Wiadomości

Wypadek w Warszawie. Pędzisz 110 km/h po centrum miasta? Lepiej nie wrzucaj nagrania do internetu

Wiadomości 29.06.2020 431 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 29.06.2020

Wypadek w Warszawie. Pędzisz 110 km/h po centrum miasta? Lepiej nie wrzucaj nagrania do internetu

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk29.06.2020
431 interakcji Dołącz do dyskusji

…nawet jeśli to teoretycznie nie twoja wina. Wypadek w Warszawie uwieczniony w nowej kompilacji „Stop Cham” wzbudził wyjątkowo dużo emocji wśród widzów. Nie dziwię się.

Różne są zwyczaje związane z codzienną filiżanką kawy. Jedni palą przy tym papierosa (fuj). Inni czytają poranną prasę, oglądają telewizję albo nie przerywają pracy nawet na chwilę. A ja lubię, gdy przy każdym łyku towarzyszą mi przekleństwa, odgłosy klaksonów i dźwięki giętej blachy i tłuczonego szkła. To oznacza, że często przy piciu kawy oglądam nowe odcinki którejś z kompilacji nagrań z polskich dróg. Niby najbardziej lubię „Polskie Drogi”, ale wychodzą za rzadko. Wygrywa więc „Stop Cham”. Resztę raczej pomijam, bo ich autorzy tracą czas na dziwne filmiki, które trzeba oglądać pięć razy, by zauważyć, że gdzieś tam z przodu ktoś zmienił pas bez kierunkowskazu.

Obejrzałem właśnie nowy odcinek „Stop Chama”…

…i zwróciłem uwagę na tę samą sytuację, którą zauważyła też większość komentujących. Tytuł, hmm, „naczynia na wodę odcinka” jednogłośnie powędrował dziś do autora nagrania, które powstało na ulicy Puławskiej w Warszawie. Dokładniej – na jej początkowym, „miejskim” odcinku, biegnącym przez dzielnicę Mokotów. Start od 1:55.

Kierowca jadący z kamerą mocno się rozpędził. Koś w komentarzach podjął się już oszacowania jego prędkości na podstawie tego, jak szybko mija różne obiekty. Ja nie jestem dobry w obliczeniach, ale wygląda mi to na jazdę powyżej 100 km/h. Pewien komentator napisał, że musiało to być minimum 108 km/h lub więcej. Na Puławskiej w tym miejscu obowiązuje 50 km/h. Gdyby w którejś z bram ustawił się patrol z radarem, kierowca na pewno musiałby przesiąść się do tramwaju na trzy miesiące. Niestety, tym razem policji nie było. Szkoda – bo gdyby była, pewnie nie doszłoby do kolizji.

Autor nagrania nie dość, że jedzie za szybko, to jeszcze porusza się ciągle prawym pasem. Na tamtym fragmencie drogi to proszenie się o wypadek. Cud, że wcześniej nikt nie wyjechał z miejsca parkingowego ani z bramy. Wyjazd z niektórych z nich jest naprawdę trudny, bo po bokach stoją samochody i kierowca nie ma innego wyjścia, jak tylko powoli się wysuwać i modlić, żeby akurat prawym pasem nikt nie pędził 120 km/h.

Do kolizji doszło jednak na skrzyżowaniu.

Scenariusz był łatwy do przewidzenia nawet dla kogoś, kto ma problemy z kojarzeniem faktów. Kierowca Volkswagena Golfa III wyjeżdżał z drogi podporządkowanej. Prawdopodobnie niewłaściwie ocenił prędkość auta z kamerą, bo nie spodziewał się, że ktoś będzie tam tak gnał.

Samochód nagrywającego uderzył w Golfa. Dlaczego kierowca nie próbował omijania środkowym pasem? Patrząc po tym, ile czasu minęło od uderzenia do chwili, w której uczestników kolizji minęło Audi A4 jadące środkowym, można dojść do wniosku, że na pewno miał na to miejsce. Hamować też zresztą zaczął dość późno. Czyżby się zagapił? Trochę słabo, że zrobił to akurat podczas pędzenia 110 km/h po centrum miasta…

Czy to wina kierowcy Golfa?

Prawdopodobnie to on został ukarany mandatem. Wygląda na to, że kolizja nie była specjalnie groźna i raczej nic się nikomu nie stało (choć kierowcę VW pewnie boli szyja). Dlatego zapewne rozstrzygnięcie skończyło się na mandacie i punktach dla osoby z Golfa.

Sytuacja nie jest jednak taka prosta. Całkiem możliwe, że gdyby ten wypadek pochłonął ofiary, policja zajęłaby się sprawą w inny sposób. Kilka lat temu w podobnym miejscu – też na Puławskiej na Mokotowie – doszło do wypadku, w którym zginęły trzy osoby. Teoretycznie, wina była oczywista. Jeden samochód skręcał w lewo, drugi jechał na wprost drogą z pierwszeństwem. Tyle że ten jadący prosto, pędził – według ustaleń biegłych – aż 140 km/h. Sąd uznał, że kierowca samochodu skręcającego mógł nie spodziewać się wozu poruszającego się aż tak szybko. Za winnego uznano jadącego prosto. Trafił do więzienia.

Ciekawe, że autor nagrania z Golfem wrzucił je do internetu.

Być może jest przekonany o swojej niewinności. Może nawet celowo wjechał w Golfa, by dać jego kierowcy nauczkę? Tego oczywiście nie wiemy. Mam jednak podpowiedź dla wszystkich, którzy będą mieli kolizję podczas mocnego przekraczania prędkości. Darujcie sobie publikację nagrań na YouTube. Może obejrzy je ktoś z policji albo z ubezpieczalni i sprawi, że odpowiednie osoby zajmą się tą sprawą jeszcze raz?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać