Felietony

Dlaczego nie należy zwężać dróg (to nie tak, jak sądzicie)

Felietony 19.10.2020 507 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 19.10.2020

Dlaczego nie należy zwężać dróg (to nie tak, jak sądzicie)

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski19.10.2020
507 interakcji Dołącz do dyskusji

Warszawski Zarząd Dróg Miejskich zwęził kolejną ulicę w centrum. Dzień jak co dzień, ale argumentacja, którą się posługuje sprowokowała mnie do napisania tego wpisu.

Aleje Ujazdowskie to reprezentacyjna ulica Warszawy. Do tej pory były tu po dwa pasy dla ruchu samochodów, po jednej stronie jest szeroki chodnik, po drugiej chodnik i asfaltowa droga rowerowa. Ulicę przecinają przejścia dla pieszych. Zarząd Dróg Miejskich postanowił poszerzyć azyle dla pieszych. Poszerzenie azyli wiązało się z zabraniem jednego pasa dla ruchu w jedną stronę, w drugą stronę pas do jazdy prosto stał się pasem do skrętu w lewo w nieistotną dla ruchu Aleję Róż. 

Oczywiście pojawiło się sporo negatywnych komentarzy pod adresem ZDM Warszawa

Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie odpowiadał na nie w swoim stylu, to jest stosując rodzaj sofistycznego wybiegu znanego jako „won’t somebody think of the children?”. Jest to metoda odwoływania się do emocji w dyskusji niemająca nic wspólnego z logiką i argumentacją. Jeśli ktoś próbuje obalić nasz punkt widzenia, wymyślamy hipotetyczną sytuację, w której może stać się coś złego dziecku i krzyczymy „a czemu nikt nie pomyślał o dzieciach?” i w tym momencie wszyscy przyklaskują nam, bo przecież nikt nie chce, żeby dziecku stało się coś złego. My wychodzimy na obrońcę słabszych, a nasz oponent na zabójcę niemowlaków i wygrywamy. Dokładnie to robi Zarząd Dróg Miejskich broniąc przebudowy. Padł gdzieś nawet komentarz o tym, że na dotychczasowym azylu nie mieścił się ojciec z wózkiem dziecięcym. ZDM pyta:

 Ile osób musi zginąć żeby Pana zdaniem było warto coś poprawić?

Ile jeszcze osób musi trafić do szpitala żeby zgodzić się na zmianę organizacji ruchu?

„Ile osób musi zginąć” to klasyczna metoda sprowadzania dyskusji do emocji. Wiadomo, że zero. Jeśli nie powiesz „zero”, jesteś mordercą. A ile osób w tym miejscu zginęło w ciągu ostatnich, powiedzmy pięciu lat? Wygląda na to, że także zero. Czyli wprowadzenie szerszego azylu ma za zadanie zmniejszyć liczbę ofiar na tym przejściu z zera do zera, i dlatego zabiera się pas ruchu – wszystkim mieszkańcom, zarówno tym poruszającym się samochodem, jak i korzystającym z komunikacji miejskiej. Akurat alejami Ujazdowskimi jeździ bardzo dużo linii autobusowych i są one często zatłoczone. To jedna z głównych dróg z Mokotowa, Sielc, Stegien, Sadyby i Wilanowa do centrum. 

Nasza stołówka za mocno soli zupę

Wyobraźcie sobie stołówkę szkolną. Uczniowie narzekają, że zupy są za słone. Wydawałoby się, że trzeba po prostu zmniejszyć porcję soli. Ale nie, zamiast tego dyrekcja decyduje o zmniejszeniu talerzy. Zupy są dalej słone, tylko porcje mniejsze i uczniowie się nie najadają. 

Dokładnie tak wygląda Warszawa i wiele innych miast Polski. Solą są w tym przypadku samochody prywatne oraz taksówki, Uber itp. zaraza, czyli „mało osób na dużej powierzchni”. Zamiast zmniejszać zawartość soli, ZDM Warszawa zmniejsza talerz, czyli powierzchnię drogi, po której jeżdżą wszyscy. 

Oczywiście zwężenie drogi powoduje powstanie większych korków. Nikt, kto jeździ samochodem, nie pomyśli „droga jest węższa, więc pojadę autobusem”. Jeśli wiem, że na danej trasie jest korek, to nigdy w życiu nie wybiorę autobusu, który stoi w korku razem z samochodami. Wolę stać w korku siedząc we własnym aucie, niż stojąc w autobusie z innymi ludźmi. Mogę oczywiście wybrać rower, choć nie zawsze jest to wykonalne. W rzeczywistości zwężając drogę, zachęca się mnie, żebym wybrał samochód. Dokładnie tak samo działa likwidacja zatok autobusowych, wydłużając czas jazdy transportem zbiorowym. Skoro i tak jest beznadziejnie i spędzę masę czasu na dojeździe, to chociaż wolę spędzić go w przyjemnych warunkach, mogąc sobie swobodnie śpiewać do muzyki z pendrive (nie wiem dlaczego moja rodzina protestuje). Zwężanie drogi, tak po prostu, nie sprawi że zmniejszy się ruch samochodowy. 

Opublikowany przez Zarząd Dróg Miejskich Warszawa Czwartek, 15 października 2020

To co trzeba zrobić?

Jest kilka powodów, dla których decyduję się nie jechać w dane miejsce samochodem. Pierwszym jest brak możliwości zaparkowania. Jeśli wiem, że z parkowaniem będzie tragicznie, wybiorę inną formę transportu. Zmniejszanie liczby miejsc parkingowych w danym miejscu jest więc z mojego punktu widzenia skuteczne, jeśli chodzi o odwodzenie mnie od samochodu. Drugim powodem jest szybszy dojazd komunikacją zbiorową. Gdybym mieszkał w dzielnicy, w której jest metro, na pewno ograniczałbym jazdę samochodem na rzecz metra. Podobnie rzecz się ma z kolejką miejską, a nawet z tramwajami. Tramwaj może jedzie wolno, ale w korku nie stoi, więc nie jest źle. Jeśli z obliczeń wychodzi mi, że samochodem będę jechał dłużej niż „zbiorkomem” (obrzydliwe sowieckie słowo, w stylu „sowchoz”), to wybiorę transport publiczny. Najlepszym przykładem tego jest warszawska trasa Łazienkowska i jej buspasy. Autobus jedzie, samochody stoją. Benc, idę kupić bilet i stać na przystanku. 

Spójrzcie sami: przestrzeń publiczna jest zajęta plastikową, ohydną wysepką która nie służy nikomu. Jest zmarnowana.

Opublikowany przez Zarząd Dróg Miejskich Warszawa Czwartek, 15 października 2020

Dlatego ze smutkiem (ze smutkiem, bo jestem samochodziarzem), popieram wytyczanie buspasów

Buspasy są świetne. Zamiast robić idiotycznie szeroki azyl dla pieszych, zróbmy na tej ulicy buspas. Skorzysta z tego znacznie więcej osób niż z tego przejścia. Więcej osób wybierze komunikację zbiorową zamiast samochodu. Zamiast zwężać drogę dla wszystkich, przebudujmy ją tak, żeby jazda samochodem po niej stała się kłopotliwa lub niemożliwa.

Zamknijmy aleje Ujazdowskie dla aut prywatnych codziennie w godzinach 8-10 i 15-18, zostawmy tam tylko komunikację autobusową. Przerabiajmy ulice na jednokierunkowe, żeby zmusić kierowców samochodów do jazdy naokoło, a autobusy będą mogły jechać prosto na miejsce. Róbmy śluzy na skrzyżowaniach, które umożliwią autobusowi objechanie wszystkich aut osobowych i wjazd przed nie i ustawiajmy tak fazy świateł, żeby autobus mógł przejechać, a auta musiały stać. Każde takie działanie jest na wagę złota, bo sprawia, że autobusem będzie szybciej niż samochodem. I ja, przedkładając dobro wspólne nad moje prywatne, wszystkie takie działania popieram. A to dlatego, że dzięki nim będę miał wybór: albo szybko autobusem, albo prestiżowo samochodem. 

Tymczasem ZDM Warszawa zwęża drogę dla wszystkich, niezależnie od tego czym jadą. Tak jakby zależało im, żeby wbijać nóż w miękkie podbrzusze komunikacji miejskiej, która i tak potwornie oberwała w czasie pandemii. 

A wracając do kwestii przejścia dla pieszych

ZDM pyta retorycznie „jak ojciec z dzieckiem miał przejść przez to przejście zanim je przebudowaliśmy?”. Odpowiem: nie wiem. Zapewne normalnie, rozejrzeć się i iść, a kierowcy mieli się zatrzymać i go przepuścić. Po to istnieją przepisy ruchu drogowego. Ani ZDM, ani ten ojciec z dzieckiem nie ma jednak żadnego wpływu na ogólne bezpieczeństwo. Nawet przy nieskończenie szerokim azylu nadal nie da się wykluczyć sytuacji, że wchodząc na jezdnię zostaniemy rozjechani przez szaleńca za kierownicą. Szerokość azylu nie ma nic do tego. Chodziło o zabranie pasa pod pretekstem bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo nie wzrośnie, bo jak już wcześniej ustaliliśmy, liczba ofiar na tym przejściu do tej pory to zero. Kierowców należy dyscyplinować nieuchronnością kar, fotoradarami i odcinkowym pomiarem prędkości, a nie zabieraniem pasów ruchu.

Aktywiści często posługują się ironicznie pojęciem „św. Przepustowości”, w ten sposób wyśmiewając tych, którzy twierdzą, że droga powinna przede wszystkim zapewniać przepustowość ruchu. Uważają, że przepustowość drogi nie jest ważna. Ja uważam, że powinni leczyć się na nogi, bo na głowę już za późno. Przepustowość drogi jest jej podstawową funkcją. Nie istnieje po nic innego, niż po to żeby pozwalać na przewóz ludzi z miejsca na miejsce. Przepustowość drogi to obuch młotka. Jak go zabierzesz, młotek przestanie być młotkiem.

Prace wciąż trwają. Zdjęcie nie obrazuje efektu docelowego.

Opublikowany przez Zarząd Dróg Miejskich Warszawa Czwartek, 15 października 2020

Oczywiście że nie obrazuje efektu docelowego, docelowo ta droga będzie zamknięta, bo po co ma być otwarta? Hahaha przepustowość LOL, ok boomer

ALE CZY POMYŚLAŁEŚ O DZIECIACH

Możemy przebudować naszą siatkę dróg w mieście tak, żeby promowała jazdę komunikacją zbiorową i rowerami. Ale zwężanie drogi żeby zabrać jej funkcję transportową to najgorszy pomysł. Można też np. zabrać dach z wiaty przystankowej. Wprawdzie na ludzi pada, ale przecież mógłby zawalić się komuś na głowę i zrobić krzywdę jakiemuś dziecku. Jesteś za tym, żeby wiaty przystankowe miały dachy? A CO Z DZIEĆMI? CZY POMYŚLAŁEŚ O DZIECIACH? W ten sposób można „uzasadnić” każdą głupotę. 

Drogi mają mieć funkcję transportową. Ruch ma odbywać się bezpiecznie i być zorganizowany tak, żeby zminimalizować liczbę wypadków bez odbierania drodze sensu jej istnienia. Transport publiczny powinien mieć priorytet nad prywatnymi samochodami i tym powinien głównie zajmować się miejski zarząd dróg w porozumieniu z zarządem komunikacji publicznej.

Tymczasem ZDM Warszawa wybiera łatwą opcję zwężania, twierdząc że robi to dla bezpieczeństwa. W rzeczywistości tę instytucję, podobnie jak większość jej odpowiedników w dużych miastach w Polsce, zdominowali aktywiści, których nie nazwałbym nawet antysamochodowymi – to byłoby nawet znośne, bo może robiliby coś dla transportu publicznego. Niestety, są to aktywiści antytransportowi, sądzący że miasto służy do nieśpiesznego spacerowania z domu do parku, by tam wąchać kwiatki, towary w sklepach pojawiają się dzięki magii rodem z Harrego Pottera, a przecież w ogóle to wszyscy mogą pracować z domu, tak jak ja. Dokąd wy wszyscy jeździcie, po co wam te ulice?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać