Klasyki

Przejechałem się zabytkową śmieciarką. Zapomniałem, jak głośne potrafią być stare auta

Klasyki 31.10.2020 651 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 31.10.2020

Przejechałem się zabytkową śmieciarką. Zapomniałem, jak głośne potrafią być stare auta

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski31.10.2020
651 interakcji Dołącz do dyskusji

Firma Byś z Warszawy odrestaurowała bardzo ciekawy samochód: ciężarówkę Skoda-Liaz 706RT z zabudową śmieciarki. Zostałem przewieziony tym wozem i…

I TERAZ MUSZĘ KRZYCZEĆ, PONIEWAŻ OGŁUCHŁEM!!!!

Ale może zacznijmy od początku. Pewnego dnia jadąc na składaku minęły mnie dwie ciężarówki… nie, to zdanie jest straszne. Pewnego dnia jechałem na składaku i zobaczyłem dwie zabytkowe ciężarówki – polewaczkę i śmieciarkę. Jednej z nich zdążyłem zrobić zdjęcie, które potem zamieściłem na Facebooku. Wkrótce odezwał się do mnie przedstawiciel firmy Byś odpowiedzialnej za renowację tych pojazdów. Przy okazji dowiedziałem się, że o ile polewaczka była kompletna i wymagała tylko odświeżenia, o tyle śmieciarka została zbudowana właściwie od nowa – a dokładniej została zbudowana jej unikatowa zabudowa z bębnowo-spiralnym systemem zgniotu śmieci. 

zabytkowa śmieciarka

Takie Skody-Liazy były budowane od późnych lat 50.

A w produkcji przetrwały do końca lat 80., czyli typowa patologia państw tzw. demokracji ludowej. Zaczynamy robić bardzo dobrą ciężarówkę, bo za taką należy uznać Skodę-Liaza 706 RT, potem ją robimy, robimy, robimy, modernizujemy, czas upływa, robi się przestarzała, ale przecież była dobra jeszcze 20 lat temu, więc o co chodzi? Tak właśnie było z 706 RT: te mocne, proste, niezniszczalne i łatwe w naprawach ciężarówki dziesiątki lat służyły w większości państw obozu KDL do wszelkich celów wymagających „kręcenia się wokół komina”. Rzadko pracowały na budowach czy w transporcie dalekobieżnym, częściej w służbach komunalnych. Ich prosta wizualnie, obła szoferka miała cztery miejsca rozdzielone ogromną obudową 12-litrowego silnika Diesla o mocy 170 KM. Przy czym RT oznaczało „Ramovy Trambusovy” czyli na ramie i z autobusową szoferką bez „nosa”. Oznaczenie RTO dodawało do tego „Osobni” czyli osobowy i odnosiło się do autobusu.

Biegów było pięć, ale jedynka nie przydawała się do ruszania na pusto. Czyli de facto mamy ich cztery, bo jeden jest zbyteczny na co dzień. Wczesne egzemplarze miały na gałce literę Z zamiast R – od „zadni”, czyli wsteczny. Zmiana biegów w górę nie nastręcza problemów, ale już redukcja wymaga dużo precyzji i siły jednocześnie, inaczej można wylądować ze zgrzytnięciem. Czasem nawet trzeba się zatrzymać, włączyć dwójkę i dopiero ruszyć dalej. To nie jest maszyna dla ludzi, który nie mają „czucia w łapie”. 

Nie podjąłem się prowadzenia tego samodzielnie

Przewiózł mnie pan Sławek. Takie są zasady BHP w Bysiu i nie było o czym dyskutować. Przy okazji miałem jednak okazję przyjrzeć się, jak wyglądała praca kierowcy takiej ciężarówki 40 lat temu. Po pierwsze – uruchamianie. Odpala się za pomocą guzika. Rozrusznik kręci bardzo powoli i można nabrać wrażenia, że akumulator zaraz umrze. Nic bardziej mylnego, ten typ tak ma. Silnik jest ogromny i trzeba mnóstwo mocy, żeby nim zakręcić, ale wystarczy raz targnąć wałem i wóz odpali, wydając potępieńczy wręcz hałas. W sumie kierowca i pasażerowie siedzą w jednym, malutkim pokoiku z ogromnym silnikiem, więc trudno żeby było cicho. Ruszamy na przejażdżkę.

zabytkowa śmieciarka
Felgi Trilexy – trzyczęściowe

Już przy 30 km/h co słabsi zawodnicy będą mieli dość

A ci twardsi po prostu wrzucą czwarty bieg i pojadą dalej. Skrzynia biegów to chyba największe wyzwanie w tym wozie. Przerzucanie biegów do góry jeszcze jakoś idzie, redukcja to zadanie dla znawców tematu. Sprzęgło chodzi niezwykle ciężko, co miałem okazję sprawdzić „na sucho” bez jeżdżenia autem. Pneumatyczne hamulce wymagają zaś innego wyczucia niż w aucie osobowym, bo łapią bardziej brutalnie. 

łutututu!

Pomijam już, że fotel kierowcy jest śmiesznie mały i ledwo się na niego mieszczę – na szczęście nie musiałem prowadzić tego pojazdu. Kierowca zwrócił uwagę na działanie pneumatycznego wspomagania kierownicy: albo nie robi nic, albo rzuca kierownicą jak oszalałe. 

zabytkowa śmieciarka

Prędkość maksymalna to 75 km/h

Pojechaliśmy 70 km/h i był to już próg bólu jeśli chodzi o głośność. Podobnie było w kabinie mojego Carry: wypełniał ją prawie nieustannie nieznośny ryk, przy czym u mnie ryczała osiemsetka, a tutaj ryczy dwanaście litrów. Jedyna zaleta, że ryczą przy trochę niższych obrotach, więc dźwięk jest może znośniejszy, ale co najmniej równie głośny. Jakoś nie widziałem w filmie „Nie lubię poniedziałku”, żeby załoga polewaczki latała w specjalnych nausznikach ochronnych. Nie wyobrażam sobie też jazdy tym pojazdem w trasie. To zupełnie niedopuszczalne warunki pracy. I w tych niedopuszczalnych warunkach setki osób w okresie PRL ciężko pracowały w służbach komunalnych, ciesząc się zapewne, że w ogóle jest jakiś samochód, a nie brak samochodu albo konny wóz.

Po przejażdżce takim Skodo-Liazem człowiek nabiera szacunku do tych wszystkich, którzy musieli takimi (lub podobnymi) ciężarówkami przejeżdżać wiele kilometrów dziennie. Jeszcze śmieciarka to jest względnie znośna, bo zwykle jedzie bardzo powoli i często się zatrzymuje, ale polewaczka to już musiał być lekki hardcore. A jak się dobrze poszuka, to znajdą się i zdjęcia Skodo-Liazów RT w wersji „transport krajowy”, czyli otwarta paka + przyczepa. 

Zawsze miałem respekt dla służb komunalnych

Nigdy nie denerwuję się, jak śmieciarka zastawi na chwilę ulicę. Taką mają pracę i trzeba im pozwolić ją wykonywać w spokoju. Kierowca z Bysia, który jechał ze mną, potwierdził że inni kierowcy są wyrozumiali w stosunku do załogi śmieciarki. I dodał, że na szczęście nie musi jeździć Skodo-Liazem. Chociaż liczba pozytywnych reakcji na ten wóz jest nie do pobicia – żadne zabytkowe auto osobowe nie wzbudza takiej radości i uśmiechu jak idealna, pomarańczowa śmieciarka sprzed 40 lat. Przejażdżka była świetna, szkoda że dopiero w domu przypomniałem sobie, że w kieszeni kurtki miałem zatyczki do uszu…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać