Przegląd rynku

9 samochodów, które niedługo znikną z rynku – który z nich warto jeszcze kupić?

Przegląd rynku 01.11.2019 254 interakcje

9 samochodów, które niedługo znikną z rynku – który z nich warto jeszcze kupić?

Piotr Barycki
Piotr Barycki01.11.2019
254 interakcje Dołącz do dyskusji

Oto 9 aut, które dobiegają do końca swojej obecności w salonach. Ile można przy ich zakupie zaoszczędzić, tylko dlatego, że akurat taki kształt nadwozia przestanie być niedługo modny?

Czego szukamy?

Samochodów, które niedługo będą miały lifting. Samochodów, które są skazane na wymarcie (czytaj: minivany). Samochodów, które niedługo doczekają się nowych generacji albo już się doczekały. Samochodów, które są na rynku zdecydowanie zbyt długo.

Biorąc przy tym pod uwagę, że szukamy zakupu rozsądnego, nie będziemy się raczej bawić w konfiguratory i oficjalne cenniki, chyba że w formie ciekawostek. Raczej przejdziemy od razu do ofert stockowych, żeby zobaczyć, ile faktycznie możemy zaoszczędzić.

I czy dana okazja jest prawdziwą okazją, czy może nie.

Alfa Romeo Giulietta

Alfa Romeo Giulietta, 1792 r., rycina na żwirze, koloryzowane.

Z góry przepraszam, jeśli się pomyliłem, i przed Giuliettą kolejne 9 lat rynkowej kariery i 365 kolejnych liftingów, ale jednak – to auto w tym wydaniu powinno zacząć powoli znikać z cenników włoskiej marki.

Zamiast tego niestety znikają te ciekawsze odmiany Giulietty. Najmocniejsza jednostka napędowa w tej chwili to 170-konny diesel, natomiast najmocniejsza benzyna ma zaledwie 120 KM. Nie można mieć też Giulietty z automatyczną przekładnią TCT w połączeniu z silnikiem innym niż wysokoprężnym. O napędzie na 4 koła nigdy natomiast nie było nawet mowy.

Zaprezentowana w 2010 r. Giulietta nie rzuca też na kolana wyposażeniem, a projekt wnętrza – może z wyjątkiem niezłych zegarów – nawet nie próbuje ukryć, że ma już swoje lata.

Najmniejsza obecnie Alfa Romeo ma natomiast swoje zalety. Po pierwsze, jak na Alfę przystało, nieźle jeździ. Jednocześnie, jak na Alfę nie przystało, niespecjalnie chce się psuć i jest po prostu sensownym, uczciwym autem kompaktowym.

Do tego dochodzi jeszcze cena. Najtańsze egzemplarze stockowe można kupić z rabatem ok. 8000 zł, za mniej niż 70 000 zł. I za te pieniądze mamy nowe auto kompaktowe, ze sporym jak na dzisiejsze czasy silnikiem benzynowym 1.4, 18-calowymi felgami, radiem z dotykowym ekranem, Bluetoothem, czujnikami parkowania, tempomatem, dwustrefową klimatyzacją automatyczną i jeszcze kilkoma gadżetami.

No i postawmy taką Giuliettę obok np. Scali – Włosi nadal jakoś się bronią (choć przód Giulietty woła o zmianę).

Skoda Octavia

Ok, jeśli ktoś szuka jak największego auta za jak najmniejsze pieniądze, to niech zignoruje Alfę Romeo Giuliettę. Oto… Skoda Octavia III za kolejne 3000 zł mniej. No, nawet 4000 zł mniej.

Tak, to auto jest kompletnie przerażające – nie ma nawet aluminiowych felg i wielofunkcyjnej kierownicy, a do tego pod maską ma silnik 1.0 115 KM, ale jest pojemne, ma klimatyzację (według opisu automatyczną, ale stawiam jednak na manualną), elektryczne szyby, czujniki parkowania z tyłu i jest na niego udzielany rabat w wysokości ok. 15 000 zł. Na tym tle kombi za 72 500 zł nie wygląda już tak porywająco, ale to wciąż trudna do pominięcia okazja, jeśli ktoś szuka woła roboczego bez przesadnego jakiegokolwiek luksusu czegokolwiek.

Po drugiej stronie (uwaga, miłego szukania – jest ponad 1000 nowych Octavii na Otomoto) rabaty są nawet jeszcze ciekawsze. 245-konna odmiana RS Challenge kosztuje 139 900 zł, podczas gdy powinna kosztować cennikowo o prawie 24 000 zł więcej. Szkoda tylko, że jest czerwona – powinna być szara.

Na modele pomiędzy gołym Active a wypasionym RS oczywiście też są zniżki. Style z dieslem możemy kupić o ponad 11,5 tys. zł taniej, a na benzynowego – za kolejnetysiące mniej.

Na cenniki wyprzedażowe lepiej przy tym nie patrzcie – nie uda wam się już zamówić nowej Octavii we własnej konfiguracji. Tzn. nowej Octavii III.

Lexus CT

Kolejny model po kompaktowej Alfie, który nie chce zejść ze sceny.

Debiutował 8 lat temu, wyposażony w układ napędowy z pierwszego Aurisa i… Aurisa już z nami nie ma, natomiast Lexus CT wciąż jest w ofercie. Chyba głównie po to, żeby można było kupić Lexusa – i to hybrydowego – za mniej niż 100 000 zł. Teoretycznie wprawdzie odmiana Elegance kosztuje 121 800 zł, ale przeceniono ją o 21 900 zł.

Co ciekawe, odmiany Prestige nie przeceniono w cenniku, więc jeśli ktoś chce, może zapłacić za takiego CT 161 900 zł. Nieśmiało może podpowiem, że lepiej chyba dopłacić trochę do A 35.

Trzeba się przy tym naprawdę spieszyć, jeśli z jakiegoś dziwnego powodu chcemy kupić Lexusa CT. Na Otomoto jest raptem 5 sztuk i… większość raczej w niezbyt porywających cenach cennikowych. Ok, możemy liczyć na lakier metalik gratis.

Idźmy dalej.

Citroen Grand C4 Spacetourer

To auto nie tyle niedługo doczeka się nowej odsłony, co raczej całkowicie zniknie z rynku. Klienci wolą SUV-y i… trudno mieć do nich o to pretensje. W końcu to ich pieniądze i ich wybory.

Jeśli ktoś jednak chce zapłacić mniej niż za SUV-a, a mieć więcej miejsca niż w SUV-ie, to Grand C4 jest świetną ofertą. Cennikowo kosztuje minimalnie więcej niż C5 Aircross, co już jest dobrym początkiem, ale zerknijmy na to, co mają dealerzy już gotowego.

Najtańszy nowy Grand C4 w ogłoszeniach kosztuje… 79 990 zł brutto. Spróbujcie znaleźć za tyle 7-osobowego SUV-a. I tak, niby 130 KM może nie zmienić tego auta w pożeracza autostrad, ale jeśli kupujemy rodzinne auto, to nie po to, żeby drzeć kolejne komplety opon.

A jeśli komuś 130 KM i bieda wersja nie odpowiadają, to za 115 000 zł ma 160-konnego diesla z 8-stopniowym automatem. Normalnie trzeba byłoby zapłacić ponad 130 000 zł.

Renault Talisman

Niedługo powinien doczekać się liftingu (właściwie to najlepiej już), ale raczej nie liczmy na potężne zmiany – ten model po prostu się na rynku przesadnie nie przyjął. Zresztą zerknijmy w ogłoszenia – na sprzedaż jest zaledwie 191 używanych i 78 nowych.

Wśród tych drugich można jednak znaleźć perełki. Przykładowo wersję Grandtour (kombi) w odmianie Intens (m.in. światła full LED) z 225-konnym silnikiem za 113 300 zł, czyli 25 050 zł taniej niż standardowo.

O dziwo brakuje natomiast szokująco tanich golasów, ale wystarczy zajrzeć do aktualnego cennika, żeby sprawdzić, z czego to wynika. Najtańsza odmiana Talismana to benzynowe TCe 160 za 112 900 zł. Tymczasem wśród gotowych ogłoszeń najtańszy jest niedostępny już 120-konny diesel. Z drugiej strony – 93 900 zł brutto za segment D z wysokoprężną jednostką? Ma to całkiem sporo sensu.

Mercedes GLA

mercedes glb 2020

Nie wiem, czy jest kupować modne auto wtedy, kiedy zaczyna wychodzić z mody, ale cóż – będzie przynajmniej tańsze.

O ile? Jest nieźle, nawet pomimo tego, ze następcy jeszcze nie pokazano. Przykładowo można trafić na auto za 118 000 zł zamiast 144 000 zł. Albo za 133 900 zł zamiast 158 650 zł.

Ewentualnie zawsze można kupić AMG 45 za prawie 50 000 zł mniej.

Volkswagen Golf

Volkswagen Golf R 2019 test

Tak, tak, tak, to samo co Octavia, ale też da się wyrwać względnie tanio/taniej, więc lecimy na szybko.

Według Volskwagena na Golfa powinniśmy dostać rabat w wysokości około 12 000 zł, co sprawiłoby, że za 63 160 zł dostaniemy auto z silnikiem 1.0 TSI 85 KM. Niby fajnie, ale poszukajmy czegoś ciekawszego – tym bardziej, że nie znalazłem ani jednego stocka w takiej cenie.

Znalazłem za to 115-konne kombi z kilkoma przyjemnymi dodatkami za 73 801 zł, czyli o prawie 17 000 zł taniej niż katalogowo.

Wpadłem też zupełnie przypadkiem na przecenionego o prawie 30 000 zł Golfa R kombi. To auto wprawdzie kompletnie nie wyglada, ale jeździ przecudownie. I przecudownie szybko.

Resztę z 1127 wcieleń Golfa na sprzedaż możecie sobie przejrzeć sami. Życie jest trochę za krótkie, żebym miał to robić.

Toyota Yaris

Nowa generacja już nadchodzi, ale póki co stara odmiana ma się całkiem nieźle. I ma w swojej ofercie wersję ostateczną według niektórych redaktorów Autobloga – hybrydę. Chcesz kupić jakiekolwiek auto? Lepiej kupić Yarisa Hybrid.

Cennikowo niestety promocje są raczej symboliczne. Najtańszy, 3-drzwiowy Yaris jest tańszy o zaledwie 3500 zł (40 000 zł, z drugiej strony – to prawie 10 proc.). Podobne rabaty dotyczą wersji najdroższych z silnikami benzynowymi. Święty Graal w postaci hybrydy jest z kolei tak święty, że na niego nie przewiduje się żadnych rabatów.

Jedyną znaczącą obniżką jest chyba wersja 5-drzwiowa 1.0 Active, która zamiast 51 500 zł kosztuje 46 500 zł. Ewentualnie to samo, ale z trzema drzwiami za 45 500 zł zamiast 50 500 zł. I to by było na tyle.

Cudów też nie spodziewajcie się na stockach – w przypadku najtańszych wersji można urwać może 1000 zł i lakier. Najtańsza hybryda to z kolei ponad 77 000 zł, czyli… piekielnie drogo (bazowa wersja Active cennikowo powinna kosztować 68 900 zł). Przy czym tu mamy do czynienia z niemal najwyższą wersją Selection, więc w rzeczywistości oszczędzamy około 1000 zł.

No nie zrobimy na Yarisie interesu życia, chyba że chodzi nam o kupno miejskiego auta, którym będą jeszcze jeździć nasze prawnuki.

Ford S-Max

Rzadki przypadek – zestawienie z dwoma minivanami i jednym SUV-em/crossoverem. Zwycięstwo samochodom mniej ładnym, ale bardziej praktycznym, daje Ford ze swoim S-Maxem. Model ten niedawno przeszedł nanolifting, ale chyba wszyscy wiemy, co go czeka.

Jeśli chodzi o zniżki cennikowe, to możemy liczyć na ok. 10 000 zł, niezależnie od wersji wyposażenia i silnikowej. Skoczmy więc przyjrzeć się stockom.

Wielkiego wyboru nie ma, bo aut (według Otomoto) jest tylko 46. Najtańsze prosto od dealera kosztuje przy tym 118 500 zł i jest odmianą Trend z silnikiem 1.5 165 KM i całkiem długą listą dodatków, w tym pakietem Gold X Plus za ok. 10 000 zł. Trudno tu jednak mówić o wielkim rabacie, bo w podobnej cenie była cennikowa odmiana z dodanymi wszystkimi opcjami.

Trochę lepiej wyglada to w przypadku droższych ofert. Tutaj przykładowo mamy wersję Titanium z 2-litrowym dieslem 150 KM, automatyczną przekładnią, kilkoma dodatkami i pakietem Platinium X za 144 900 zł. Według cennika promocyjnego powinna ona kosztować ponad 150 000 zł, natomiast tutaj mamy wyraźnie kilka tysięcy mniej.

Które auta z tej listy warto kupić?

Alfa Romeo, wiadomo.

Gdyby mi ktoś kazał wybrać cokolwiek z tej listy, pewnie poleciałbym do Citroena i Grand C4. Przynajmniej do momentu, kiedy nie zorientowałbym się, że zamiana 159 na Grand C4 byłaby po pierwsze trudnym do przeżycia szokiem wizualnym, a po drugie – wolę podobą roszadę dokonać gdzieś w okolicach 60 roku życia.

A który ze schodzących modeli wybralibyście wy? Może jakiś, którego nie ma na liście?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać