Wiadomości

A gdyby tak rzucić wszystko i… zamieszkać w Volkswagenie? Oto Volkswagen Grand California

Wiadomości 10.08.2018 50 interakcji

A gdyby tak rzucić wszystko i… zamieszkać w Volkswagenie? Oto Volkswagen Grand California

Piotr Barycki
Piotr Barycki10.08.2018
50 interakcji Dołącz do dyskusji

Dwie sypialnie, salon, przestronna łazienka z prysznicem, kuchnia z wyposażeniem i doskonała (bo dowolna) lokalizacja – nie, to nie najczęściej klikane ogłoszenie dotyczące sprzedaży mieszkania. To opis nowego Volkswagena.

Dokładniej nowego Volkswagena Grand California – sześciometrowego kampera, którego swobodnie można nazwać domem na kołach.

Dom nigdzie nie pojedzie. Volkswagen Grand California – pojedzie wszędzie.

Różnice w stosunku do zwykłej Californi są spore. O ile mniejszy model bazuje na Transporterze T6 i jest raczej weekendowym kamperem, o tyle odmiana Grand bazuje już na Crafterze i ma niemal wszystko, co chciałoby się znaleźć w samochodzie na długie podróże. Bardzo długie.

Przede wszystkim w Grand Californii znajdziemy w pełni wyposażoną łazienkę. Jest tutaj prysznic, toaleta, rozkładana umywalka, półki i schowki, zbiornik na wodę (110 l), a także sterowane czujnikiem ruchu oświetlenie. Prysznic możemy też brać poza autem – odpowiednie złącze zostało wyprowadzone z tyłu samochodu.

Volkswagen zapewnia przy tym, że łazienka jest przestronna, ale lepiej traktować to z przymrużeniem oka. Łączne wymiary tego pomieszczenia wynoszą 80×84 cm, czyli mniej niż przeciętne kabiny prysznicowe w mieszkaniach. Choć z drugiej strony lepsze to niż regularne szukanie stacji benzynowych czy odpowiednio wyposażonych parkingów.

A skoro na wyposażeniu jest łazienka, to powinna być też i kuchnia. I jest – z dwupalnikową kuchenką gazową, 70-litrową lodówką z zamrażalnikiem, zlewem, szafkami z szufladami i schowkiem na naczynia oraz inne drobiazgi.

Salon? Jasne – wystarczy odpowiednio obrócić wszystkie fotele.

Sypialnia? Oczywiście. Możemy skorzystać albo z łóżka w tylnej części pojazdu albo z opcjonalnego łóżka piętrowego (choć to propozycja raczej dla mniejszych osób lub dzieci). Ta druga opcja jest o tyle ciekawsza, że rozpościerać się będzie nad nami niebo, obserwowane przez okno dachowe.

Wszystkie pozostałe okna możemy natomiast bez problemu zasłonić – każde z nich wyposażone jest w dedykowany system rolet i zasłon.

Zimno nie będzie. Nudno raczej też nie.

Bazową wersję Grand Californi można będzie oczywiście mocno doposażyć, zarówno w dodatki podróżne, jak odrobinę bardziej osobowe.

Na liście dostępnych opcji znajdzie się m.in. antena LTE oraz telewizyjna, panele słoneczne, ogrzewanie elektryczne wykorzystujące spalinowy generator (domyślnie gazowe), dodatkowa klimatyzacja, stolik piknikowy z krzesłami, czy uchwyt na rowery. Skorzystać też będzie można z szeregu systemów bezpieczeństwa, które znamy z Craftera – m.in. adaptacyjnego tempomatu, monitorowania odległości czy martwego pola.

W tym momencie Grand Californii brakuje więc tylko jednego – ceny, którą poznamy dopiero za jakiś czas. Tanio raczej nie będzie, bo już podstawowa Califronia zaczyna się od 127 tys. zł, a w najwyższych wersjach kosztuje ponad 200 tys. zł. Większy i lepiej wyposażony (łazienka!) Grand California na pewno będzie wymagał wyraźnej dopłaty.

Pytanie tylko, czy samochód, który przez długi czas można traktować jako mobilny dom, może być w ogóle za drogi? W tej chwili, gdybym miał wybrać jedno auto, którym jeździłbym zawsze i wszędzie do końca życia, umieściłbym Grand Californię bardzo, bardzo wysoko na mojej liście. Bo może i Panamera Sport Turismo jest w porządku, ale gdzie w niej zjeść obiad?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać