Wiadomości

Lepiej przyzwyczajcie się do tego dźwięku. Tak brzmi Volkswagen ID.3 (i przyszłość)

Wiadomości 15.12.2019 74 interakcje

Lepiej przyzwyczajcie się do tego dźwięku. Tak brzmi Volkswagen ID.3 (i przyszłość)

Piotr Barycki
Piotr Barycki15.12.2019
74 interakcje Dołącz do dyskusji

Choć akurat według niektórych osób w naszej redakcji brzmi to raczej jak odgłos mordowanych gdzieś w oddali mew. Aczkolwiek nasze skojarzenia nie mają nic do rzeczy – z roku na rok, powoli, bo powoli, ale jednak, takich dźwięków będzie na ulicach coraz więcej. 

Od razu zaznaczę, że jestem zdecydowanym przeciwnikiem przepisów, zgodnie z którymi samochody elektryczne muszą wydawać jakiekolwiek dźwięki. Jakby na sprawę nie patrzeć, to właśnie m.in. ich bezgłośna (ok – prawie bezgłośna) praca jest jednym z ich największych atutów. Gdyby przetaczający się nieopodal mojego domu wielogodzinny korek składał się wyłącznie z samochodów elektrycznych, pewnie nawet nie słyszałbym, że się tam tworzy i przejeżdża.

Niestety zdecydowano, że samochody elektryczne są… za ciche, więc muszą hałasować, żeby przypadkiem ktoś pod nie nie wpadł. Szkoda, wielka szkoda (że będą hałasować, a nie, że ktoś pod nie dzięki hałasowi nie wpadnie), ale daje to producentom nowe pole do popisu. Mogą dowolnie komponować dźwięki, które będą wydawać ich auta w określonych warunkach, bez ograniczania się jedynie do kompozycji wybuchowo-wydechowych.

I w przypadku ID.3, czyli elektrycznego odpowiednika Golfa, brzmi to tak.

Czy faktycznie podczas nagrywania tego utworu ucierpiały jakieś mewy? Tego niestety nie wiadomo. Wiemy natomiast, że kompozycja została stworzona przy współpracy z kompozytorem Lesliem Mandokim. Wiemy też, że elektryczny ID.3 będzie ją odgrywał podczas ruszania, cofania, a także podczas jazdy z prędkością do 30 km/h.

Powyżej tej prędkości auto ma być już tyle słyszalne (m.in. hałas z opon), że dodatkowe dźwięki nie będą potrzebne. Przynajmniej na zewnątrz – w środku odgłosy te mają się pojawiać zawsze i mają być uzależnione od prędkości oraz poziomu wciśnięcia pedału przyspieszenia. Co w sumie nie jest takie nierozsądne, bo samochody elektryczne mają to do siebie, że bardzo łatwo i bardzo szybko można w nich przekroczyć dozwoloną prędkość, nawet nie mając o tym pojęcia.

A co na to inni?

Swoje propozycje w kategorii robienia hałasu już od dawna ma Nissan. Przykładowo tutaj starszy Leaf:

Tutaj ta sama firma, ale z trochę nowszym i przyjemniejszym dla ucha dźwiękiem:

Tutaj z kolei BMW i efekty współpracy tej marki z Hansem Zimmerem:

Audi? Już lata temu miało swój zestaw dźwięków:

A teraz ma oczywiście nowy:

Porsche? Tak, Porsche kasuje nawet za lepszy dźwięk 500 dolarów:

I jeszcze EQC. Słychać tutaj zresztą różnicę między hałasem generowanym przez samochód z silnikiem spalinowym, a przez auto elektryczne… nawet wyposażone w dodatkowy generator dźwięku.

I tutaj pojawia się pytanie.

Z jednej strony dźwięk silnika to element tak charakterystycznych dla niektórych marek/modeli, że czasem bez patrzenia jesteśmy w stanie rozpoznać, co właśnie koło nas przejeżdża. Przeniesienie tej różnorodności do samochodów elektrycznych wydaje się więc jak najbardziej naturalne.

Z drugiej strony – od samego przesłuchania tych kilku nagrań z wyciem, piszczeniem i szuraniem człowiek zastanawia się, jak będzie brzmieć miasto, w którym jeździć będą tysiące takich aut. Choć pewnie i tak akustycznie będzie lepiej, niż gdyby wszystkie te auta były np. dieslami (nie, pięciocylindrowe diesle nie brzmią dobrze, przestańmy napędzać to kłamstwo).

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać