Historia

Volvo 480, czyli być może najdziwniejszy model w historii marki, kończy 35 lat

Historia 30.05.2021 245 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 30.05.2021

Volvo 480, czyli być może najdziwniejszy model w historii marki, kończy 35 lat

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk30.05.2021
245 interakcji Dołącz do dyskusji

Ma szwedzki znaczek, ale zostało zaprojektowane i zbudowane w Holandii, zawieszenie dopracowali Brytyjczycy, a za silniki odpowiadają Francuzi. Oto Volvo 480: pierwszy przednionapędowy samochód w historii firmy. Kończy 35 lat.

Zawsze lubiłem Volvo 480. O ile nie jestem fanem większości z „klasycznych”, kanciastych modeli, bo uważam je za równie ekscytujące, co mycie zębów, o tyle nietypowe, odważne 480 to dla mnie jedno z najładniejszych aut w historii firmy. Właśnie mija 35 lat, odkąd pierwszy egzemplarz zjechał z taśmy produkcyjnej.

Spory zarzut pod adresem Volvo 480 był właśnie taki, że nie nawiązuje do większych modeli

volvo 480 historia

Jako pierwszy wygłosił je Jan Wilsgaard, czyli ówczesny szef designerów marki. Była to zła wiadomość dla grupy projektantów, zwłaszcza że o to, czyja wizja nowego modelu zwycięży, toczyła się prawdziwa walka. Jednocześnie nad swoim projektem pracowało zarówno biuro stylistyczne w centrali marki w Szwecji, jak i designerzy w kilku zewnętrznych firmach i w oddziale Volvo w Holandii. W końcu – mimo niezbyt pochlebnej opinii Wilsgaarda – wygrała propozycja z Niderlandów.

Jak mówił potem Robert Koch z holenderskiej filii, sprawa projektu 480 była prawdziwym „być albo nie być” dla tamtego biura i wszystkich jego pracowników. Gdyby wygrał inny projekt, wszyscy mogliby pewnie szukać sobie już nowej pracy.

Na szczęście się udało

volvo 480 historia

Na rynek trafił kompaktowy hatchback o dynamicznej, opływowej linii. Z tyłu zwracał na siebie uwagę dużą, przeszkloną tylną klapą, nawiązującą do legendarnego Volvo P1800. Powróciła po latach w świetnie wyglądającym modelu C30. Z boku wyróżniały się m.in podświetlane zamki w drzwiach. Z przodu: krzyk mody lat 80, czyli otwierane reflektory. Niektórym rysunek frontu kojarzy się nawet z… Ferrari Daytoną.

Volvo nie zapomniało też o kwestii, która zawsze była dla tej marki ważna, czyli o bezpieczeństwie. 480 było pierwszym europejskim samochodem ze zderzakami spełniającymi surowe, amerykańskie normy.

Cała sylwetka wyszła trochę podobna do jednego z głównych konkurentów, czyli Hondy Accord Aerodeck, ale chyba jednak zgrabniejsza. 480 rywalizowało też z modnymi, usportowionymi wozami w rodzaju VW Scirocco czy Forda Capri. Tak jak i tamte wozy, tak i 480 celowało przede wszystkim w klientów będących tzw. yuppie: czyli młodych i dobrze zarabiających, którzy lubią się ostro bawić i robić wrażenie na innych.

Dotychczas Volvo raczej nie kojarzyło się z zabawą

volvo 480 historia

Od lat 20. aż do czasu debiutu 480, wszystkie Volvo miały napęd na tył. W latach 80. na rynku amerykańskim marka próbowała się reklamować, podkreślając idący za tym sportowy charakter. W kampanii emitowanej w mediach za Oceanem, pisano, że „wszystkie auta znane ze swojego doskonałego prowadzenia, mają napęd na tył” i dodawano: „bolid Formuły 1 pewnie nie sprawdzi się do wożenia rodziny, ale Volvo już owszem”.

Angielscy dziennikarze opisywali za to niektóre modele marki – zwłaszcza 340 – jako „najnudniejsze na Ziemi”. Niezależnie od tego, kto miał rację, jedno było pewne: świat popularnej motoryzacji pędził w stronę napędów na przód i mimo swoich reklam, Volvo to widziało. Prace nad 480 trwały od końca lat 70.

Pod kątem prowadzenia, Volvo 480 spisywało się świetnie

volvo 480 historia

Szwedzi na spółkę z Holendrami chcieli, by ich pierwszy model FWD zapewniał dobre wrażenia z jazdy. Aby to osiągnąć, poproszono o pomoc specjalistów z Lotusa. Opłaciło się. Dziennikarze pisma Motor Sport po pierwszych jazdach pisali o „wspaniałym prowadzeniu w stylu aut z napędem na tył” i porównywali 480 z Mini, a Richard Bremner z Car Magazine wspomniał, że dotychczas Volvo jeździły tak, jakby ich konstruktorzy uznawali, że nie wypada odczuwać radości z jazdy, tak jak „nie wypada uwodzić zakonnicy”. Ale 480 wszystko zmieniło.

Nowy model ważył mniej niż tonę, a silniki 1.7 dostarczane przez Renault zapewniały dobry stosunek mocy (109 KM) do masy. Później dodano jeszcze mocniejszą wersję turbo (120 KM) i odmianę wolnossącą 2.0. Nie było diesli ani niczego naprawdę mocnego i z większą liczbą cylindrów, ale za to w opcji pojawił się czterobiegowy automat.

Volvo 480 było też chwalone za wnętrze

Cztery osobne miejsca, które można było niezależnie regulować, modne wzory tapicerki, a do tego nowoczesny jak na tamte czasy kokpit z oryginalną kierownicą, zaprojektowany przez Brytyjczyka, Petera Horbury’ego. Wnętrze Volvo 480 mogło się podobać.

Aby dopracować szczegóły, przed premierą 480 inżynierowie Volvo zapakowali wczesny egzemplarz do Jumbo Jeta linii KLM i polecieli do gorącej Australii. Przemierzali rozgrzane, bezkresne krajobrazy, by sprawdzić, czy pod wpływem słońca plastiki nie będą się marszczyć i czy klimatyzacja zachowa wydajność nawet w ekstremalnych temperaturach. Gdy wjeżdżali do miast, Volvo trafiało na zakrytą lawetę, by żaden ciekawski „szpieg” nie zrobił mu zdjęcia i nie sprzedał do prasy.

Niestety, mimo testów, jakość wykonania nie była najmocniejszą stroną Volvo 480

Holenderska fabryka, z której wcześniej wyjeżdżały pojazdy marki DAF, nie słynęła z doskonałej precyzji i ostrej kontroli jakości. Problemów przysparzały też dość zaawansowane jak na tamte lata, systemy elektroniczne, zwłaszcza te tworzone przez firmy Renault i Bendix.

„Volvo 480 było bardzo dobre wyposażone już w podstawowych wersjach. Miało dużo rozwiązań z zakresu praktyczności i komfortu. Wiele z nich było sterowanych elektronicznie, co mogło sprawiać pewne problemy z niezawodnością” – oto komentarz samego producenta na temat jakości kompaktowego modelu.

Między innymi z tego powodu, nie zostało dziś na rynku zbyt wiele egzemplarzy

Wóz produkowano od 1986 do 1995 r. Nabywców znalazło 76 375 aut, z czego ponad 22 tysiące (a więc niemal 30 proc. całości) trafiło do Wielkiej Brytanii, która była największym rynkiem zbytu 480-tki.

Klientów pewnie byłoby więcej, gdyby Volvo zdecydowało się na wprowadzenie 480 w wersji kabrio. Były takie plany. Wóz miał mieć pałąk za przednimi siedzeniami, chroniący podczas dachowania. Dlaczego się nie udało? Po pierwsze, przed premierą zbankrutowała firma karoseryjna, która miała współpracować przy budowie modelu. Po drugie, Volvo podobno do końca nie było przekonane, czy kabriolet zapewni odpowiedni poziom bezpieczeństwa. Ostatecznie projekt zarzucono. Powstały dwa egzemplarze. Jeden stoi z muzeum marki w Goteborgu. Drugi jest podobno ukryty w „sekretnym miejscu”.

Volvo 480 to interesujący pomysł na samochód klasyczny

Mimo że na rynku nie zostało wiele aut, kompaktowe Volvo z otwieranymi reflektorami nie jest bardzo drogie. W Polsce wystawiono na sprzedaż trzy rozsądnie wyglądające egzemplarze, za 16, 17 i 20 tysięcy złotych. W Niemczech ceny wahają się od tysiąca euro za wóz niezdatny do jazdy, aż po 22 tysiące euro za Volvo z przebiegiem 80 kilometrów, reklamowane jako „jak z fabryki”.

To dobrze jeżdżący, zwinny wóz, który jest relatywnie bezpieczny jak na swoje czasy i nadal wzbudza zainteresowanie na ulicy. Fani „prawdziwych”, kanciastych i tylnonapędowych Volvo być może nie lubią 480, ale to tylko dobrze, bo taka niechęć trochę hamuje wzrost cen.

Dlaczego napisałem, że 480 jest być może najdziwniejsze w historii firmy? Jak na swoje czasy, ten samochód był rewolucyjny dla marki: mniejszy, dobrze prowadzący się, ze sportowym charakterem i bardzo nietypową stylizacją, rzeczywiście odróżniającą się od innych aut stojących w tym samym salonie. Z jednej strony Volvo 480 wcale nie wygląda na swoje 35 lat. Z drugiej, stylistyka aż krzyczy „JESTEM Z LAT 80!”. Tęsknię za otwieranymi reflektorami.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać