Ciekawostki

Wyprałeś klucz do Tesli w pralce? Nie ma strachu, powinien działać

Ciekawostki 20.08.2018 14 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 20.08.2018

Wyprałeś klucz do Tesli w pralce? Nie ma strachu, powinien działać

Adam Majcherek
Adam Majcherek20.08.2018
14 interakcji Dołącz do dyskusji

Pamiętacie historię pierwszej w Polsce Tesli Model S jeżdżącej po Warszawie jako taksówka? Wygląda na to, że jej właściciel przetestował właściwości wodoodporne jej kluczyka.

Kto nie wyprał kiedyś przypadkiem pieniędzy, dokumentów, albo klucza do auta razem ze spodniami, niech pierwszy rzuci kamieniem. Taka przygoda przytrafiła się m.in. jednemu z sympatyków Tesla Klub Polska. Na facebookowym profilu klubu pojawiła się informacja, że jeden z użytkowników wyprał swój klucz razem ze spodniami. Zrobił to porządnie – ustawił program na 1100 obrotów, z wirowaniem. Oczywiście gdy się zorientował było już po wszystkim – klucz był czysty i pachnący, ale to generalnie nie jest najistotniejsze w przypadku klucza do samochodu. Inna sprawa, że kiedyś nikt by się tym faktem nie przejmował – metalowe klucze, bez pilotów, przycisków i latarek były wszystkoodporne.

Po praniu okazało się, że akurat w przypadku kluczy na jakość Tesli nie ma co narzekać. Zdarza jej się kompletować wyposażenie auta na ślepo, ale klucze robi porządne. W komentarzach pod postem właściciel opowiedział, że wyprany klucz bez problemu otworzył oba bagażniki i gniazdo ładowania, ale do „odpalenia” napędu musiał się posłużyć aplikacją Tesli w smartfonie. Dwukrotnie skorzystał z tego rozwiązania, a potem klucz znowu zaczął działać w pełni. 

W internecie nie brakuje podobnych historii, ale nie zawsze kończą się one tak dobrze jak w tym przypadku. Czasem nie wystarczyło nawet długotrwałe suszenie i wymiana baterii. Ale w wielu przypadkach wyprany klucz dalej spełniał swoją funkcję. I sprawa dotyczy nie tylko Tesli – takie szczęście przytrafia się też posiadaczom innych aut, np. temu właścicielowi Corvetty.

To znaczne przeciwieństwo np. do pierwszych bezkluczowych kluczy Mercedesa, zwanych rybkami, z przełomu wieków. Te nie słynęły z jakości, potrafiły się rozpaść same z siebie, od noszenia w kieszeni. Albo przestać reagować na naciskanie przycisków, nawet gdy bateria wciąż była sprawna. A ile to narzekań było na pierwsze karty Renault – że takie duże, nieporęczne i łatwe do popsucia. 

Po co komu klucz? 

Dzisiaj coraz częściej mówi się o tym, że samochodowe klucze to przeżytek. Sukcesywnie będą je zastępować odpowiednie aplikacje w smartfonach. W czasach, gdy bez smartfona nikt nie rusza się z domu i można go wykorzystać np. do otwierania drzwi mieszkania, zastąpienie nim kluczyka do samochodu wydaje się być naturalnym rozwiązaniem. Szczególnie, że można by w ten sposób np. zdalnie udostępnić samochód na określony czas osobom trzecim. Trochę na podobieństwo rozwiązań stosowanych przez firmy carsharingowe.

Smartfon wykorzystywany jako klucz działa już np. w Teslach Model 3, a Musk obiecał w maju, że wprowadzi je także do wszystkich modeli S i X. Korzystając z Bluetooth samochód jest w stanie rozpoznać smartfon z odpowiednią aplikacją i pozwoli na dostęp do samochodu. A smartfon jest na tyle duży, że trudniej przeoczyć go wrzucając garderobę do prania.

A może jednak lepiej klucz?

Klucz w aplikacji ma jedną zasadniczą wadę – nie widać go na pierwszy rzut oka. Janusz Kaniewski – jeden z najbardziej znanych polskich projektantów – w wywiadzie dla magazynu Logo powiedział kiedyś, że w przyszłości posiadanie samochodu nie będzie dawało przyjemności, bo i tak nie będzie go gdzie zaparkować. Za to przyjemność ma dać np. posiadanie kluczyka od Ferrari – numerowanego, choćby za 100 tys. euro. Znaleźliby się tacy, którzy chcieliby go mieć choćby po to, by zagwarantować sobie powodzenie u poznanej w barze dziewczyny. W końcu po wypiciu drinka i tak wsiadaliby razem do taksówki. Aplikacja w smartfonie nie rzuca się w oczy. 

A że klucz może się rzucać w oczy pokazało choćby BMW produkując klucze, które wyglądają jak smartfony. Można dzięki nim wprowadzić auto zdalnie na miejsce parkingowe. Ale fakt faktem, do tej czynności można by z powodzeniem wykorzystać smartfona. Tylko wtedy w barze nikt by nie wiedział, że oto właśnie wszedł właściciel nowego BMW…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać