Wiadomości

Producentom aut zabrakło części. BMW daje rabaty, a Tesla twierdzi, że i tak nikt z tego nie korzysta

Wiadomości 01.06.2021 190 interakcji

Producentom aut zabrakło części. BMW daje rabaty, a Tesla twierdzi, że i tak nikt z tego nie korzysta

Piotr Barycki
Piotr Barycki01.06.2021
190 interakcji Dołącz do dyskusji

Co to jest: porusza się do przodu i do tyłu, w górę i w dół, a steruje się tym przeważnie niewielkim przyciskiem umieszczonym z boku fotela? Odpowiedź: to poważny problem producentów samochodów. 

Drugą wysoko punktowaną odpowiedzią jest podparcie lędźwiowe. W sumie dość standardowy dodatek, który w lepszych autach jest w standardzie, w gorszych – za dopłatą, ale generalnie pełni zawsze taką samą funkcję – ma pozwolić na lepsze dopasowanie oparcia fotela do naszych pleców i ograniczyć zmęczenie podróżą. Wspominałem o tym wielokrotnie i wspomnę jeszcze raz – nie wyobrażam sobie kupna samochodu bez tej opcji.

Czyli nie mógłbym kupić Tesli Model Y.

Gdyż, jak informuje Electrek, Tesla przestała oferować podparcie lędźwiowe w fotelu pasażera w tym modelu. Żeby było zabawniej, zmiana ta nie była chyba nigdzie oficjalnie komunikowana – po prostu klienci odbierający swoje Tesle orientowali się, że zamiast przycisków do regulacji, mają zaślepkę.

Jakieś wyjaśnienie? A po co. Jakiś rabacik? A gdzie tam. Bierz pan, bo mamy na pana miejsce 50 miłośników elektromobilności.

Nie jest to jednak problem wyłącznie Tesli.

Problem ma też BMW, a przynajmniej jego amerykański oddział. Również i w tym przypadku klienci mogą kupić np. nowe X3 pozbawione regulacji podparcia lędźwiowego w fotelu pasażera. Przy czym różnica polega na tym, że BMW z tego tytułu udziela konkretnego rabatu i wyraźnie wymienia ten brak na liście opcji.

Podobna sytuacja miała miejsce chociażby w przypadku Peugeota – zabrakło podzespołów, więc zamiast cyfrowych zegarów były analogowe, a klienci dostawali 600 zł rabatu.

I wtedy do głosu dochodzi Elon Musk i twierdzi, że jemu się to podparcie po prostu nie opłaca.

Bo i owszem, było w wyposażeniu standardowym. Ale z danych pokładowych samochodów, które ten dodatek miały, wynika, że mało kto z tego korzystał, w związku z czym – biorąc pod uwagę obecną sytuację – nie ma sensu tego robić. Jestem bardzo ciekaw, co Musk uzna za kolejny zbędny gadżet i wytnie to przy produkcji, żeby ograniczyć koszty, jednocześnie mimochodem podnosząc cenę końcową samochodu. Oczywiście informując o tym po fakcie, dopiero kiedy ludzie zaczną zadawać pytania, najlepiej na Twitterze.

Trochę bardziej poważne pytanie może natomiast dotyczyć tego, czego w następnej kolejności zabraknie u wszystkich producentów z racji tego, że nie będzie części, a przecież samochody trzeba produkować. Tym bardziej, że na razie nie zapowiada się, żeby COVID-owe czkawki produkcyjne zostały szybko zażegnane.

Przy okazji, chyba po raz pierwszy w życiu, bardzo ucieszyłem się z tego, że mój samochód nie jest podłączony do internetu i producent nie może z niego pozyskać żadnych danych na temat sposobu jego użytkowania. Aż pójdę z radości pokręcić w pełni analogowym kurbelkiem od regulacji podparcia lędźwiowego.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać