Felietony

„Wyborcza” rozpoczyna akcję „Dziękujesz-przegrywasz”

Felietony 31.03.2018 1420 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 31.03.2018

„Wyborcza” rozpoczyna akcję „Dziękujesz-przegrywasz”

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski31.03.2018
1420 interakcji Dołącz do dyskusji

Nie, to nie żart. Pani Marta Żakowska z magazynu Cities napisała felieton dla Gazety Wyborczej (działu warszawskiego), w którym domaga się, żeby piesi przestali dziękować kierowcom za ich zachowanie. Pamiętaj, przechodniu: dziękujesz-przegrywasz!

Czasem mam wrażenie, że stołeczny oddział Gazety Wyborczej opanowali trolle, którzy piszą teksty za wszelką cenę pokazujące miejskich aktywistów jako kompletnych idiotów, którzy zamiast mózgu mają wytwornicę ideologii i żywią się nienawiścią do samochodów. Trudno mi uwierzyć, że ktoś na poważnie mógł napisać takie słowa:

Kolejny pieszy kiwnął wczoraj znacząco głową na warszawskich pasach. Podziękował kierowcy samochodu za przepuszczenie go na zebrze. Niby dzień jak co dzień, a ja znowu się gotuję. Bo kiedy ostatnio widzieliście kierowcę dziękującego pieszemu za cokolwiek?

E, to słabe. Czytajcie dalej:

W mieście samochodów przejścia należą przecież do pieszych. Dlaczego więc tak wielu z nas dziękuje kierowcom, gdy ci tworzą nam warunki do bardziej komfortowego przechodzenia na drugą stronę, łaskawie nie wymuszając strachu przed rozjechaniem na zebrze i pierwszeństwa, podbiegania, schodzenia pod ziemię lub omijania jezdni górą?

DLACZEGO TAK WIELU Z WAS JEST UPRZEJMYCH?

Czy ktoś może mi odpowiedzieć na to pytanie, jak doszło do tego, że 45 lat komuny nie zdołało zamordować w ludziach ludzkiego odruchu uprzejmości, uśmiechu, podniesienia ręki i kiwnięcia głową? W krajach, w których komunizm naprawdę się udał, nikt nie dziękował nikomu za nic. W Związku Radzieckim raczej nie było czasu na uprzejmości – pomijając, że sytuacja pieszych była tam raczej fatalna.

A w takich Stanach Zjednoczonych? Jaki to straszny kraj. Była tam pani kiedyś? Ci debile uśmiechają się do siebie, mówią sobie „hi”, „how are you” i jeszcze w dodatku odpowiadają „fine!”. W Polsce też nie jest najlepiej. Jechałem kiedyś windą z jedną kobietą i ona jak wysiadała, powiedziała „dziękuję”. Wczoraj zamówiłem kebaba z dostawą do domu. Dostawca przywiózł go Seicentem. Dałem mu piątaka. Podziękował. Szybko, potrzebna jest pani Marta, która wytłumaczy mu, że nie powinien. Przecież to ideologicznie nieprawidłowe.

Dalsze hity z tekstu:

Kierowcy będą się stawać coraz wyraźniejszą mniejszością obciążającą większość poważnymi kosztami. Nie namawiam jak niegdyś jedna z sióstr zakonnych do rysowania samochodów zastawiających chodniki i trawniki, ale w ramach nieposłuszeństwa komunikacyjnego przynajmniej nigdy nie dziękujmy na pasach!

Dziękuję, że nie namawia pani do niszczenia mienia i działań niezgodnych z prawem. Czy mamy klaskać w geście aprobaty? „Nie namawiam do mordowania kierowców ani podpalania ich samochodów, ani zadawania im głębokich, krwawiących ran i patrzenia jak cierpią”: tak to mniej więcej brzmi. Niewiarygodne jest że można rozważać codzienne gesty uprzejmości przez pryzmat ideologii. Wiadomo jednak, że w takich właśnie drobiazgach ta ideologia najsilniej się manifestuje. Wszystko jest polityczne. Podziękowanie kierowcy za to, że się zatrzymał (choć często wcale nie musiał) wiktymizuje pieszego i stawia go w pozycji służalczej wobec opresyjnego samochodziarza: jak trzeba mieć skażony marksizmem umysł, żeby w ogóle wymyślić taką konstrukcję?

Ten kierowca, który dziś nas przepuszcza, jutro może być pieszym, którego my przepuszczamy.

Ja przepuszczam pieszych na pasach i niczego w zamian nie oczekuję. Jedni dziękują, inni nie. Obowiązku nie ma – każdy robi jak uważa. Ale jest mi miło, jak ktoś się czasem uśmiechnie albo kiwnie głową. To taki niewerbalny przekaz „wiem, że jesteśmy tu razem i wszyscy musimy jakoś ze sobą żyć”. Zamiast alienacji, jest to mały promyczek integracji, zasypywania wszelkich sztucznie wymyślonych podziałów między kierowców i pieszych. Z takim samym promyczkiem spotykam się jeżdżąc jednośladem, kiedy kierowcy zjeżdżają do boku, żeby pozwolić mi przejechać. Obowiązku nie ma, ale jest idea „share the road”, albo „wszyscy się zmieścimy”. Pani Marta wypożyczyła największą koparkę w Warszawie, żeby rów z nienawiścią między kierowcami i pieszymi pogłębić do samego płaszcza ziemi.

Wszystko działa najlepiej, kiedy wszyscy uczestnicy jakiejś aktywności wykazują się zrozumieniem i uprzejmością. Teoretycznie wystarczy trzymać się przepisów. Ale czasem oprócz przepisów są jeszcze ludzkie odruchy. Te ludzkie odruchy są nie do zniesienia dla aktywistycznych pomyleńców. Nawet ja wiem, że czasem można przejechać na rowerze przez pasy. Czasem trzeba zaparkować w głupim miejscu, żeby np. rozpakować ciężkie rzeczy. Zdarza mi się nie ruszyć na zielonym, żeby pieszy zdążył dobiec do autobusu. W myśl przepisów powinien stać i czekać. Ale to ja stoję, a on biegnie. I jeszcze mi dziękuje. A to debil.

Na szczęście Wyborcza ustami pani Marty ruszyła na wojnę z uprzejmością. Pamiętaj: dziękujesz-przegrywasz! Wchodź na jezdnię bez wahania, patrz na kierowców z pogardą i pielęgnuj aktywistyczną nienawiść.

A potem przegrywaj kolejne wybory. Nie mogę się doczekać.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać