Samochody używane / Klasyki

Wartburg ze świątecznego spotu Otomoto jest na sprzedaż. Szkoda, że tak drogo

Samochody używane / Klasyki 21.12.2021 86 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 21.12.2021

Wartburg ze świątecznego spotu Otomoto jest na sprzedaż. Szkoda, że tak drogo

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk21.12.2021
86 interakcji Dołącz do dyskusji

Wartburg 353, którego dziadek obecnej właścicielki kupił w Polmozbycie w 1983 roku, szuka nowego „opiekuna”. Musi być dość majętny.

Świąteczny spot Otomoto jest udany. Wszystko jest takie, jak powinno – rodzinne ciepło, nostalgia, wigilijny klimat, no i zabytkowy samochód. To Wartburg 353. Podobno Otomoto szukało odpowiedniego wozu wśród tych wystawionych na platformie. Warunkiem była pierwsza rejestracja przed 1989 rokiem i pozostawanie w rękach pierwszego właściciela. Pozycja „pierwszy właściciel” była zresztą zaznaczona przy wielu różnych autach, w tym takich jak Ferrari Testarossa i Lamborghini Countach. Czy osoby tropiące auta egzotyczne jeżdżące po ulicach PRL mogą już szykować się na noce nieprzespane z ekscytacji? Niestety, nic z tego. Sprzedający tamte wozy albo zaznaczyli, że są pierwszymi właścicielami w Polsce, albo wpisali, że odkupili auta za granicą od pierwszych właścicieli. Nici z Testarossy stającej kiedyś pod Pewexem.

Widoczny w spocie Wartburg 353 pochodzi z 1983 roku

Wartburg 353 na sprzedaż
Źródło: Otomoto. Autor: Ewa

Dziadek obecnej użytkowniczki miał go od nowości. Jak przystało na samochód z tamtych czasów, był oczkiem w głowie właściciela, a na początku swojej „kariery” – także sensacją na miarę całej okolicy, bo sąsiedzi przychodzili podziwiać lśniącego Wartburga.

Przez niemal 40 lat, Wartburg 353 pokonał tylko 73 tysiące kilometrów. Jest garażowany i utrzymywany w stuprocentowo oryginalnym stanie („no, może w 99,4%, bo dziadek sam uszył pokrowiec na kierownicę i tapicerkę tylnej kanapy” – pisze obecna użytkowniczka auta w ogłoszeniu). Podobno można już dziś wsiąść do niego i jechać na drugi koniec Polski.

Źródło: Otomoto. Autor: Ewa

Obecnie należy do pani Ewy, wnuczki pierwszego właściciela

Przekazał jej Wartburga w zamian za ciasto. To brzmi jak doskonały interes. Niestety, pani Ewa nie jest w stanie utrzymywać Wartburga w takim stanie, jakiego zapewne życzyłby sobie jej nieżyjący już dziadek. Nic w tym dziwnego. Utrzymanie tak starego wozu jest już w tych czasach wyzwaniem. Coraz trudniej o części i o mechaników, którzy umieją się zająć Wartburgiem. Również przejażdżki stają się coraz mniej przyjemne ze względu na gęstniejący ruch uliczny, do którego 353 ze swoimi osiągami i hamulcami już nie pasuje. Niemal nieuniknione są drobne awarie, które przecież nie wszyscy potrafią usunąć samemu. Nie każdy musi mieć na to wszystko czas, ochotę i pieniądze.

Źródło: Otomoto. Autor: Ewa

Dlatego decyzja o wystawieniu Wartburga na sprzedaż nie powinna dziwić. Ta rodzinno-motoryzacyjna historia – z jednej strony taka, jakich wiele, ale z drugiej jednak miła i krzepiąca – zmierza do końca. Oby szczęśliwego. Pani Ewa zaznacza, że szuka nie tylko nowego właściciela, co „opiekuna” auta, który będzie wiedział, jak należy właściwie traktować 353.

Trochę dziwi mnie tylko cena

Źródło: Otomoto. Autor: Ewa

Wynosi 25 000 złotych. Czy to sporo? Tak. Wartburg na pewno jest w niezłym stanie, ale jednak trudno nazwać go idealnym. Ma między innymi spore wgniecenie po prawej stronie. Podobne – albo i lepiej wyglądające – egzemplarze można znaleźć taniej. W przypadku pomarańczowego wozu z Wielkopolski opis jest krótki i chaotyczny (w tytule rocznik to 1978, w tabelce z danymi już 1987), ale cena rzeczywiście korzystna. Z kolei bardzo podobny do głównego bohatera tego tekstu – i stojący w prestiżowym towarzystwie dwóch Jaguarów, młodego i dorosłego – egzemplarz z Krakowa nie tylko wydaje się być w jeszcze lepszym stanie, ale i ma czarne rejestracje, dodające klimatu. Kosztuje połowę tego co sztuka z Wałbrzycha.

Z drugiej strony, Wartburg 353 za 25 000 zł jeszcze mnie nie szokuje

Źródło: Otomoto. Autor: Ewa

Na niemieckim portalu Mobile.de można znaleźć zaniedbane egzemplarze za 999 euro, ale większość Wartburgów jest droższa. Kosztują po 8, albo i 10 czy 12 tysięcy euro. Jak widać, za Odrą nostalgia za NRD trzyma się nieźle.

Wartburg za „ćwierć setki” nie jest też na tyle absurdalny, jak niektóre znane z przeszłości oferty aut z PRL. To najwyżej lekka, a nie gruba przesada. Poza tym, wiadomo – trzeba dopłacić za historię egzemplarza i za fakt, że zyskał świąteczną sławę. Może ktoś kupi go sobie pod choinkę.

Oby tylko nie był to pewien słynny kolekcjoner z Marek pod Warszawą.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać