Testy aut nowych

Test: Mini Clubman John Cooper Works All4. Stary przepis na uwodzenie nadal działa

Testy aut nowych 27.05.2022 56 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 27.05.2022

Test: Mini Clubman John Cooper Works All4. Stary przepis na uwodzenie nadal działa

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk27.05.2022
56 interakcji Dołącz do dyskusji

Mini Clubman John Cooper Works ma 306 KM, napęd na cztery koła i spod świateł idzie łeb w łeb z Volkswagenem Golfem R. W kwestii stylu wyprzedza go o pięć długości.

Myślałem, że Mini już nie robi na nikim specjalnego wrażenia. Że te kształty zdążyły się już opatrzeć. Że nowoczesna interpretacja klasyka nie jest już taka nowoczesna. Że tych wozów jeździ po ulicach już tyle, że przechodnie już je ignorują, jak jaskrawe billboardy, gdy wiszą jeden nad drugim.

Ale ten przepis nadal działa

mini clubman john cooper works

Brytyjsko-niemiecki wóz wciąż roztacza wokół siebie czar. Gdy jeździłem egzemplarzem widocznym na zdjęciach, słyszałem pod jego adresem dużo komplementów od znajomych i nieznajomych. Również od kobiet. Mini podoba się płci pięknej bardziej niż większość aut, które ostatnio testowałem. Ale nie tylko panie zwracają uwagę na te kształty. Są atrakcyjne dla obydwu płci, jak niektóre perfumy albo… młody Elvis Presley. Tak słyszałem.

Niektórych te zachwyty mogą dziwić. Mówimy przecież o „nieortodoksyjnym” Mini. Wersja Clubman to takie kombi, ale z jednymi w swoim rodzaju drzwiami z tyłu. Są skrzydłowe, jak w szafie. To znak rozpoznawczy tego wozu, nawiązującego zresztą do historii, bo dawny Clubman też miał tego typu „wrota”. Słyszałem kiedyś trochę narzekania na proporcje tej wersji. Pojawiają się też nieśmiertelne argumenty pod tytułem „jakie to Mini, skoro wcale nie jest małe?”. Ale już na szczęście coraz rzadziej.

Mini zawsze czarowało detalami

Kształty to jedno. Ale to, co w samochodach tej marki naprawdę ujmuje, to smaczki. Wzór brytyjskiej flagi w tylnych światłach. „Lotnicze” przyciski we wnętrzu. Duże możliwości dobierania kolorów dachu, lakieru i pasów na karoserii.

mini clubman john cooper works

Tutaj prawie nic nie jest zwyczajne. Nawet klamki wewnętrzne mają ciekawy kształt. Ekran na kokpicie też jest wkomponowany w okrągłą płaszczyznę. Mimo lat, to wszystko nadal może robić wrażenie. I robi.

 

Co do drzwi bagażnika – gdy podejdzie się do wozu z tyłu i pomacha się nogą pod zderzakiem, jedno skrzydło samo się otwiera. Uwaga – jeśli stoi się blisko ściany, lakiernik będzie miał trochę roboty, bo drzwi otworzą się bez względu na okoliczności. Ale to praktyczny i efektowny gadżet.

W tej wersji nie chodzi wyłącznie o detale

Testowany samochód to Mini Clubman John Cooper Works. Wersje z imieniem i nazwiskiem w nazwie zawsze są najgorętszymi i najmocniejszymi w gamie. Ale moc tego egzemplarza może zaskoczyć nawet tych, którzy są przyzwyczajeni do mocnych Mini. Dwulitrowy silnik pracujący pod maską jest taki sam, jak ten znany z BMW M135i. Efekt? Aż 306 KM. Do tego napęd na cztery koła. Mini zrobiło się konkurencją np. dla Volkswagena Golfa R czy nawet Audi S3.

mini clubman john cooper works

Mini Clubman John Cooper Works osiąga 100 km/h w 4,7 s. To oznacza, że z wspomnianym Golfem R (w wersji hatchback, bo ma niemal identyczną długość, co Clubman) do setki jechałby koło w koło i lusterko w lusterko, a o sukcesie w takim wyścigu mogłaby zaważyć waga kierowcy. Według danych fabrycznych, osiągi tych aut są identyczne.

Ale wcale nie na prostej Mini jeździ najlepiej

mini clubman john cooper works

Zachowanie tego wozu na zakrętach jest po prostu legendarne. Kto nigdy nie prowadził żadnego Mini, nie ma pojęcia, co to znaczy „precyzyjny, świetnie wyważony i naturalnie działający układ kierowniczy”, no chyba że jego doświadczenia obejmują Porsche i tym podobne, kosmicznie drogie pojazdy. W klasie – mimo wszystko – budżetowej, brytyjsko-niemieckie wozy nie mają konkurencji.

Z tak działającą kierownicą i jej połączeniem z kołami, nawet manewry na parkingu są przyjemne. Każda kręta droga cieszy i po jakimś czasie złapałem się na tym, że jeżdżąc Clubmanem, specjalnie wybierałem trasy tak, by przejechać się po jakichś łukach. To nie znaczy, że Mini Clubman John Cooper Works jest najlepiej skręcającym modelem marki. Wręcz przeciwnie – jest pewnie jednym z tych, które robią to najgorzej. Wszystko przez masę własną, sięgającą tu 1600 kg. Ale nadal jeździ bardzo dobrze. To trochę tak, jakby wybrać nieco gorszą pozycję z rozległej karty znakomitej restauracji. Wciąż będzie pysznie.

Poza tym, Mini Clubman John Cooper Works nadrabia trakcją

Dzięki napędowi na cztery koła, nie trzeba walczyć z kierownicą, która wyrywa się z rąk ani słuchać, jak przednie koła z siłą potępieńca uderzają o mokry asfalt. Wciska się gaz, auto rusza, gotowe. Przy okazji dość ciekawie brzmi, ale nie należy liczyć na cuda. To już nie są czasy głośnych, strzelających wydechów.

mini clubman john cooper works

Ile pali Clubman JCW? Od 7,5 litra w trasie po ok. 10-11 w mieście. Nikt nie powinien być oburzony.

Oczywiście, w tej układance nie wszystko jest idealne. Świetna stabilność na zakrętach musi być okupiona twardym zawieszeniem. Nie jest to jeszcze „beton”, ale dłuższa jazda po miejskich ulicach pełnych dziur, studzienek i progów zwalniających, męczy. Ma się ochotę wskoczyć w wygodnego SUV-a… albo pojechać na jakieś równe, kręte asfalty.

Skrzynia biegów – o ośmiu przełożeniach – też mogłaby działać o włos szybciej przy redukcjach. Po wciśnięciu gazu do reakcji auta mija nieco za dużo czasu. Tradycyjnie – receptą jest włączenie trybu sportowego, ale samochód jest w nim zbyt nerwowy, by można było tak jeździć bez przerwy.

Mini ma też wady wynikające z jego charakteru i kształtów

mini clubman john cooper works

Przednia szyba jest mała i pionowo ułożona, więc po dojeździe do świateł trzeba dotykać jej nosem, by widzieć sygnalizator. Z kolei widoczność w lusterku wstecznym jest zaburzona przez pionowe łączenie drzwi. Trzeba do tego przywyknąć.

We wnętrzu czuć już, że to nie jest najnowsza ani topowa technologia koncernu BMW – zwłaszcza gdy mówimy o multimediach albo o wyświetlaczu head-up, który tak naprawdę jest tylko wysuwaną szybką.

Oprócz tego, z tyłu jest po prostu ciasno. Niespecjalnie widzę Clubmana w roli pełnowartościowego, jedynego w domu auta rodzinnego. Takie auto kosztuje – w 306-konnej wersji – co najmniej 175 tysięcy złotych, a złamanie granicy 200 nie stanowi problemu. Za taką cenę można już oczekiwać nieco większej przestrzeni w drugim rzędzie.

To jednak nie jest samochód, który kupuje się z rozsądku. Świetnie przyspiesza, doskonale wygląda, rewelacyjnie skręca. Jeśli kupi go ktoś, kto ma świadomość jego wad – albo po prostu się zakocha – będzie zachwycony. Czy można tu w ogóle mówić o konkurencji? Teoretycznie jest nią np. wspomniany Golf R, ale czy ktoś, kto rozważa Mini, na pewno myśli też o Golfie? Wątpię. BMW 135i też nie jest tak stylowe, choć pewnie bardziej praktyczne. Clubmana trudno zaszufladkować, bo nie jest to ani hot hatch, ani typowe kombi. Ale liczy się to, że receptura Mini na uwodzenie nadal się sprawdza. Tak to już jest, że samochody w stylu retro naprawdę wolno się starzeją.

Fot. Chris Girard

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać