Wiadomości

Wypadek! Dachowanie! Masakra! Nocne wyścigi! Policja: umarzamy

Wiadomości 29.03.2021 100 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 29.03.2021

Wypadek! Dachowanie! Masakra! Nocne wyścigi! Policja: umarzamy

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski29.03.2021
100 interakcji Dołącz do dyskusji

Wielki sukces. Udało się umorzyć sprawę groźnego wypadku, o którym pisaliśmy na Autoblogu.

Dwa samochody ścigały się nocą w centrum Warszawy. Doszło do groźnego wypadku. Jedno z aut dachowało i zniszczyło kilka innych pojazdów, jego kierowca musiał być wyciągany z wraku przez strażaków. Taka tam stłuczka. Policja początkowo ukarała sprawcę mandatem 500-złotowym, ale po fali oburzenia w mediach wszczęła sprawę o możliwe przestępstwo drogowe polegające na sprowadzaniu zagrożenia… wiadomo o co chodzi. Chodziło o to, żeby sprawca nie wykpił się mandatem, który można opłacić jednym banknotem, za spowodowanie demolki jak z amerykańskiego filmu.

Sprawa została umorzona

Policja mimo obejrzenia nagrań z monitoringu, przesłuchania świadków i ogólnie wykonania czynności policyjnych nie ustaliła, kto jechał drugim samochodem. Ergo nie da się stwierdzić, że był to wyścig, może po prostu wyprzedzanie nie pykło. W końcu to normalne, że samochód jadący 50 km/h po mieście po wypadnięciu z drogi koziołkuje i uszkadza inne pojazdy. To się dzieje codziennie. 

wypadek w warszawie

Rozumiem, że ustalenie kierowcy drugiego auta może być trudne

Ciekaw jestem, co zeznał sprawca wypadku, pewnie jego zeznania są utajnione. Na pewno powiedział, że z nikim się nie ścigał i w ogóle się nie znają. Moim zdaniem – pozwolę sobie na spekulację – wygląda to tak, że dwaj kierowcy Ubera (kto inny jeździ nocą po mieście białą Corollą?) ścigali się dla zabawy po Warszawie, a kiedy kierowca ciemnego samochodu zobaczył, że jego kolega właśnie wydachował, to na wszelki wypadek uciekł i tyle go widziano. Oczywiście sprawca będzie go krył, bo jakby się okazało, że się znali i po prostu się zabawiali, to mieliby postawione zarzuty prokuratorskie, a tak jeden dostał mandat, a drugi uciekł. I na szczęście sprawę można umorzyć. Z punktu widzenia policji to znaczny sukces, bo każde umorzenie sprawy to trochę pracy mniej. 

Kiedyś nie byłem zajadłym przeciwnikiem policji

Nadal nie jestem, ale coraz trudniej mi bronić funkcjonariuszy, zwłaszcza w sprawach związanych z moją branżą, czyli ruchem drogowym. Na kilka spraw, które sam miałem z policją, wszystkie zakończyły się umorzeniem z powodu braku dowodów, niemożności ustalenia sprawcy itp. Jedna rzecz, którą zgłosiłem w wakacje, tj. uszkodzenie mojego skutera i ucieczka z miejsca zdarzenia (mam tablice auta sprawczyni) nie ruszyła się do przodu ani o milimetr. Nagrany na kamerę sprawca uszkodzenia mojego Starleta, co miało miejsce w 2013 r. (!) nie poniósł kary, bo policja uznała, że nagranie, na którym widać jak kierujący Lanosem uderza w moje auto przy parkowaniu, nie jest dostatecznym dowodem w sprawie. I tak dalej, i temu podobne. I tutaj też to nie był żaden wyścig, tylko pan sobie spokojnie jechał, auto się przewróciło bo pośliznęło się na skórce od banana, i w ogóle nie ma o czym rozmawiać, mandat i możemy iść do domu. Tylko w instrybutor nieszczel. 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać