Ciekawostki

Wysiadasz w Monte Carlo, a tu Ferrari F40. Polacy przejmują to miasto

Ciekawostki 09.04.2023 3148 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 09.04.2023

Wysiadasz w Monte Carlo, a tu Ferrari F40. Polacy przejmują to miasto

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski09.04.2023
3148 interakcji Dołącz do dyskusji

Spotkać Ferrari F40 zaparkowane przy ulicy – to nie zdarza się codziennie. Ale jeszcze większym zaskoczeniem było miejsce, z którego to Ferrari przybyło. 

Wysiadasz w Monte Carlo i idziesz na carspotting. To oczywiste, po to przyjeżdża się do tego miasta. Powiedzieć, że jest ono nieprzyjazne jeździe samochodem, to nic nie powiedzieć. Ulice są bardzo ciasne, cały czas idą pod górę lub w dół, nie ma co raczej liczyć na zbyt dużo miejsc parkingowych. Ewentualnie można szukać czegoś pod sławnym kasynem, ale tam zawsze napchane wozów w cenie wyższej niż pieniądze, które zarobisz w trakcie całego życia.

Już po stu metrach trafiasz na pierwszego egzotyka

W Monte Carlo posiadanie drogiego samochodu to nic szczególnego. Co innego, jeśli jeździsz Trabantem. Lamborghini może mieć każdy, a Trabanta? Poza tym zwracam uwagę, jak bardzo ta enerdowska limuzyna zyskała w Monte Carlo – chrom na lampach, chrom na zderzakach, kołpaki, wyjątkowy lakier. To jest Trabant dla bogatych.

Pod kasynem jakiś dziwny Aston Martin, to chyba Valkyrie

Ale potem zrobiło się jeszcze ciekawiej

Nie wiem czy jest na świecie inne miejsce, gdzie przypadkowo spotyka się Ferrari F40. Auto wyprodukowano w 1311 egzemplarzach i niedawno obchodziło ono swoje 35-lecie. Wszystkie zachowane F40 są szczegółowo skatalogowane, warte oczywiście wagony pieniędzy i raczej stane niż jeżdżone. Zdarzają się oczywiście jakieś pojeżdżawki właścicieli tych wozów, ale to znaczna mniejszość.

I tak sobie idziesz po tym Monte Carlo, a tu stoi sobie F40. Pierwsze wrażenie jest takie, że stoi na obszarze wyłączonym z ruchu, czyli jest zaparkowane w nieprawidłowym miejscu. Rzucasz więc żarcik że „haha, to pewnie Polak”.

ferrari f40

Tak, to Polak.

Tak naprawdę ta zatoczka służy do parkowania, a zamalowano ją po to, żeby nie parkował byle kto, a tylko mieszkańcy danego budynku. Zatem żart może nieudany, ale Ferrari F40 z Polski w Monte Carlo jak najbardziej prawdziwe. Jest to jednak o tyle dziwne, że nie znalazłem tego egzemplarza nigdzie w internecie. Owszem, jest „polskie F40” z tablicami z Katowic. W Polsce widywano też F40 z tablicami z Monaco (169X), nic jednak nie wskazuje na to żeby to był ten sam egzemplarz. Po Warszawie jeździło Ferrari F40 z tablicami ze Słowacji, ale to też jakieś inne.

Sprawdziłem tablice w UFG – auto ma polskie ubezpieczenie jako Ferrari F40

Sytuacja jest nietypowa, bo chyba udało się trafić na auto, którego wcześniej nie znaleźli spotterzy. To musi być ciekawa historia. Ciekawe też, czy to Ferrari ma coś wspólnego z Bugatti Veyron, które w swoim czasie jeździło po Wrocławiu z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Była też Carrera GT V10 i parę innych samochodów z tej półki. Widać we Wrocławiu jest paru zamożnych ludzi. A może to wciąż jeden i ten sam?

Fot. Michał W-K

Czytaj również:

Ktoś rozbił Ferrari F40. To wciąż lepiej, niż gdyby kisił je bezczynnie w garażu

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać