Przegląd rynku

Używane samochody premium z gwarancją – sprawdzamy oferty dealerskich programów sprzedaży

Przegląd rynku 18.04.2019 53 interakcje

Używane samochody premium z gwarancją – sprawdzamy oferty dealerskich programów sprzedaży

Piotr Barycki
Piotr Barycki18.04.2019
53 interakcje Dołącz do dyskusji

Nowe samochody premium odstraszają ceną. Używane – kosztami eksploatacji, brakiem gwarancji i często nieznaną historią. Czy da się jakoś obejść te problemy? Największe marki premium w Polsce mają na to gotowe rozwiązanie.

Jest nim – przynajmniej w teorii – program sprzedaży certyfikowanych, sprawdzonych egzemplarzy, na które dostajemy krótszą lub dłuższą gwarancję, którą dodatkowo możemy jeszcze przedłużyć. W niektórych przypadkach możemy też bezpośrednio u dealera sfinansować zakup takiego auta.

Jak to dokładnie wygląda, jak działa i czy ma sens? Sprawdźmy.

Uwaga: nigdy i nigdzie nie należy kupować używanego auta z pominięciem własnych oględzin czy weryfikacji jego stanu.

BMW – BMW Premium Selection

Propozycja BMW jest jedną z najdłużej obecnych na rynku, do tego jedną z najbardziej kompletnych.

Kupując samochód z tego programu otrzymujemy 24 miesiące ochrony gwarancyjnej na wszystkie elementy mechaniczne i elektroniczne (opcjonalnie BMW Assistance), a także gwarancję braku konieczności serwisowania przez 6 miesięcy lub 10 000 km. Czyli kupujemy i przez co najmniej 6 najbliższych miesięcy po prostu jeździmy i lejemy paliwo.

Auta z programu BMW Premium Selection są też szczegółowo sprawdzane przed wystawieniem odpowiedniego certyfikatu i posiadają pełną historię serwisową. Nie powinniśmy się więc obawiać chociażby o wskazania licznika czy o to, że auto uczestniczyło w jakiejkolwiek poważnej kolizji. Jeśli cokolwiek działo się z autem – nawet jeśli chodziło tylko o malowanie zderzaka przy parkingowym obtarciu – będziemy o tym wiedzieli.

Obecnie po przekierowaniu ze strony programu Premium Selection trafiamy na listę 1126 egzemplarzy, ale niestety trzeba uważać – nie wszystkie z nich należą do programu. Musimy zaznaczyć dodatkową opcję filtrowania, która ogranicza listę wyników do 652 pozycji. Nie jest źle. Wyrzućmy jeszcze z listy Mini (też bierze udział w programie) i zostaje nam 607 trafień.

Najtańsze wystawione auto to w tym momencie BMW serii 5 generacji F10, kosztujące brutto 59 900 zł. 520d pochodzi z 2011 r. (więc ograniczenie do 5 lat najwyraźniej nie obowiązuje) i ma ponad 186 tys. km przebiegu (więc nie obowiązuje już przebieg do 120 tys. km). Lista wyposażenia może i nie powala, ale jest sportowa kierownica, 3-strefowa klimatyzacja, roleta tylnej szyby, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, sportowa skrzynia biegów i większa nawigacja.

Najtańszy SUV (choć w tym przypadku raczej podniesione kombi), czyli X1 w wersji 20d z napędem na obie osie, kosztuje niewiele więcej, bo 64 900 zł. Też ma pod maską dwulitrowego diesla, też wyprodukowano je w 2011 r., ale przejechało o niecałe 20 tys. km mniej.

W przypadku niektórych samochodów, jak np. BMW serii 1 118i, można zamówić albo zarezerwować samochód bezpośrednio przez stronę internetową. Przy czym Zakup jest w tym przypadku Wnioskiem o zakup, wymagającym wpłaty opłaty rezerwacyjnej, która później zaliczana jest na rzecz końcowej płatności. Wygodne.

Jeśli szukamy natomiast czegoś większego i bardziej praktycznego, to najtańsze BMW 3 Touring kosztuje obecnie 85 tys. zł brutto (69 tys. zł netto). Ma 5 lat, przebieg 82 tys. km i dwulitrowy silnik wysokoprężny o mocy 143 KM, łączony z automatyczną, 8-biegową przekładnią.

Najtańsza Piątka Touring to z kolei 99 tys. z dopiskiem bez odliczenia VAT. Auto ma 5 lat, 132 tys. km przebiegu i oczywiście dwulitrowego diesla pod maską.

Oczywiście w Premium Selection są nie tylko tanie samochody – na szycie listy jest obecnie przykładowo najnowsze BMW serii 5 w wersji M5 Competiton za 639 900 zł. Tuż za nim jest BMW M850i xDrive (599 tys. zł) i 740d xDrive (598 tys. zł).

Tyle że tutaj mówimy już o kwotach kompletnie absurdalnych dla większości kupujących. Jeśli ktoś natomiast zastanawia się, czy kupić nową Octavię, czy może spróbować czegoś lepszego, to tych kilka Trójek w ofercie wydaje się ciekawą opcją. Tym bardziej, że nie dość, że mamy pełną gwarancję co do ich historii, to dodatkowo możemy je jeszcze sfinansować w łatwy sposób.

Volvo – Volvo Selekt

Również doskonale znany na polskim rynku program sprzedaży certyfikowanych samochodów używanych. Dodatkowo z opcją wymiany zakupionego auta w ciągu 30 dni od zakupu lub przed przejechaniem 1500 km.

Co poza tym oferuje Volvo Selekt? Podobnie jak w przypadku BMW gwarancją lub ubezpieczeniem objęte są kluczowe mechanizmy i układy elektryczne, przy czym gwarancja obowiązuje przez 12 miesięcy i nie ma limitu kilometrów. Auta objęte są też 12-miesięczną usługą Assistance, które funkcjonuje na terenie całej Unii Europejskiej.

Oczywiście samochody przed sprzedażą są dokładnie sprawdzane (według Volvo – 100 punktów kontrolnych), a jeśli coś wymaga wymiany, serwis przebiega z wykorzystaniem oryginalnych części Volvo. Przy okazji do ustawień fabrycznych resetowane jest całe oprogramowanie pokładowe.

Volvo ma przy tym opcję finansowania zakupu samochodów używanych.

W czym możemy wybierać? Internetowa strona Volvo Selekt pokazuje, że do wyboru jest w tym momencie 237 pojazdów z tego programu.

Najtańsze jest Volvo V40 z silnikiem D3, w dość ciekawej wersji – Cross Country, a do tego Ocean Race. Przebieg – 106 tys. km, data produkcji – 2015 r., cena – rozsądne 65 888 zł brutto.

Jeśli szukamy czegoś większego i bardziej praktycznego, to musimy przewinąć kilkanaście egzemplarzy V40, aż dotrzemy do V70 trzeciej generacji. Jest z 2014 r., pod maską ma oczywiście 181-konnego diesla, ale ciekawostką jest przebieg – śmieszne 56 610 km. Cena jest wprawdzie odpowiednio wysoka (89 900 zł), ale pamiętajmy, że mowa o wielkim, wygodnym kombi z wielkim bagażnikiem. Do tego z pomijalnym przebiegiem, a w cenie nowej, kiepsko wyposażonej Octavii.

Jeśli natomiast odwrócić sortowanie według ceny, to na samym początku listy znajdują się głównie egzemplarze XC90. Chociażby odmiana T8 R-Design z 7-miejscami na pokładzie za 339 900 zł, albo tańsza o 30 tys. zł wersja Inscription z dieslem D5.

Za moje ulubione Volvo, czyli V90 Cross Contry, w najdroższej opcji trzeba zapłacić 267 000 zł – i tak dużo taniej, niż musielibyśmy zapłacić w salonie, a przebieg to tylko 27 345 km.

Sporo jest też oczywiście zwykłych V90 (w tym w świetnej wersji R-Design) i S90. Przy czym ciekawa sprawa – momentami między dwa S90 potrafi wcisnąć się cenowo… XC40. Cóż.

Audi – Audi Select Plus

Właściwie to Audi select :plus, ale może nie zajmujmy sobie tym głowy.

Program certyfikowanych używanych samochodów Audi teoretycznie wygląda bardzo podobnie do tych Volvo i BMW. Samochody są badane w 117 punktach kontrolnych, mają sprawdzony i potwierdzony przebieg (maksymalnie 150 tys. km), mają kompletną historię serwisową, nie mogą być starsze niż 5 lat, a do tego są objęte dodatkową gwarancją. Wybrane auta otrzymują aż 3 lata bonusowej gwarancji, natomiast pozostałe – rok.

Oferowane jest też finansowanie (kredyt lub leasing), można dokonać jazdy testowej, a jeśli zdecydujemy się na zakup – możemy zostawić w rozliczeniu nasze obecne auto.

Do samochodów z programu Audi Select Plus można dokupić pakiety assistance, obejmujące m.in. wymianę części na nowe.

W tej chwili w ofercie znajdują się 494 pojazdy, przy czym najwięcej, bo aż 163, jest modelu A6. Drugie miejsce zajmuje A7 )87), natomiast trzecie – Q5 i A3 (po 65 egzemplarzy).

Od czego zaczyna się cenowa lista? Od Audi A1 Sportback za 55 501. Ma cztery lata, prawie 44 tys. km i… manualną skrzynię biegów. Tak sobie, jeśli chodzi o premium. Trzeba przy tym jednak przyznać, że jeśli chodzi o prezentację dodatkowego i standardowego wyposażenia sprzedawanych aut, to serwis Audi jest zdecydowanie najlepszy.

Trochę droższe jest A3 Sportback z automatyczną przekładnią. Ma niezbyt mocny silnik (125 KM) i napęd tylko na przednią oś, ale za to ma tylko 3 lata z kawałkiem, 1 właściciela, niecałe 90 tys. przebiegu i całkiem przyzwoite wyposażenie dodatkowe.

Najtańszy SUV pojawia się w cenie 88 888 zł. To Audi Q3 napędem na obie osie, dwulitrowym TDI o mocy 177 KM i przekładnią S tronic. Co ciekawe, przez trochę ponad 5 lat przejechało zaledwie 44 tys. km i ani razu nie zmieniało właściciela. Czyli jest… prawie nowe.

Jeśli chodzi o A4, to za najtańszy egzemplarz z 2015 r. trzeba wydać 97 900 zł – ten również ma mniej niż 50 tys. km przebiegu. Za 2 tys. zł więcej możemy kupić świeższą wersję z 2016 r., a przebiegiem poniżej 60 tys. km. Trochę tylko szkoda, że pod maską jest nieco słaby, 150-konny silnik benzynowy.

A co jest najdroższe, poza błędnie opisanym ceną Audi A3 za 1,5 mln zł? Do wyboru mamy Albo Audi R8 V10 za 779 tys. zł, albo A8 50 TDI z przedłużonym rozstawem osi za 589 tys. zł. Jeśli chcemy oszczędzić i mamy psa – o 10 tys. zł taniej kosztuje RS6 Avant Performance. I przejechał przy tym zaledwie 6000 km…

Mercedes – Mercedes-Benz Certified

Najnowszy gracz na polskim rynku – program wprowadzono bowiem… przedwczoraj.

Warunki, ponownie, są podobne do tych, które oferuje konkurencja. Samochód z programu Mercedes-Benz Certified może mieć maksymalnie 6 lat i 150 tys. km przebiegu oraz oczywiście kompletną historię serwisową. W momencie zakupu otrzymujemy gwarancję na minimum 24 miesiące (z opcją przedłużenia), przegląd okresowy ważny minimum 3 miesiące lub 3000 km, a także assistance na terenie całej Europy i opcję podpisania dodatkowej umowy serwisowej. Póki co do programu przystąpiło 8 dealerów. Oczywiście dostępne są też wszystkie opcje finansowania.

W tej chwili wyszukiwarka na stronie Mercedesa nie pozwala niestety odfiltrować pojazdów, które nie należą do programu, ale proste filtrowanie według najprostszych kryteriów (wiek i przebieg) daje nam 119 rezultatów. Niestety dalej trudno stwierdzić, który samochód będzie objęty dodatkową gwarancją, a który nie.

Zamiast więc zgadywać, zajrzyjmy może do jednego z dealerów biorącego udział w programie – Mercedes-Benz Sosnowiec. Na Otomoto oczywiście nie ma dodatkowego pola dla samochodów certyfikowanych, ale można próbować rozpoznać je… po tablicy rejestracyjnej z właściwym logo.

Szukając w taki sposób można trafić chociażby na GLA 200 z 2018 r., z silnikiem 1,6 o mocy 156 KM, automatyczną skrzynią biegów, napędem na jedną oś i symbolicznym przebiegiem 15 tys. km. Niestety cena też jest słuszna – za GLA trzeba zapłacić aż 126 tys. zł brutto.

Niewiele droższa jest dużo bardziej praktyczna klasa C w wersji kombi, z tym samym silnikiem. Również pochodzi z 2018 r. i również ma niewielki przebieg – niecałe 20 tys. km. Ale za 133 tys. zł to chyba zdecydowanie lepszy zakup od GLA.

Najchętniej chyba jednak sięgnąłbym głębiej do kieszeni i wyjechał z salonu tym Mercedesem klasy E. Przebieg – zaledwie 28 tys. km. Silnik – bardzo udane 20 d. W środku wprawdzie trochę wieje golizną (brakuje nawet touchpada), ale hej – to w końcu klasa E!

Jeżeli jednak dla kogoś klasa E z podstawowym wyposażeniem to zbyt mało, to zawsze jest jeszcze klasa S. W tym wypadku z rewelacyjnym 400 d, śmiesznym jak na takie auto przebiegiem 16 tys. km i całkiem przyjemnym wyposażeniem. Cena? 429 000 zł, co w porównaniu z ceną nowego można traktować jako dobrą okazję.

To jak – warto?

Zainteresować się – zawsze. Tym bardziej, że cała procedura w większości przypadków nijak nie różni się od zakupu nowego samochodu.

Oczywiście, to nie będzie auto nowe. Już pomijając to, że ktoś w nim siedział (i może nie tylko), a do tego skonfigurował je według własnych potrzeb, to po prostu to i owo już się w nim zużyło. A choć mamy gwarancję, to przecież ta nawet w nowych pojazdach nie obejmuje standardowego zużycia większości elementów. W końcu więc przyjdzie zapłacić za serwis samochodu premium, wykorzystując do tego – przeważnie – części w cenie premium…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać