Historia

Suzuki sprzedało trzymilionowe Carry – i to tylko w Japonii. A na świecie?

Historia 26.06.2018 186 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 26.06.2018

Suzuki sprzedało trzymilionowe Carry – i to tylko w Japonii. A na świecie?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski26.06.2018
186 interakcji Dołącz do dyskusji

Suzuki Carry to najpopularniejszy samochód dostawczy na świecie, jeśli wliczyć wszystkie jego klony i licencje. W Japonii sprzedał się właśnie trzymilionowy egzemplarz. A w Chinach czy Indiach… nikt nawet nie wie.

Linia małych dostawczaków Carry (później „Every”) nie obchodzi w tym roku żadnej okrągłej rocznicy, bo kończy 54 lata. Wszystko zaczęło się od modelu Suzulight Carry, który wyglądał jak kaczka i był napędzany przez 360-centymetrowego dwusuwa, tak jak to wtedy było niemal obowiązkowe w Japonii. Wszystkie większe auta i wyższe pojemności to były „luxury cars”. Trzy lata wcześniej debiutował pickup, ale rynek naciskał na wprowadzenie pojazdu z zamkniętą przestrzenią bagażową.

W tej postaci Suzulight Carry przetrwał tylko przez 2 lata. Już w 1966 r. uznano, że trzeba zrobić lifting wzorowany na vanach amerykańskich produkcji Chevroleta czy Forda. Większy prześwit, większa ładowność i drzwi otwierane w „bezpieczny” sposób.

Suzulight Carry

Jednak te zupełne początki nie są tak istotne jak to, co zdarzyło się w roku 1969. Zaprezentowano wówczas model, który na długie lata wyznaczył wzorzec dla wszystkich małych vanów i busików. Inżynierowie Suzuki uznali wówczas, że trzeba wykorzystać całą płytę podłogową na kabinę, a silnik włożyć pod podłogę. Owocem tej genialnej koncepcji był również dwusuwowy i dwucylindrowy model Carry L40. Brakowało tylko atrakcyjnego wyglądu zewnętrznego. Jego opracowanie powierzono włoskiemu studiu Giugiaro i jak dla mnie, to w tym samochodzie jest echo Fiata 600 Multipla czy innych włoskich busików z tamtych lat. Właściwie to ono ma trochę przód. tyłu, można by spokojnie zamienić miejscami przednie i tylne lampy…

Jak bardziej kanciasta Multipla.

Suzuki Carry L40

Japońscy klienci okazali się być zbyt konserwatywni na coś takiego i krytykowali europejską stylizację, dlatego już w 1972 r. przeprojektowano L40, wyrzucając ścięty tył i zastępując go tyłem typowym dla aut dostawczych, pozwalającym przewieźć większe paczki. Jedyne, czego brakowało, to przesuwne drzwi…

Suzuki Carry

…które pojawiły się wraz z modelem ST90 w 1979 r.

Suzuki Carry ST90

Szeroko eksportowane ST90 okazało się niewiarygodnym sukcesem na wszystkich kontynentach oprócz Ameryki Północnej. Kupowano je chętnie w Ameryce Południowej, a nawet w Europie. Tu zresztą w kolejnej generacji SK sprzedawano je nawet pod marką Bedford. Do Chin trafiało jako Chang’an, do Indii – jako Maruti. Na jego bazie powstawały najprzedziwniejsze produkcje – na wyspie Bali przerabiano je na miejski autobus pozbawiony drzwi. Chińczycy zaś z powodów podatkowych przekonstruowali ST90 i zrobili z niego trójkołowiec. Wszystko, co ma to charakterystyczne koło, bazuje w jakiś sposób na płycie ST90.

chiński trójkołowiec

Następna generacja była powszechnie spotykana w Polsce i była to także ostatnia korzystająca z rozwiązania z silnikiem pod podłogą. Te samochody spotykało się na błoniach Stadionu X-lecia. Jeździli nimi handlarze wszystkim i czymkolwiek. Nie tylko można było nimi przewieźć bardzo dużo towaru, ale też w razie potrzeby uciec przed policją w Polonezie, która nie miała szans wjechać tam, gdzie mieściło się Carry. W tej generacji pojawił się też mocny, litrowy silnik i pięciobiegowa skrzynia. A nawet hamulce tarczowe. Przerabiano ją w Europie dosyć chętnie na kampera. Zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. No tego to już pojąć nie mogę…

Suzuki Carry

W 1982 r. w Japonii rozdzielono też linię Carry i Every. Ta pierwsza pozostała samochodem typowo roboczym, druga – bardziej luksusowym jego wydaniem z nastawieniem bardziej osobowym. Do dziś produkowane są osobno warianty Carry i Every, ale ten drugi wygląda już po prostu jak każdy inny kei-van, których w Japonii są dziesiątki. Tymczasem druga generacja Every prezentowała się tak: (pierwsza wyglądała identycznie jak ST90 van)

Suzuki Every

W 1999 r. historia zatoczyła koło i Suzuki Carry znowu dostało wystający „nos”.

Suzuki Carry

Poszło o względy bezpieczeństwa. W poprzednich generacjach kierowca kopał nogami od tyłu w reflektory, a przy najdrobniejszej stłuczce był zgniatany jak sardynka w metalowej puszce. Tyle że wersja z nosem nie była już tak atrakcyjna dla europejskich klientów. Straciła swój urok małego busika i zaczęła być po prostu kolejnym autem dostawczym, w dodatku z wąską przestrzenią ładunkową i bez diesla. Europejscy producenci okazali się już zdecydowanie lepsi i wypchnęli dostawcze Suzuki z rynku na starym kontynencie. W Azji natomiast nikt nie przejmował się takimi nowomodnymi wynalazkami jak „bezpieczeństwo kierowcy” (kierowcę zawsze można zastąpić innym, ludzi do pracy nie brakuje) i kontynuowano produkcję Carry bez „nosa”. Jest ona zresztą utrzymywana do dziś. W Pakistanie produkuje się Carry ST90 pod nazwą Suzuki Bolan z wtryskiem paliwa, a w RPA nadal w ofercie znajduje się model Super Carry Pickup, bazujący technicznie na generacji z 1985 r.

Suzuki Carry

W Japonii nie dość, że robią go dalej w wersji „z nosem” albo z płaskim pyskiem, to jeszcze budują koncepty na jego bazie, np. mobilny stragan warzywno-owocowy. Ale bym z niego sprzedawał ziemniaki.

Suzuki Carry

Przez lata był to najlepiej sprzedający się samochód w Indonezji. Większość przerobiono na „angkot”, czyli taksówkę wieloosobową.

Suzuki Angkot

W rzeczywistości liczba sprzedanych egzemplarzy na świecie nie da się oszacować. Na temat tej linii modeli wypadałoby napisać grubą książkę, na co pewnie nigdy nie znajdę czasu. Znalazłem niezbyt wiarygodne dane, ze Suzuki Carry w różnych odmianach i licencjach powstało w ok. 8-9 mln sztuk.

Jako że mam pewne doświadczenie z Carry, mogę powiedzieć, że w pełni rozumiem sukces tego modelu. Jest to typ samochodu, który posłuży nam do wszystkiego, pod warunkiem że nie trzeba jeździć po autostradzie i że wszyscy naokoło nie mają o wiele szybszych i większych samochodów. Da się do niego załadować absurdalnie dużo, a twarde tylne resory naprawdę nie klękają pod byle obciążeniem. Co najlepsze, wiele aut miało taką samą masę własną jak ładowność. Jeśli ktoś kręci się po mieście, gdzie trudno przekroczyć 60 km/h, a jeszcze trudniej zaparkować (a tak wygląda wiele miast na świecie), to Carry zrobi dokładnie to, czego się od niego oczekuje. Będzie wielką torbą na zakupy albo zmechanizowaną taczką do przewożenia towarów. To przyzwyczajeni do komfortu, rozleniwieni Europejczycy i dużo za grubi na takie auta Amerykanie nie rozumieją jego idei – reszta świata kupuje te wozy jak szalona, bo one reprezentują najlepszy stosunek między ceną a wartościami użytkowymi.

A gdyby ktoś jeszcze wątpił w popularność Carry, to chiński Wuling Rongguang, jeden z najlepiej sprzedających się samochodów na świecie, to zliftowane kilka razy Suzuki Carry z lat 90.

Suzuki Carry

Suzuki Carry pomogło zbudować i utrzymać potęgę gospodarczą Azji, przed którą potęga gospodarcza Europy będzie musiała w końcu ulec.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać