Przegląd rynku

Mniej znaczy lepiej? Wszystkie trzydrzwiowe samochody, które możesz jeszcze kupić

Przegląd rynku 26.04.2022 42 interakcje

Mniej znaczy lepiej? Wszystkie trzydrzwiowe samochody, które możesz jeszcze kupić

Piotr Barycki
Piotr Barycki26.04.2022
42 interakcje Dołącz do dyskusji

Trzydrzwiowy samochód jeszcze nie tak dawno temu kusił co najmniej dwoma sporymi zaletami. Dziś na rynku pozostały już tylko niedobitki tego podsegmentu. W czym możemy wybierać?

Najpierw jednak trzeba odpowiedzieć na jedno ważne pytanie:

Jakie w ogóle zalety mógł mieć trzydrzwiowy samochód?

Po pierwsze – przeważnie był po prostu tańszy. Nie były to może gigantyczne różnice w cenie, ale mowa tutaj często o autach najtańszych, gdzie tych kilka tysięcy złotych potrafiło stanowić nawet i ponad 10 proc. wartości całego samochodu. Tak, kiedyś były takie tanie auta.

Z czasem różnice cenowe zaczęły się zacierać i dochodziło do absurdalnych sytuacji. Przykładowo cennik Volkswagena Polo z 2015 r. informuje, że różnica między autem trzydrzwiowym a pięciodrzwiowym wynosiła… ok. 1000 zł. Przy starcie z poziomu 47 290 zł. Kto nie dopłaciłbym takich groszy do dwóch dodatkowych drzwi? No właśnie – i pewnie dlatego dawno już nie widzieliście współczesnego trzydrzwiowego Polo.

Aczkolwiek jest jeszcze jedna przewaga trzydrzwiowych samochodów – czasem po prostu wyglądają lepiej, mają ciekawsze, odrobinę bardziej dynamiczne proporcje. No i są mniej praktyczne, a mniej praktyczne auto to zawsze coś trochę bardziej interesującego. Kabriolet to już przesada, ale trzydrzwiowy hatchback? Ok, to może być, wystarczająca ekstrawagancja, niektórzy nawet próbują przekonywać, że te hatchbacki z uciętą parą drzwi to takie w sumie nawet coupe.

To co dzisiaj jeszcze można wybrać z tej grupy?

Abarth 595 (i Fiat 500)

najszybsze samochody w Polsce
Może i wygląda pociesznie, ale jest też szybszy niż mogłoby się wydawać.

No i proszę – pierwsza pozycja w zestawieniu i już zdecydowanie jest jakość. Głównie dlatego, że w 500-tce trudno byłoby zmieścić drugą parę drzwi, ale to niczemu nie przeszkadza.

Abarthy i Fiat 500 są przy tym ciekawym wspomnieniem z zamierzchłych czasów, kiedy auta sportowe faktycznie potrafiły porządnie przetrzepać kręgosłup, natomiast samochody miejskie były… faktycznie miejskie.

Niestety nie są to już czasy, kiedy któreś z aut z tych grup pozostają tanie. Fiat 500 startuje dziś od ponad 60 000 zł (!), natomiast za Abartha 595 przyjdzie nam zapłacić minimum 89 000 zł. Przy czym egzemplarze 595 dostępne od ręki kosztują od 150 000 zł w górę.

Fiat 500

Tak, kolejny Fiat 500, miejmy już to za sobą. Wszyscy wiemy, że ma 3 drzwi, jest elektryczny i kosztuje kompletnie absurdalne 107 000 zł albo i więcej. Lecimy dalej.

Mini Hatch

Mini może już rozmiarami nie jest Mini, ale dalej jest przyjemnym samochodem i można je jak najbardziej kupić w wersji z jedną parą drzwi. Ba – będzie na start kosztować 92 300 zł, chociaż pod maską będzie pracować 3-cylindrowy, 102-konny silnik benzynowy. Niezbyt to porywające, ale do jazdy na zakupy pewnie wystarczy.

Jeśli dla kogoś to za mało, to za niecałe 114 000 zł jest Mini Cooper S. 2 litry, 6,6 s do setki, 184 KM. Ok, to już zdecydowanie jest jakieś, szczególnie w połączeniu z trzydrzwiowym nadwoziem.

Smart EQ fortwo

Mało kto wie, ale Smart, obecnie producent ciężkich i szybkich elektrycznych SUV-ów, kiedyś produkował mikroskopijne auta miejskie. I w sumie dalej na jego stronie można znaleźć model EQ fortwo, czyli elektryczne maleństwo, w którym maksymalnie zmieszczą się dwie osoby, ale i tak pod warunkiem, że bardzo lubią swoje towarzystwo.

Niestety tanio nie jest – za EQ fortwo zapłacimy co najmniej 99 100 zł. To chyba poproszę o wydłużenie czasu spłaty leasingu i wezmę to Mini z S na końcu.

Suzuki Jimny

Suzuki Jimny
To jeszcze wersja osobowa.

To już – z racji europejskich przepisów – trzydrzwiowość ekstremalna, bo Jimny ma nie tylko troje drzwi, ale też zaledwie dwa miejsca siedzące. Wcześniej z tyłu była jeszcze kanapa, na której może dało się kogoś przewieźć, ale teraz już nie jest to auto osobowe, tylko auto użytkowe, więc kanapa musiała zniknąć.

Cena? Równe 100 000 zł… minus 100 zł.

Toyota GR Yaris

Trochę obecność honorowa na liście, bo nie jest to raczej model, który można sobie ot tak zamówić. Może uda nam się odkupić go od kogoś, kto kupił go tylko po to, żeby na nim zarobić, ewentualnie się znudził. W jednym i drugim przypadku – szykujmy się do sporego nadpłacenia.

Volkswagen up!

Nie do końca jestem pewien, jakim cudem to auto w obecnych czasach utrzymuje się w ofercie, ale teoretycznie jak najbardziej w niej jest. Jeden z niewielu przedstawicieli kiedyś dość popularnego segmentu, tj. auto miejskie, lista wyposażenia: okna, drzwi, koła, fotele, reszty nie trzeba, podziękuję.

Niestety małe auta w ostatnich latach bardzo podrożały i up! kosztuje w tej chwili – i to w wersji 3-drzwiowej – porażające 58 290 zł. 10 lat temu ten model był… prawie dwukrotnie tańszy.

Land Rover Defender 90

W sumie to idealne przeciwieństwo małego Volkswagena. Wielki samochód terenowy, z prawdziwymi terenowymi zdolnościami, a do tego opcjonalnie z ogromnym V8 pod maską. Tutaj już chyba nikomu nie przeszkadza, że cena tego najciekawszego wariantu zaczyna się od ponad 700 000 zł.

Ale jeśli komuś te 8 cylindrów niepotrzebne, to zawsze jest 3-litrowy diesel z 6 cylindrami albo 2-litrowa benzyna, niestety z 4 cylindrami. Ale za to zapłacimy za nie połowę ceny V8 – choć pewnie i frajda z jazdy będzie tak mniej więcej o połowę mniejsza.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać