Felietony

Zabranie prawa jazdy to nie kara, tak jak jego wydanie to nie nagroda

Felietony 13.05.2020 597 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 13.05.2020

Zabranie prawa jazdy to nie kara, tak jak jego wydanie to nie nagroda

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski13.05.2020
597 interakcji Dołącz do dyskusji

Rzecznik Praw Obywatelskich staje w obronie kierowców, którym decyzją administracyjną zawieszono uprawnienia do prowadzenia pojazdów z powodu znacznego przekroczenia prędkości. Utrata prawa jazdy jest ponoć niekonstytucyjna. 

Już w wakacje zaczną obowiązywać przepisy, które zaostrzą zasady odbierania uprawnień – prawo jazdy będzie można stracić za przekroczenie o ponad 50 km/h także poza obszarem zabudowanym. Innymi słowy, 200 km/h po autostradzie – jeśli trafisz na policję – będzie oznaczało administracyjną decyzję o zawieszeniu uprawnień na 3 miesiące. Rzecznik Praw Obywatelskich twierdzi, że to niekonstytucyjne i że przed odebraniem uprawnień trzeba przeprowadzić postępowanie dowodowe. W tej chwili nie tylko nie ma takiej konieczności, ale wręcz jest to niemożliwe. Starosta wydaje decyzję o odebraniu prawa jazdy na podstawie protokołu od policji, nie sprawdza niczego, bo nie jest sądem ani prokuratorem, tylko ciach i zabiera. I to się Rzecznikowi nie podoba.

System opiera się na zaufaniu

Przyjmuje się, że funkcjonariusz, jako osoba zaufania publicznego, nie będzie kłamał i ściemniał, żeby zabrali prawo jazdy jego sąsiadowi, którego on akurat nie lubi. Protokół policyjny uznaje się za prawdziwy i na jego podstawie starosta wydaje decyzję. Rzecznik uważa jednak, że trzeba byłoby najpierw wszystko sprawdzić jeszcze raz, zaangażować sąd, dać kierowcy prawo do obrony (w tej chwili jest go pozbawiony) i tak dalej. Wiadomo, czym by się to skończyło: jeszcze większymi korkami w sądach, niekończącym się przekładaniem rozpraw, to nie mój klient prowadził ten samochód, nie wiem, nie pamiętam, to było 5 lat temu, przedawnienie. Oczywiście Rzecznikowi chodzi o to, żeby wyeliminować sytuacje, w których kierowca został ukarany niesłusznie, ale nigdzie nie ma przecież statystyk na temat tego ile takich spraw faktycznie występuje.

Niepopularna opinia

Uprawnienia do jazdy samochodem wydawane są pod pewnymi warunkami. Musisz być zdrowy/a, zdać egzamin z przepisów i z umiejętności praktycznych. I nie są wydawane na zawsze na zasadzie „teraz już możesz”. Jest to rodzaj zezwolenia, które podlega kontroli w kwestii tego czy korzystasz z niego w rozsądny sposób. Jazda samochodem może być niebezpieczna dla otoczenia, stąd trzeba ją kontrolować. Jeśli coś odwalasz, przeginasz i ogólnie zachowujesz się niesympatycznie, uprawnienia mogą być w każdym momencie cofnięte. To nie jest – w mojej opinii – żadna kara. Karą może być grzywna, areszt itp., a w tym przypadku odebranie prawa jazdy to środek zapobiegawczy, który ma sprawić, że dany kierowca przestanie robić to, co robi i zyska 3 miesiące na przemyślenie swojego postępowania. Gdyby ktoś miał pozwolenie na broń, a potem z tą bronią biegał po parku i strzelał w powietrze, to to pozwolenie także by mu zabrano, i to też nie byłaby żadna kara. Złamał zasady posiadania uprawnień, więc je traci – proste.

Nie wydaje mi się, żeby policja przesadzała z zabieraniem prawa jazdy

Na pewno są takie sytuacje, że ktoś jechał np. 48 km/h ponad limit, policjant zmierzył 51 km/h i zabrał prawo jazdy, podczas gdy nie powinien był tego zrobić. Zdarza się. Może po prostu nie należało jechać tak szybko. Nie chce mi się natomiast wierzyć, że policja ucieka się do zabrania prawa jazdy, kiedy kierowca przekracza prędkość nieznacznie. Z tego co zdążyłem zaobserwować po moich znajomych, z których paru straciło prawko na 3 miesiące, wszyscy sobie na to zasłużyli. To oczywiście dowód anegdotyczny, ale daje jakieś minimalne pojęcie. Zabranie prawa jazdy ma stanowić skuteczny i nieuchronny sposób na poskromienie zapędów chociaż części szaleńców. Jeśli damy im wszystkim prawo do odrzucenia tej kary, to ta skuteczność dramatycznie spadnie. Sprawa się toczy, czekamy na termin rozprawy, ale uprawnienia dalej nie zabrane, czyli można dawać ognia i zobaczyć ile to pójdzie, a z policji się śmiać, bo najwyżej złapią drugi raz i znów nie będą mogli nic zrobić. Niestety, na niektórych nic innego poza brutalnie skuteczną metodą nie działa.

Liczba ofiar wśród pasażerów rośnie

I trochę dziwię się RPO – nie pierwszy raz zresztą – że staje w obronie jakiejś grupy, która jest powszechnie potępiana. Z wyjątkiem paru świrów na grupkach streetracingowych, większość osób uznaje że jazda 50 km/h ponad limit jest wyjątkowo niebezpieczna. Jeśli nawet zdarzy się, że promil zostanie ukarany bezprawnie (bo jechali 49 km/h ponad ograniczenie), to można uznać to za „collateral damage” i pozostawić obecne przepisy w spokoju. Liczba ofiar wśród pasażerów pojazdów w polskich wypadkach rośnie, a jeśli zlikwidujemy bat w postaci nieuchronnego zabrania prawka za przekroczenie o ponad 50 km/h, to raczej spadać nie zacznie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać