Tesla udowadnia swą przewagę technologiczną hamując. Przynajmniej według nawiedzonych

Tesla Model S posiada nadzwyczajne możliwości, umie zahamować i skręcić lepiej niż skręcone zostały zwoje mózgowe wyznawców tej marki. Oto dowód ostateczny.

Ten dzień nie mógł potoczyć się inaczej. Najpierw rano na jednym z motoryzacyjnych portali przeczytałem mrożącą krew w żyłach wiadomość – jakiś kierowca uważał przy wymianie opon i dzięki temu (ewentualnie) nie dał się oszukać na 240 zł, bo zakład przypadkiem uszkodził mu felgę. Szok i niedowierzanie. Ten ważny nius został przez portal całkiem na serio opublikowany i wypromowany, zapewne tuż obok kolejnego przypadku zachorowania na koronawirusa. Strzeżcie się wulkanizatorów, bo biada wam, biada.

Współczułem autorowi, któremu zapewne wydano okrutne polecenie służbowe by opisał tak ważne dla świata motoryzacji wydarzenie. A potem przeczytałem to.

Tytuł artykułu na insideevs.com w tłumaczeniu na polski brzmi mniej więcej tak – Obejrzyj jak Tesla Model S unika wypadku: Kierowca zawdzięcza to niewiarygodnej inżynierii.

Początkowo myślałem, że to będzie kolejna pochwała Autopilota Tesli, szczególnie, gdy pierwsze zdanie oznajmiło Not all cars are created equal – Nie wszystkie samochody stworzono równymi.

Wtedy już byłem pewien, ale się pomyliłem.

Tesla unika wypadku – film

Portal zajmujący się samochodami elektrycznymi opisał przypadek, który przytrafił się właścicielowi Tesli Model S, konkretnie wersji P100D. Zdaniem właściciela i także tego poważnego portalu, tylko niezwykłym, ponadprzeciętnym właściwościom samochodu udało mu się wyjść bez szwanku z przerażającej drogowej sytuacji, którą pokazuje poniższy film.

Prawdziwa akcja zaczyna się od 25 sekundy. Bogu ducha winna Tesla jedzie kilkupasmową drogą i zajmuje ostatni lewy pas, który umożliwia jej jazdę prosto. Już w tle tego wydarzenia, widzimy inny złowrogi pojazd włączający się do ruchu po prawej stronie. Za chwilę stanie się najgorsze.

Nie widać tego dobrze, ale złoczyńca przecina inne pasy ruchu by nagle zmaterializować się na pasie tylko nieznacznie jadącej szybciej od innych uczestników ruchu Tesli. Ta musi hamować, a że zrobiła to zbyt późno, mimo że auto było wcześniej widać, pomaga sobie nagłym manewrem skrętu wjeżdżając przed nos innym pojazdom, mimo że na lewym pasie nikogo nie było. No ale on przecież nie chciał jechać w lewo.

Koniec. Rozlegają się brawa. Kierowca Tesli najprawdopodobniej odmawia kilka zdrowasiek za zdrowie Elona. Tego i łez wzruszenia nie widać już w kadrze.

A gdzie jest ta przewaga w inżynierii, gdzie ten samochód szlachetniej urodzony?

Postanowiłem przeczytać artykuł po raz kolejny, by dowiedzieć się co tu takiego się wydarzyło, że awaryjne hamowanie doczekało się swojego tekstu na tym portalu. No i się nie dowiedziałem.

To nawet nie była pochwała działania Autopilota Tesli, z umieszczonych informacji nie wynika, że był włączony. Kierowca donosi, że sam zareagował, ale uwaga, większość zasług przypisuje Tesli. Całość nie zakończyła się tragicznie tylko dzięki temu, że … dum dum dum … napięcie rośnie … dum dum dum … Tesla ma bardzo dobre opony i świetnie się prowadzi, gdyż jej akumulatory sprawiają, że ma nisko położony środek ciężkości. Plum.

Nie wiem, czy właściciel po zjechaniu na pobocze stanął i bił brawo swojej Tesli. Nie wiem również, czy autor artykułu poświęconemu temu wydarzeniu bił sam sobie brawo za udowodnienie, że ta sytuacja na drodze dowodzi geniuszu inżynierów z Tesli. Domyślam się tylko, że obaj panowie swe postrzeżenia poczynili z własnej i nieprzymuszonej woli i zupełnie na serio sądzą, że tylko Tesla mogła wyjść z tej sytuacji bez szwanku. Wiem za to, że wolałbym napisać ten tekst o byciu czujnym w trakcie wymiany opon, niż porwać się na karkołomne zadanie udowadniania przewagi Tesli akurat w tej sytuacji.