Przegląd rynku

To oni jeszcze produkują te modele? Tak, a nawet warto je kupić

Przegląd rynku 19.06.2020 208 interakcji

To oni jeszcze produkują te modele? Tak, a nawet warto je kupić

Piotr Barycki
Piotr Barycki19.06.2020
208 interakcji Dołącz do dyskusji

Zapraszam na przegląd z kategorii „to oni je jeszcze produkują? Serio?”.

Nie ma w tym przy tym żadnej – przynajmniej celowej – złośliwości. Przy takim nasyceniu rynku markami i modelami zdarza się, że z czasem o niektórych modelach po prostu zapominamy. Szczególnie jeśli ich premiera miała miejsce 4-6 lat temu, a producent nie przygotował jeszcze liftingu albo lifting ten nie był zbyt znaczący. Zresztą większość współczesnych liftingów trudno uznać za naprawdę istotne.

Z przypomnienia sobie o takich modelach płyną dwie korzyści. Po pierwsze – skoro mało kto o nich pamięta, to możliwe, że będzie łatwiej znaleźć sensowny egzemplarz w dobrej cenie. Po drugie – sporo współczesnych samochodów naprawdę nieźle się starzeje wizualnie. Ewentualnie, jeśli jakiś model szokował te 4-6 lat temu, to dziś już się opatrzył i nie wywołuje skrajnych emocji. Teraz tematem numer jeden są w końcu wielkie nerki czy crossovery coupe, a nie jakieś Priusy. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Warunki przeglądu? Kwota maksymalna – do 120 000 zł, ale im mniej, tym lepiej. Do tego całkowicie subiektywny, odpowiednio wysoki współczynnik zapomnienia lub oswojenia się z modelem.

To do dzieła.

BMW 2 AT

BMW 225xe Active Tourer

Od razu z grubej rury, bo i dlaczego nie? Oczywiście BMW 2 AT trudno nawet dziś zaliczyć do samochodów pięknych (albo nawet ładnych), ale ma on swoje zalety, a w naszej redakcji są nawet fani tego modelu. Natomiast bezdyskusyjnie dyskusje o tym, czy przednionapędowy minivan jest prawdziwym BMW, czy też nim nie jest, na dobre ucichły. Mamy po prostu jednego z ostatnich na rynku minivanów ze znaczkiem premium – względnie praktycznego, wygodnego i… niekoniecznie strasznie drogiego.

Przykładowo tutaj znajdziemy egzemplarz za 92 900 zł, przy katalogowej cenie przekraczającej 136 000 zł. Nie jest to może najbardziej luksusowo wyposażony minivan na świecie, ale jest automatyczna przekładnia, są aluminiowe felgi, sportowa (po co?) kierownica, czujniki parkowania z tyłu, LED-y z przodu, czujnik deszczu, dywaniki i jeszcze kilka dodatków. Tak, wiem, to 218i, czyli benzynowe 3 cylindry, 1,5 litra, 140 KM i generalnie umiarkowanie udana konstrukcja, ale chcieliśmy najtańszego minivana premium, no to mamy.

Jeśli chcemy coś lepszego (i przy okazji bardziej oszczędnego), to za niecałe 112 000 zł (cennikowo 164 000 zł) jest odmiana 218d. Przy czym niech was nie zwiedzie podobne oznaczenie – pod maską siedzi silnik wysokoprężny (to było do przewidzenia), ale zamiast 3 cylindrów ma 4, a zamiast 1,5 litra – prawie równe 2. Mocy niestety wiele więcej nie ma, bo koni mechanicznych jest 150, ale użytkownicy raczej chwalą te jednostki za trwałość… przynajmniej na tle benzynowych.

Wyposażenie niby też nie powala, ale są np. 17-calowe felgi, LED-y, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, sportowa kierownica (ponownie) i system nawigacyjny. Można jeździć.

C4 Grand SpaceTourer

Drugi minivan nie będzie raczej zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że – patrząc na statystyki sprzedaży z ostatnich lat – klienci masowo zapominają o ich niezwykłych zdolnościach przewozowych, zamiast tego wybierając inne nadwozia, które – o zgrozo! – po prostu im się podobają. Jak mogą.

C4 Grand SpaceTourer też powalająco dobrze się nie zestarzał (choć nadal wygląda świeżo), ale na przetrzebionym przez czas rynku minivanów i tak trzyma się nieźle. W moim prywatnym rankingu zdecydowanie wygrywa w tej kwestii z BMW 2 AT – jest jakiś taki po prostu bardziej foremny.

Citroen wygrywa też ceną. Najtańszy egzemplarz dużego SpaceTourera znajdziemy w ogłoszeniach za nieco ponad 83 000 zł. Problem? Gwarancja liczy się od sierpnia zeszłego roku, więc musimy sami stwierdzić, czy rabat na poziomie trochę ponad 10 000 zł jest w stanie to zrekompensować.

Poza tym nie jest to szaleńczo bogata wersja wyposażenia. Pod maską – 3-cylindrowy 1.2 PureTech, który początkowo miał problemy z paskiem rozrządu, ale może to już ten poprawiony i nie będzie się o co martwić. Zresztą musimy się pogodzić, że w Grand SpaceTourerze w większości montowane były albo małe benzynyalbo małe diesle. Koniec wyboru.

Niepodważalny plus? Jest to wersja 7-miejscowa, więc spokojnie możemy myśleć o zapakowaniu się całą, nawet większą rodziną. Do tego dostajemy jeszcze m.in. lakier metalizowany. dywaniki, 12-calowy ekran, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, dwustrefową klimatyzację, nawigację na 7-calowym ekranie, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, radio, Bluetooth i kilka pakietów. Dobra, to wcale takie gołe nie jest.

Możemy też zaszaleć. W naszym budżecie z zapasem mieści się taki C4 Grand SpaceTourer. Pod maską – 2 litry, 4 cylindry, 150 KM, do kompletu automatyczna przekładnia. Lakier? Najszybszy, bo czerwony, z naprawdę ciekawymi akcentami. W środku – fotele przednie z masażem, monitorowanie martwego pola, system wspomagania parkowania, bezkluczykowe uruchamianie i otwieranie auta, panoramiczna szyba przednia, zasłonki w drugim rzędzie i jeszcze kilka dodatków.

Że dużo jak na minivana? Zwykły Golf z dwulitrowym dieslem o mocy 150-km i DSG w odpowiedniej wersji wyposażenia kosztuje dziś 122 990 zł. Po rabacie.

Nissan X-Trail

honda jazz cena konkurenci

W tym przypadku musicie sobie zadać jedno bardzo ważne pytanie – czy będzie wam przeszkadzać, że znajomi regularnie będą pytać, skąd wzięliście takiego dużego Qashqaia. Jeśli jednak nie przeszkadza wam tłumaczenie, że to nie jest Qashqai tylko zupełnie inny model, ewentualnie nie macie żadnych znajomych, to dlaczego nie. W końcu to całkiem uczciwych rozmiarów SUV, do tego japoński, więc spokojnie trochę nim sobie pojeździcie.

I przy okazji nie zapłacicie fortuny – tutaj np. jest egzemplarz za mniej niż 97 000 zł. Ma bardzo przyjemny silnik 1,3 160 KM, automatyczną przekładnię, automatyczną klimatyzację dwustrefową, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, rozpoznawanie znaków drogowych, LED-y do jazdy dziennej, kamerę cofania, tempomat i aluminiowe felgi. Bez rabatu taki egzemplarz kosztowałby nas… 130 950 zł. Chyba ludzie faktycznie o nim zapomnieli, bo to auto nie zasługuje, aby go za wszelką cenę unikać.

Ewentualnie, jak ktoś bardzo nie chce jednostki benzynowej, to może sobie zgarnąć z placu X-Traila z dieslem 1.7 dCi. Niestety za taką przyjemność będzie musiał już zapłacić 116 900 zł, choć w bonusie dostanie jeszcze napęd 4×4, co dla wielu osób może być kuszącą propozycją.

Peugeot 308

Będę jeszcze długo utrzymywał, że to model niesłusznie niedoceniony przez rynek. Tzn. tak długo, jak długo będę o nim pamiętał. Chyba jedyne, co można mu na dobrą sprawę zarzucić (poza problemami z 1.2 w początkowym okresie produkcji), to dość specyficzny kokpit (albo dokładniej kierownica i zegary). Przy czym pewnie większość ludzi odrzuciła go, bo był inny niż to, co mieli do tej pory – mi wystarczyła chwila, żeby poczuć się za kierownicą doskonale.

Poza tym to po prostu kompakt. Nic cudownego, ale też nic złego. Wygodny, dobrze wyciszony, stosunkowo przestronny, w odpowiedniej konfiguracji nawet ładny.

Do tego można go kupić już za niecałe 65 000 zł. Halo, policja, ktoś tu sprzedaje kompakty za 65 000 zł, a powinien za minimum 90 000 zł. Tak, już podaję adres. I dodatkowy powód do grzywny – to wcale nie jest patologiczny golas. Jest dwustrefowa klimatyzacja, tempomat, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, nawigacja i Mirror Screen, LED-y do jazdy dziennej, 6 głośników, 16-calowe felgi aluminiowe, kierownica wykończona skórą, elektrycznie sterowane lusterka, lakier metalik i inne bajery.

IOIOIOIOIO, PREIS POLIZEI zaraz się tym zajmie.

Honda HR-V

Nie, nie ta pokraczna z kiedyś. Ta współczesna, która jest całkiem przyjemnym dla oka crossoverem. I nie wiedzieć czemu – jakoś nie robi szału na rynku. W Europie w zeszłym roku sprzedało się niecałe 22 000 egzemplarzy tego modelu. Dla porównania, lider segmentu, Renault Captur, znalazł – uwaga, werble – 222 540 nabywców. Tak, 10 razy więcej. Ba, Fiat 500X sprzedał się też kilka razy lepiej, choć on akurat ma pewnie zagorzałych miłośników we Włoszech i to oni napędzili sprzedaż.

Ile trzeba zapłacić za nowe HR-V? Ogłoszenia wskazują okolice niskich 80 000 zł, ale tym razem wybierzmy coś po prostu fajnego. Na przykład ten egzemplarz za 97 000 zł. Dlaczego jest fajny? Bo ma CVT, więc nie trzeba machać ręką jak jakiś człowiek pierwotny. A że i-VTEC 1.5 130 KM do uduchowionej jazdy średnio się nadaje, to takie rozwiązanie będzie idealne. Zresztą nawet Adam, na co dzień posiadacz Civica w manualu, po przygodzie z CVT nie chciał wracać do swojego auta. Nie popełniajcie jego błędu.

HR-V z ogłoszenia jest też fajna, bo ma fajne wyposażenie. Czujniki parkowania z przodu i z tyło, skórzana kierownica, dwustrefowa klimatyzacja automatyczna, manetki do zmiany biegów, kamera cofania, 6 głośników, nawigacja z 7-calowym ekranem i całym systemem multimedialnym, rozpoznawanie znaków drogowych i jeszcze trochę.

Volkswagen Tiguan

volkswagen akcja serwisowa

Kto zapomniał o Tiguanie? Przyznaję się, że m.in. ja. To auto stało się tak powszechnym widokiem na drogach, że zrobiło się zupełnie przezroczyste. I kiedy ostatnio robiłem sobie listę SUV-ów, które może chciałbym kupić, to Tiguana tam zabrakło, nawet mimo tego, że to bardzo udane auto. Po prostu o nim zapomniałem.

Zignorujmy przy tym najbiedniejsze wersje z ogłoszeń za mniej niż 95 000 zł – aż momentami smutno na nie patrzeć. Zamiast tego można wybrać coś takiego – niecałe 105 000 zł, ale już z DSG, no i z czterocylindrowym 1.5 TSI. Tak, to na pewno już ten poprawiony. Oczywiście wciąż za 105 000 zł nie kupimy super wypasionego Tiguana, ale też zupełnie nieuzbrojony nie jest – trójstrefowa klimatyzacja, reflektory LED, podgrzewane fotele, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, system multimedialny, Bluetooth, bezkluczykowy dostęp i uruchamianie auta, relingi i podgrzewane dysze spryskiwaczy.

Nie jest źle, choć pewnie i tak wolałbym jeszcze trochę ponegocjować tę cenę…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać