Uncategorized / Wiadomości

Dla Unii Europejskiej diesle są skończone. Mają zniknąć za kilka lat

Uncategorized / Wiadomości 28.05.2018 190 interakcji
Artur Maj
Artur Maj 28.05.2018

Dla Unii Europejskiej diesle są skończone. Mają zniknąć za kilka lat

Artur Maj
Artur Maj28.05.2018
190 interakcji Dołącz do dyskusji

Po latach promowania silników wysokoprężnych Unia Europejska ogłasza ich koniec, a producentów samochodów nazywa arogantami.

Elżbieta Bieńkowska – Komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług – stwierdziła, że konsumenci swoimi wyborami mogą wpłynąć na zmiany rynku motoryzacyjnego w tym samym stopniu, co regulacje prawne. Według Komisarz znajdujemy się w przełomowym momencie. Volkswagenowski Dieselgate wpłynął na to, jak Europejczycy postrzegają motoryzację i sprawił, że skłaniają się ku czystszym samochodom.

Według Bloomberga Bieńkowska powiedziała wprost, że diesle są skończone. Dodała, że według niej „w ciągu najbliższych lat znikną kompletnie” i są „technologią przeszłości”.

Unijna Komisarz zarzuciła producentom samochodów arogancję.

Stwierdziła, że bliskie związki producentów z rządami poszczególnych krajów pozwoliły na tworzenie przepisów, w których błędy, czy zła droga obierana przez firmy motoryzacyjne były marginalizowane.

Szkoda tylko, że Komisarz była uprzejma przemilczeć fakt, że od lat 90. ubiegłego stulecia to Komisja Europejska w dużej mierze przyczyniła się do promowania silników wysokoprężnych, jako bardziej ekologicznych.

Preferencyjne stawki podatkowe dla posiadaczy samochodów z silnikami Diesla, czy przyzwolenie na wyższą emisję tlenków azotu i ciężkiego węgla dla silników wysokoprężnych w porównaniu z silnikami benzynowymi sprawiły, że producenci mogli zaangażować się w rozwój technologii związanych z tym rodzajem silników. Silniki benzynowe na długi czas poszły w odstawkę, a Europejscy producenci skoncentrowali się na dieslach. W wyliczeniach skoncentrowano się na niższej emisji dwutlenku węgla, a pominięto inne szkodliwe związki. I w oparciu o teoretycznie niższą emisję gwarantowaną przez silniki Diesla, zbudowano ich rynkową przewagę nad benzynowymi.

Teoretycznie niższą, bo badania niemieckiego AutoBilda pokazują, że pomiar emisji spalin silników wysokoprężnych według normy NEDC odbiega od rzeczywistego w większym stopniu, niż pomiar silników spalinowych. Te drugie zużywały statystycznie 30 proc. więcej paliwa niż w laboratoriach, diesle – 39 proc.

Japonia wybrała lepiej?

Na początku lat 90. rynkowy udział samochodów z silnikami wysokoprężnymi w Europie i Japonii utrzymywał się na podobnym poziomie – ok. 10 proc. Japonia już dawno stwierdziła, że ta technologia nie ma przyszłości. Skoncentrowała się na poprawianiu silników benzynowych i rozwoju technologii hybrydowych. W efekcie, gdy w 2010 r. w Europie diesle miały 35,3 proc. udziału w rynku, w Japonii – zaledwie 1,4 proc.

Japończycy próbowali nawet podpowiedzieć Europie, że silniki wysokoprężne nie są najlepszym pomysłem, ale w 2003 r. zostali wykluczeni z rozmów między UE a stowarzyszeniem producentów samochodów ACEA na temat normy emisji Euro 5. Już wtedy zwracano uwagę na przeoczenia w kwestii tlenków azotu, produkcji ozonu i kosztów środowiskowych, jakie on generuje. Do tego eksperci Toyoty przekonywali, że doposażenie silników Diesla w aparaturę ograniczającą emisję szkodliwych związków wywinduje ceny do poziomu napędów hybrydowych.

Jednak europejscy producenci nie przejęli się tymi ostrzeżeniami i woleli się skoncentrować na dalszym rozwoju diesli. Toyota zaczęła sprzedawać hybrydowego Priusa w 1997 roku, a w Europie czekaliśmy do 2009 roku. Wtedy Mercedes pokazał hybrydową klasę S.

Dziś na producentów samochodów i posiadaczy aut z silnikiem Diesla pada blady strach. Z jednej strony producenci muszą dostosowywać się do coraz bardziej wyśrubowanych norm emisji CO2, które łatwiej było osiągnąć sprzedając nowoczesne diesle. Z drugiej strony ludzie nie chcą już ich kupować, choćby dlatego, że boją się ograniczeń w poruszaniu się po centrach miast. Wolą inwestować w silniki benzynowe albo skłaniają się w stronę samochodów elektrycznych i tych z napędem hybrydowym.

Dlatego producenci zakasują rękawy i prześcigają się w deklaracjach, ile i jak cudownych elektryków wprowadzą do oferty w najbliższych latach. A Unia Europejska zapowiada wsparcie rozwoju technologii akumulatorów, które będą źródłem energii w samochodach elektrycznych, wyjeżdżających na europejskie ulice w kolejnych latach. Czas pokaże, czy uda nam się pod tym względem dogonić np. Chiny.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać