Wiadomości

Czas zacząć tęsknić za amerykańskimi V8. Joe Biden chce, żeby połowa nowych aut była elektryczna

Wiadomości 05.08.2021 788 interakcji

Czas zacząć tęsknić za amerykańskimi V8. Joe Biden chce, żeby połowa nowych aut była elektryczna

Piotr Barycki
Piotr Barycki05.08.2021
788 interakcji Dołącz do dyskusji

Klienci są jak na razie innego zdania, ale to już problem klientów.

Żeby mieć odpowiednie tło dla tych planów, przypomnę, że w grudniu 2020 r. świętowano rekordowy udział samochodów elektrycznych w miksie sprzedażowym na terenie Stanów Zjednoczonych, i ten rekordowy udział wynosił… 2,5 proc.

To teraz można przejść do właściwego planu.

Joe Biden: do 2030 r. połowa nowych auta ma być elektryczna.

sprzedaż pickupów w USA
Tam chyba gdzieś z boku jest prąd, tyle wystarczy?

Jak podaje Reuters, odpowiednie dokumenty zostaną podpisane przez prezydenta Stanów Zjednoczonych jeszcze dzisiaj. Nie są to przy tym sztywne nakazy – chodzi raczej o ogólne założenia i zbiór działań, które mają doprowadzić właśnie do tego, że za niecałe 9 lat co drugie nowe auto w USA będzie napędzane elektrycznie.

Stany idą przy tym trochę na łatwiznę. Według dotychczasowych doniesień przez samochody elektryczne rozumie się w tym przypadku nie tylko auta zasilane z akumulatorów czy ogniw paliwowych, ale też… hybrydy plug-in. Amerykańscy posiadacze hybrydowych Panamer Turbo S mogą więc odczuwać dumę, że już teraz uczestniczą w realizacji amerykańskiego snu. Czy coś tam.

Czyli w sumie nie ma co dramatyzować, bo to nie jest prawo, tylko jakieś tam założenia. Jak przyjdzie 2030 r. i okaże się, że nie udało się dobić do tych 50 proc., to w sumie nic się nie stanie. Prawda?

Prawda?

Otóż niekoniecznie.

Wraz z planem dotyczącym samochodów elektrycznych, mają też pojawić się plany dotyczące samochodów z silnikami spalinowymi. A dokładniej – nowe normy emisji. Jak podaje NPR, mają one bazować m.in. na porozumieniu, które zawarła Kalifornia z niektórymi producentami samochodów, którzy zobowiązali się do obniżania spalania i emisji o 3,7 proc. w skali roku. Dla przypomnienia, za czasów prezydentury Obamy poziom ten ustalono na 5 proc., natomiast za prezydentury Trumpa – obniżono do 1,5 proc.

I o ile ten plan elektryfikacji i wyciągnięte z kapelusza 50 proc. raczej nie zagraża amerykańskim V8, o tyle zaostrzające się z roku na rok normy emisji i spalania – już tak. Nie dziwi więc fakt, że generalnie spora część – szczególnie amerykańskich – producentów jest za „planem 50 proc.”, natomiast już w kwestii limitowania emisji – niekoniecznie. Z tego pierwszego żaden z nich nie będzie się musiał rozliczać. Z tego drugiego – już tak.

To jak będzie?

Jeśli wierzyć niektórym badaniom, może ten plan Bidena uda się zrealizować. W końcu tutaj np. znajdziemy informację, że 39 proc. ankietowanych rozważy samochód elektryczny jako kolejny. Czyli w sumie połowa sukcesu już jest – niech tylko te 39 proc. rozciągnie się 1:1 na całą populację, a rozważenia zmienią się na faktyczny zakup i już z głowy. Proste? Proste.

Aczkolwiek faktycznie pewnie zakończy się inaczej. Tych 50 proc. nijak nie uda się zrealizować i nikt nie poniesie z tego tytułu konsekwencji, bo i dlaczego. Staraliśmy się, próbowaliśmy – nie wyszło, ale na papierze wyglądało to dobrze. W sumie może dla naszej planety będzie lepiej, jeśli nie będziemy wpychać na amerykański rynek co roku ok. 9 mln (!) elektrycznych samochodów.

A amerykańskie V8 pewnie zostaną tu i tam, przy czym w większości zmienią się we wtyczkowozy, które wpisują się w plan elektryfikacji. W końcu jeśli coś jeździ i na prąd, i na benzynę, to jest ekologiczne. Jest tak, prawda?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać