemy kupić jakiś rzadki samochód, to seryjne Fiero raczej nie powinno nas interesować.

Co innego Zimmer QuickSilver.

Pontiac Fiero tuning
fot. RM Sotheby’s

Kojarzycie pojazdy w rodzaju Excalibura? Paul Zimmer założył swoją firmę w 1978 r., a miała się ona zajmować podobnymi w stylu przeróbkami. Pierwszym i zarazem topowym modelem przedsiębiorstwa był Golden Spirit, bazujący na Fordzie Mustangu.

Gdy w produkcji pojawiło się Fiero, postanowiono wykorzystać je jako bazę dla nowego modelu. Tak powstał QuickSilver. Auto o dziwo nie najgorsze stylistycznie, choć długość maski jest cokolwiek głupawa. Warto też zwrócić uwagę na wyraźnie wydłużony względem pierwowzoru rozstaw osi.

Pontiac Fiero tuning
fot. RM Sotheby’s

Płyta lotniska rozciągająca się przed kabiną pasażerską mogła sugerować, że pod nią skrywał się jakiś ciekawy i przede wszystkim duży silnik. Oczywiście, jak widać na zdjęciach z profilu, linia maski była także dosyć niska, więc trudno byłoby tu oczekiwać typowej V-szóstki lub silnika V8, chyba że pokuszono by się o skonstruowanie czegoś o bezsensownie dużym kącie rozwidlenia. Lub ewentualnie pochylono silnik rzędowy. Albo zastosowano 6-cylindrowego boksera Porsche.

Pontiac Fiero tuning
fot. RM Sotheby’s

Nic z tych rzeczy. Zimmer QuickSilver nadal miał silnik umieszczony centralnie.

W związku z powyższym, z przodu coś trzeba było zrobić z tą przestrzenią – a nie wchodziło w grę zostawienie na widoku takiego pier***nika jak w seryjnym Pontiacu. Nie, moi drodzy – całą tą przestrzeń pokryto wykładziną, tworząc coś w rodzaju bagażnika, ale jednego z najbardziej niepraktycznych w dziejach motoryzacji. Tylko spójrzcie:

Pontiac Fiero tuning
fot. Vicari Auction

Prawda, że piękny? Mózg mi paruje od tych wszystkich pomysłów na rzeczy, które mógłbym tam zapakować. Plecak. Paczkę czipsów. Połowę kija golfowego.

Oczywiście jest też drugi bagażnik, z tyłu auta. Ten ma już bardziej regularną formę, dzięki czemu za 2,8-litrowym silnikiem można umieścić trochę więcej rzeczy. To byłoby dobre wyzwanie: wypakować tylny bagażnik pudełkami lodów i przejechać jak największy dystans bez ich roztopienia.

Pontiac Fiero tuning
fot. RM Sotheby’s

No właśnie – silnik.

Nie było w nim co prawda nic szczególnie ciekawego, ale z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że w Zimmerze zastosowano standardowy motor L44 o kącie rozwidlenia cylindrów wynoszącym 60 stopni. Był to w Pontiacu Fiero topowy wariant, osiągający… ok. 140 KM. Co oczywiście i tak było znacznie lepszym wynikiem od 90 KM osiąganych przez bazowy, 2,5-litrowy silnik Iron Duke.

Pontiac Fiero tuning
TESTAROSSA / fot. RM Sotheby’s

Wszystkie QuickSilvery dysponowały silnikami V6, które sparowano z 3-biegowymi skrzyniami automatycznymi. Wszystkie Fiero służące jako baza do przeróbek miały też klimatyzację. Przerobione auta były jednak znacznie cięższe – w porównaniu z Pontiacami, masa wzrastała o blisko 180 kg (standardowe Fiero ważyły ok. 1115-1260 kg, zależnie od wersji). Dodatkowe kilogramy spowodowały pogorszenie osiągów, przyspieszenie do 60 mph (97 km/h) zajmowało Zimmerowi ok. 10 s – w zasadzie i tak zupełnie nieźle jak na tak archaiczną skrzynię biegów. Gorzej, że nie zrobiono nic z hamulcami, więc także i one musiały jakoś dawać sobie radę ze zwiększoną masą własną.

Pontiac Fiero tuning
fot. RM Sotheby’s

W sumie zbudowano tylko ok. 170 egzemplarzy Zimmera QuickSilver.

Powód był banalny – cena. Przerobiony Pontiac kosztował ok. 48-52 tys. dol., czyli… blisko dwukrotnie więcej od Cadillaca Eldorado (i niemal 4-krotnie więcej od seryjnego 6-cylindrowego Fiero). Podkreślmy to: za cenę dwóch komfortowych krążowników można było kupić jedno dziwadło mieszczące pod przednią klapą paczkę chrupków. Z drugiej strony, w Zimmerze przynajmniej napęd trafiał na właściwą oś, podczas gdy ówcześnie oferowane Eldorado było modelem przednionapędowym. Poza tym Cadillac z tych lat był typowym, kanciastym i niezbyt atrakcyjnym samochodem malaise. I nie miał podnoszonych reflektorów, które miał Zimmer. Chwila, czy ja właśnie próbuję usprawiedliwić cenę tego czegoś?

Pontiac Fiero tuning
fot. RM Sotheby’s

Oferowany na sprzedaż przez RM Sotheby’s egzemplarz pochodzi z 1986 r. i od nowości znajdował się w rękach pierwszego właściciela. To musi być bardzo ciekawa osoba, tym bardziej że na liczniku widnieje przebieg wynoszący zaledwie 464 mile (746 km). Aukcja ma miejsce w Arizonie i zakończy się dziś, a przewidywana cena pojazdu to 40-50 tys. dol. (ok. 152-190 tys. zł według dzisiejszego kursu waluty). Szkoda tylko, że nawet gdyby złapać najbliższy samolot to raczej nie zdążymy wziąć udziału w licytacji. Taka okazja przechodzi koło nosa!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać