Testy aut nowych

Tydzień z Volkswagenem T-Cross. Golf poczuł podniecenie na myśl o zbliżającej się podróży

Testy aut nowych 25.07.2019 219 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 25.07.2019

Tydzień z Volkswagenem T-Cross. Golf poczuł podniecenie na myśl o zbliżającej się podróży

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz25.07.2019
219 interakcji Dołącz do dyskusji

Volkswagen T-Cross dzieli platformę z Polo, ale ma szansę zdetronizować Golfa. Jest poprawny aż do bólu, szczególnie bólu oczu, zwłaszcza z pakietem Energetic Orange.

Warto tego T-Crossa porównać do Golfa – tak powiedział do mnie redaktor naczelny, gdy dostałem T-Crossa do testów. Świetnie – odrzekłem – bo moim zdaniem to może być nowy Volkswagen Golf. Lecz nie powiedziałem mu, że zjeździłem kiedyś Polskę wzdłuż i wszerz Golfem trzeciej generacji z benzynowym silnikiem o pojemności 1,4 litra mocnym na 60 mechanicznych koni i byłem z niego wielce zadowolony. Taki mam w głowie punkt odniesienia.

Nie dodałem również, że głęboko w rękawie mam ukrytą teorię na temat rozwoju motoryzacji i Golfa. Uwaga, wyciągam ją na światło dziennie – motoryzacja mogłaby zakończyć się na Golfie III. Koniec. No może nie na tej 60-konnej, tylko wersji 1.6, która miała 15 koni mechanicznych więcej. Po wprowadzeniu zakazu produkcji innych pojazdów branża motoryzacyjna nieco by podupadła, ale ile by nam to oszczędziło innych problemów.

Volkswagen T-Cross i Volkswagen Golf – porównanie wielkości.

Ta utopijna wizja bazuje na jednym odrobinę kontrowersyjnym założeniu – ludzie nie powinni niczego więcej chcieć od samochodu, niż to co daje im Volkswagen Golf. Niestety, gdy podstawowe potrzeby zostają zaspokojone, to pojawiają się ich warianty i chęć odróżnienia się od innych. I tak kręci się motoryzacja, aż wykręciła Volkswagena T-Cross, który ma wszystko co trzeba i jest kolejnym samochodem po Golfie, który po prostu jest rozsądnie kupić.

Ostrzegam, będę w tym tekście T-Crossa chwalił, mimo że wolałbym jeszcze pojeździć moim starym Golfem. Znalazłem w T-Crossie tylko jedną wadę, która zapewne przeszkadza tylko mi. T-Cross ma mnóstwo zalet, a przede wszystkim:

T-Cross jest SUV-em

No dobrze, crossoverem, ale wiadomo o co chodzi, teraz modne są samochody, w których siedzi się wyżej. Nie muszą nawet mieć zdolności terenowych. Poza tym, nigdy nie słyszałem o kliencie, który wyszedł z salonu rezygnując z zakupu, gdy sprzedawca powiedział mu: Proszę pana, ale to crossover, a nie SUV.

volkswagen T-Cross test
Kiedyś urosnę i będę jak tata.

Jest więc wysoko i ten kształt nadwozia daje T-Crossowi nad Golfem przewagę. Tego teraz chcą klienci i dostają kolejne wersje podniesionych pojazdów. Klienci najwidoczniej pragną też się wyróżniać, dlatego T-Cross otrzymał cztery pakiety stylistyczne do wyboru. Mnie trafił się Energetic Orange, który powodował eksplozję pomarańczu wewnątrz i na zewnątrz samochodu. Wściekłemu kolorowi nie oparły się nawet aluminiowe felgi. Taka wersja kolorystyczna bardzo podobała się mojej 7-letniej córce, ale wiecie, rozumiecie, jej ulubionym samochodem jest czerwony Fiat Uno. Coś jednak czuję, że nie pozostanie ona w swym guście odosobniona i energetyczny pomarańcz będziemy często oglądać na ulicach.

volkswagen T-Cross test

Zapewne możliwość zakupu odważnych wersji kolorystycznych utrudni rynkowe życie takim pojazdom jak Nissan Juke, czy Citroen C3 Aircross, których wiodącą cechą jest oryginalny wygląd. T-Cross najwyraźniej też chce taki być, ale i bez tego sobie poradzi. Z resztą, oprócz pakietów stylistycznych, to nie jest odważny design. Gdy sprzedaż dynamicznie ruszy i T-Cross stanie się nowym Golfem, trudno będzie się nim wyróżnić. W samochodzie dla ludu nie o to przecież chodzi. On ma sprawiać wrażenie, że jest najrozsądniejszym wyborem, a to T-Crossowi wychodzi dobrze.

T-Cross kosztuje mniej niż Golf

5-drzwiowa wersja Golfa według informacji na stronie to minimum 72 000 zł, choć Volkswagen oferuje obecnie 11 tysięcy rabatu na te pojazdy. Cennik Golfa na rok modelowy 2020 rozpoczyna kwota 91 090 zł i niedostępny jest żaden benzynowy silnik. T-Cross startuje zaś od 69 790 złotych z jednolitrowym, trzycylindrowym silnikiem benzynowym. Chyba łatwo tu wskazać zwycięzcę.

volkswagen T-Cross test
Silnik 1.0 T-Crossa nie wygląda imponująco, ale jeździ przyzwoicie.

W Golfie benzynowej wersji skonfigurować się nie da, ale dealerzy wciąż mają na swych placach benzynowe egzemplarze. Wersji z 85-konnym silnikiem 1.0 i pięciobiegową skrzynią biegów jest mnóstwo, lecz tylko część z nich ma cenę niższą bazowy T-Cross. I to tylko dzięki sporemu rabatowi.

volkswagen T-Cross test

Słyszę ten krzyk oburzenia w komentarzach, że porównuję samochód zbudowany na tej samej platformie co Polo do Golfa. Lecz krzykacze rzadko kiedy mają rację, dlatego muszą krzyczeć. Mikołaj od razu zauważył, że T-Cross oferuje zadziwiająco dużo miejsca, nawet więcej niż dzielący platformę z Golfem T-Roc. To sprawia, że nie tylko można go rozpatrywać jako alternatywę dla samochodu kompaktowego. On jest od kompakta lepszy, bo – patrz akapit wyżej – to  ̶S̶U̶V̶ crossover.

volkswagen T-Cross test

Mojemu staremu Golfowi nie mogłem zarzucić, że źle się prowadził, z tym biednym silnikiem jeździłem nawet po szczątkowo występujących autostradach. Może chociaż ten benzynowy karton mleka w T-Crossie zniechęci klientów?

Podstawowa wersja ma 5 biegów i 95 koni

To o 10 KM więcej od najsłabszego Golfa z dealerskiego placu. Bazowe T-Crossy również możemy spotkać u dealerów, widocznie 5-biegowa skrzynia biegów to nie jest wielki problem dla klientów. Większość tych samochodów może nigdy nie opuścić miasta, szósty bieg tylko dokłada niepotrzebnego wachlowania.

volkswagen T-Cross test
Najdziwniej wyskalowany prędkościomierz świata. Jak wcelować w 90 km/h?

Mój egzemplarz również był jednolitrowy (inne pojemności obecnie nie są dostępne), ale koni mechanicznych miał 115, a biegów sześć. I to właściwie była główna wada jaką zauważyłem w T-Crossie, nie sam szósty bieg, ale konieczność częstej zmiany biegów w mało przyjemnie pracującej skrzyni. Umówmy się jednak, że 99,99 proc. klientów żadnej nieprzyjemnej pracy nie zauważy. Biegi wchodzą dobrze, w ogóle trzeba się nieźle napocić żeby znaleźć obecnie jakiś nowy samochód, którego manualna skrzynia biegów działa źle. Ta z T-Crossa wydaje taki niepotrzebny dźwięk połączony z lekkim oporem, coś jak otwieranie puszki z pasztetem. Niby problemu nie ma, ale wolę skrzynię ze starego Golfa. Zainteresowani T-Crossem – dla których często będzie to trzeci samochód w życiu po 20-latach użytkowania jakichś marnych zastępstw Golfa – i tak powiedzą: O rany, jak tu wszystko tak fajnie leciutko chodzi.

volkswagen T-Cross test

I niech sobie chodzi i idzie byle dalej ode mnie. Ręczna skrzynia biegów jest w T-Crossie po prostu zbędna. Mogłaby zabrać ze sobą jeszcze tą okrutną dziurę występującą do 2 tysięcy obrotów, która sprawia, że samochód toczący się na dwójce prawie nie reaguje na wciskanie pedału przyspieszenia. Szkoda, że 7-stopniowa DSG wymaga wydania minimum 83 590 złotych i wyboru wersji Life. Lecz DSG w Golfie (z dieslem oczywiście) to koszt 119 790 złotych według cennika. To jedyne 36 200 złotych różnicy i kolejny argument za zakupem T-Crossa, gdy ktoś chce jeździć głównie po mieście. Po benzynowy automat Golfa trzeba udać się na dealerski plac i jest tam tylko jedna oferta niższa niż 83 590.

No właśnie, ale jak T-Cross jeździ?

Może słabiej niż Golf, telepie się na wybojach lub zdmuchuje go z drogi przy wyższych prędkościach? Nic z tych rzeczy. Prowadzi się tak jak powinien. Jeździłem nim po drogach ekspresowych i autostradach, nawet przy prędkości autostradowej T-Cross nie miał problemów z bocznym wiatrem czy nadążeniem za innym uczestnikami ruchu. Raczej mało kto go kupi do nawijania codziennie setek kilometrów po autostradach, ale w czasie wakacyjnych wyjazdów na pewno nikt nie będzie tym niewielkim silnikiem rozczarowany.

volkswagen T-Cross test
Ekran dotykowy, pokrętła tradycyjne. Nieźle.

Szczególnie przy dystrybutorze – moje średnie spalanie z autostrad i tzw. jazd wokół komina, uparcie oscylowało wokół 6 litrów. Rzekłbym, że to bardzo dobry wynik, który silniki Diesla czyni kompletnie nieopłacalnymi. Ile diesel by nie palił, to 6 litrów benzyny naprawdę da się przeżyć, a mało kto poza menadżerami flot dokonuje chłodnej kalkulacji opłacalności opartej o prognozowany przebieg i koszty serwisu.

To jak już wszystkich przekonałem, że Golf faktycznie z T-Crossem będzie miał ciężkie życie, to zajrzymy jeszcze do samochodu.

W standardzie jest nieźle

Jeździłem wersją Life – czyli środkową wersją wyposażenia – skonfigurowaną do ceny 97 890 złotych. Może nie być to cena, którą chce osiągnąć klient indywidualny, ale też nie powinien być rozczarowany, bo rzeczy, za które spodobał mi się T-Cross są niezależne od wersji wyposażenia.

volkswagen T-Cross test
Bagażnik T-Cross z opuszczoną podłogą.

Do gustu przypadł mi spory bagażnik, którego pojemność wynosi między 370 a 455 litrów i zależy od tego, czy opuścimy podłogę bagażnika i odsuniemy tylną kanapę. Mojej córce spodobał się przedni fotel, który ma mocowanie ISOFIX. Straciłem jeden argument, dlaczego ma nie jeździć z przodu. Wszystkie mamusie docenią, że prowadząc będą mogły mieć pod nosem swojego bąbelka. Przedni fotel ma również wysuwaną szufladę, która może służyć za podstawkę pod nogi. Za to fotel kierowcy ma wystający metalowy element, który od razu zahaczył o moją łydkę.

volkswagen T-Cross test

Wybaczyłem to T-Crossowi, podobnie jak wszyscy nabywcy wybaczą mu okrutnie twarde plastiki. Wystarczy zamówić pakiet stylistyczny żeby kolorami odwrócić uwagę od smutnego dźwięku jaki wydają, gdy się w nie postuka. Ale przynajmniej nie skrzypią, nawet przy przyjeżdżaniu przez nierówności, na których czeka na pasażerów niespodzianka. T-Cross nie ma strachołapek, nie ma za co się złapać przy wychyleniach nadwozia. Niezadowoleni będą emeryci, w których upatruje się grupy docelowej T-Crossa. Mogą mieć też trochę kwaśną minę przy dojazdach na działkę, na dużych nierównościach hałas nieprzyjemnie przenosi się do środka.

Wysunięta do przodu kanapa. Gdy jest wsunięta, miejsca jest sporo.

Nikt nie powinien za to narzekać na ilość miejsca w T-Crossie, ani na jego fotele. Długie siedzisko przednich foteli daje dobre podparcie nawet długim nogom. Tylna kanapa również zapewnia przyzwoity komfort jazdy. Nie przypominam sobie bym w Golfie III miał tam tyle miejsca. Ponownie muszę uznać wyższość T-Crossa.

Z rzadka w samochodzie prasowym można doznać tego z czym zetknie się klient w podstawowej wersji. Lecz w tym egzemplarzu witały mnie komunikaty z systemu multimedialnego, z którymi i on będzie miał do czynienia. Wybór kontaktu z książki telefonicznej głosem – skontaktuj się z dealerem, poszukiwanie Android Auto – skontaktuj się z dealerem. To gorsze niż zaślepki.

volkswagen T-Cross test

Bazowa wersja posiada Bluetooth, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, wszystkie szyby elektryczne, o klimatyzacji nie wspominając. Choć to, że w wersji T-Cross (tak oryginalnie nazywa się wersja bazowa) nie ma możliwości by dopłacić do skórzanej kierownicy to już jest trochę nie fair.

Nie mogę się przyzwyczaić się do pokładowej nawigacji, która podpowiada zawsze trzy warianty trasy do wyboru, ale nie pokazuje, którędy prowadzą dopóki się na któryś wariant nie zdecyduję. Mam ciągłe poczucie, że mogłem wybrać lepiej i ominęła mnie lepsza trasa. Takie nawigacyjne FOMO.

volkswagen T-Cross test

Pochwalić za to trzeba działanie systemów bezpieczeństwa, oprócz jednego z nich. W sumie dobrze, że monitorowania martwej strefy wymaga dopłaty. Działa on tak nadgorliwie, że przestaje się na niego zwracać uwagę, za to on zwraca uwagę chyba nawet na przydrożne latarnie i znaki. Aktywny tempomat jest za dopłatą, ale w standardzie otrzymamy system Front Assist z funkcją awaryjnego hamowania w mieście i system wykrywający pieszych. Wszystkie ułatwiają życie i oprócz tego od martwej strefy, dobrze odnajdują się w złożonej drogowej rzeczywistości. Tak samo dobrze odnajdzie się na rynku T-Cross.

T-Cross zamiast Golfa

Chciałbym się jeszcze do czegoś w T-Crossie przyczepić, by tak jak w przypadku elektrycznego Hyundaia Kona, nie wyszedł mi przepis na reklamowy folder. Ale naprawdę nie jest łatwo. T-Crossa ktoś bardzo dobrze wymyślił i wszelkie narzekania, to czepianie się o szczegóły, bo ludzie – Proszę Pana – to kupią i będą zadowoleni.

Na pocieszenie wszystkim tropiącym tajne przepływy finansowe między kontem bankowym Volkswagena a moim w zamian za przychylną recenzję, powiem, że T-Crossem nie byłem zachwycony. W ogóle nie ciągnęło mnie by nim sobie bez celu pojeździć, nie wzbudził we mnie kompletnie żadnych emocji. On ma być rozsądnym wyborem i dla wielu punktem docelowym w kolejnych zakupowych wyborach. Tak jak kiedyś końcowym przystankiem był dla wielu Volkswagen Golf.

volkswagen T-Cross test

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać