Felietony

Kącik Tesli: Pakt Burgerkingtrop-Teslotov. Ukryte wady przynoszą dochody

Felietony 26.06.2020 465 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 26.06.2020

Kącik Tesli: Pakt Burgerkingtrop-Teslotov. Ukryte wady przynoszą dochody

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz26.06.2020
465 interakcji Dołącz do dyskusji

Tu Kącik Tesli, gdzie o Tesli staram się pisać wyłącznie źle, bo już tyle piszą o niej dobrze, że aż przedzwonił do mnie szatan i powiedział: Rafał, nie tak się umawialiśmy, miałeś oddać zboczeńcom dzieci.

Najprawdopodobniej pomylił numer, ale niech nowym czytelnikom naświetli to tzw. mindset, w jakim funkcjonuje ten kącik. W uproszczeniu, jesteśmy jak Wiadomości. A dziś w kąciku będzie o:

  • sprzedawaniu Modelu S z wadą, o której wiedzieli, może to ta co powodowała pożar? (nic ważnego, scrollujcie dalej),
  • pakcie Burgerkingtrop-Teslotov zawartym w celu depopulacji USA oraz twórczego wsparcia sprzedaży.

Tesla wiedziała, ale nie powiedziała

Wyciekły maile, jak rozpałka do grilla rzucona lekko pijaną ręką na ziemię. Business Insider (BI) twierdzi, że ma wewnętrzne maile pracowników Tesli i nie są to maile byle jakie, ale takie, z których wynika, że Tesla wiedziała o poważnej wadzie Modelu S, a i tak dalej sprzedawała ten samochód. Też mi nowość, że ktoś sprzedaje produkt z wadą, o której bardzo dobrze wie.

O płonących elektrycznych Hyundaiach Kona lubią czytać tylko zainteresowani jego zakupem. O płonących Teslach czytają ci zainteresowani, kompletnie niezainteresowani oraz tacy, którzy sami bardzo chcą ją spalić. Dlatego, ilekroć zapłonie jakaś Tesla, co nie zdarza się znowu tak często, internet płonie razem z nią. Statystyki klikalności eksplodują, a miłośnicy samochodów elektrycznych wrzucają gotowe już szablony postów mówiących, że samochody spalinowe palą się znacznie częściej i wklejają zdjęcie Peugeota, który zapalił się po tym, jak wjechał do wody. Dlatego ciąg myślowy wada w akumulatorach Tesli – Tesla wiedziała – sprzedawała – pożar jest tak atrakcyjny.

tesla rozpoznaje znaki
Urozmaicający lekturę obrazek luźno powiązany z treścią.

Nie jest jasne, kiedy Tesla usunęła wadę konstrukcyjną, tkwiącą najprawdopodobniej w pakiecie akumulatorów. W jednym z fragmentów obiegu czynnika zastosowano zbyt cienkie aluminium i robiły się dziurki na łączeniu rurek, którymi wyciekał tenże czynnik. Miało to grozić powstaniem zwarcia, a co najmniej wyciekiem łatwopalnego czynnika chłodzącego.

Maile mają dowodzić, że Tesla sprawę zbadała w zewnętrznym laboratorium, które stwierdziło, że stosowany materiał odpowiednich parametrów nie trzyma. Opinia ta trafiła do Tesli w lipcu 2012 roku, a w rozpoczynającym się wtedy trzecim kwartale, sprzedano 250 sztuk Modelu S, czyli już po otrzymaniu tej przykrej wiadomości i potwierdzeniu wady.

Wada mogła powodować wyciek czynnika chłodzącego, a wyciek mógł czynić zalany moduł bezużytecznym, niekoniecznie oznaczało to jednak pewny pożar. Tesla sprawy nie pozostawiła, wycieków poszukiwano na linii produkcyjnej, a pracownicy musili czasami używać młotka żeby trwale połączyć ze sobą wadliwe rurki. Problem najprawdopodobniej w końcu rozwiązano, ale Tesla odmówiła BI komentarza w tej sprawie, czym kontynuuje sprawdzoną taktykę nieodpowiadania mediom. Nie po to Elon Muska ma Twittera, żeby ktoś komuś na maile musiał odpowiadać.

Za odpowiedź może służyć wiadomość, iż Model S otrzymał ostatnio zwiększoną moc ładowania. Co chyba dowodzi, że pożaru się nie boją. S-kę i Model X będzie można ładować z mocą 225 kW, oczywiście jeśli znajdziemy taką ładowarkę. Sprzedaż tych modeli musi martwić Teslę, bo wysokie moce dostępne na Superchargerach V3 miały początkowo być zarezerwowane tylko dla tańszych modeli.

Czyli się udało, trochę może i ciekło, ale najwyraźniej już nie cieknie, nikt nie spłonął z tego powodu, a produkować, sprzedawać i dostarczać było trzeba. Obawiam się, że takie podejście to nie jest cecha własna Tesli, ale produkty innych producentów tak medialnie nie płoną i demaskatorskie wycieki z maili o wyciekach z parownika, zbyt dużej kariery nie mają szansy zrobić. W przypadku BI i Tesli nikt nawet wprost nie odważył się napisać, że z powodu tej usterki w Tesli ich elektryczne samochody płonęły. Mogło się tak zdarzyć, ale te maile tego nie dowodzą. W rzeczywistości pewnie dochodziło do uceglenia akumulatorów.

Skoro tę sprawę mamy nierozwiązaną, możemy już płynnym ruchem przejść do sprawy reklamy za pomocą Autopilota.

Tesla zatrzymuje się przed znakami Burger King

To że Tesla po ostatniej aktualizacji oprogramowania może przejeżdżać przez skrzyżowania z sygnalizacją świetlną bez ingerencji użytkownika, to nie jest nawet w połowie tak fajna wiadomość, jak ta, że Tesla zatrzymuje się przed reklamami Burger Kinga.

Myli jej się po prostu, Tesla rozpoznaje znaki, ale nie zawsze te, które trzeba. Ta sama funkcja, która pozwala jej reagować na zmianę świateł na sygnalizatorze drogowym, sprawia, że ma zatrzymywać się przed znakami stopu. Niestety kształtem przypominają znaki, które stawia Burger King i Tesla zatrzymuje się też przed nimi. Niechcący to robi, nie ma żadnego tajnego paktu między Teslą a Burger Kingiem, tylko żartowałem.

Burger Kingowi się to spodobało. Nie mój żart, bo ten był suchy, jak ogniwo po wycieku. Błąd Autopilota im się spodobał. Nawet namawiał użytkowników Tesli by swoje filmiki wrzucali do sieci i oznaczali je #AutopilotWhopper lub #FreeWhopper. Można było dostać za to darmowego Whoppera. I nie mówcie teraz, że Tesla jest droga, skoro można się za darmo najeść. Na zdrowie, biali Amerykanie.

Akcja nie odniosła chyba wielkiego sukcesu, ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby inne firmy zgłosiły się do Tesli z prośbą o zatrzymywanie ich samochodów przed wybranymi reklamami. I tym razem, wcale nie przez przypadek, tylko normalnie, tak za pieniądze.

Technologia rozpoznawania znaków nie jest jeszcze doskonała. Tesla, w odróżnieniu od wielu producentów, postawiła na rozpoznawanie obrazu z kamer, gdyż jej zdaniem tylko taka metoda ma szansę na właściwą skalowalność. Gromadzi olbrzymie ilości danych ze wszystkich swoich samochodów by nauczyć je dobrych zachowań według pomysłu, który można wyrazić tak: czego doświadczy jeden z nich, tego nauczą się wszystkie.

Wielkość nadejdzie wkrótce

Chwilowo mogą się nauczyć stawania przed Burger Kingiem, ale to załatwi pewnie następna aktualizacja oprogramowania. Potem pewnie pojawi się kolejny śmieszny bug, ale Tesla raczej nie straci pewności, że wszystkie sprawy stałe i zmienne w świecie, da się zauważyć i opisać, albo nauczyć samochód by sam był w stanie to zrobić. A potem nastąpi w pełni autonomiczna jazda i nasze Tesle staną się taksówkami, które nie potrzebują kierowcy i będą na nas zarabiać, gdy my akurat będziemy wprowadzać w siebie dożylnie pokarm, bo wszystko będzie tak wygodne, że nawet nie będzie chciało nam się ruszać widelcem.

Ponad rok temu Elon Musk zapowiedział właśnie takie autonomiczne taksówki, anonsując je za rok właśnie. Coś nie pykło, pewnie przez koronawirusa. Ja jeszcze żadną nie jechałem, może ktoś z was miał okazję?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać