Felietony

Kącik Tesli: pacynki, dmuchany pies i szalona wyprawa asfaltową drogą

Felietony 21.02.2020 67 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 21.02.2020

Kącik Tesli: pacynki, dmuchany pies i szalona wyprawa asfaltową drogą

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz21.02.2020
67 interakcji Dołącz do dyskusji

Byłeś niegrzecznym chłopczykiem? Idź do kącika Tesli. Tam siedzi narzeczona Elona Muska przebrana za pacynkę.

Zaniżanie poziomu publicznego dyskursu jest zajęciem trudnym, ale dobrze sobie radzę. Mam świetnego przewodnika po wielkim świecie elektrycznych samochodów. Dzięki niemu wiem, że choć w jednym akapicie kącika Tesli mogę zapukać w dno od spodu, no w dwóch to góra.

Zaczynamy od personalnych wycieczek, bo podobno można. Dlaczego można? Zaraz się wyjaśni.

Kochanie, oddziel mnie od bytu

To jest poważny kąt Tesli, a nie jakiś ploteczek, czy pseudoobyczajowe zbiorowisko przypadkowych żartów. Dlatego tylko wkleję wam to i nic będę pisał, o tym, że narzeczona Elona Muska lubi się przebierać za swojego avatara online i jednocześnie silnie podkreśla, że należy oddzielać byty fizyczne od cyfrowych.

Najwidoczniej zapomniała powiedzieć o tym narzeczonemu, który trochę nie umiał się ostatnio zachować w internecie.

Bill Gates rozczarował Elona Muska

Podstawowa zasady seksualnej orgii jest taka, żeby zawsze stać w ostatnim rzędzie. Wtedy z imprezy można wyjść dziękując gospodarzom słowami: Cała przyjemność po mojej stronie.

Elon Musk wydaje się nie znać takiego wyrażenia i chyba uważa, że każdy kto śmie nie kupić Tesli kupując elektryczny samochód, po prostu się nie zna i na żadne uprzejmości nie zasługuje. Swoje rozmowy z Billem Gatsem opisał na Twitterze jako rozczarowujące. Podejrzewam, że twórca Microsoftu nie sprostał mu intelektualnie. Tweet był odpowiedzią na wywiad, w którym Bill Gates rozmawiając o elektrycznych samochodach, przyznał, że kupił elektryczne Porsche. A nie Teslę – ups – bo Taycan jest bardziej premium.

Widać teraz z kim mamy do czynienia. Miliardy uderzyły mu do głowy i wygaduje głupoty. Wstydź się Gates i lepiej się już zamknij. Tesli i tak już nie powstrzymasz, właśnie odniosła zwycięstwo w niemieckim sądzie.

Pakt Ribbentrop-Ribbentrop

Tesla może dalej wycinać drzewa i porządkować teren pod swoją niemiecką fabrykę, choć pozwolenia na budowę dalej nie ma. Tak orzekł sąd, więc protesty ekologów wstrzymały prace tylko na kilka dni.

Redaktor Szary podpowiedział mi jednak, że przejrzał niemieckie knowania. Może istnieje tajny plan Ribbentrop-Ribbentrop. Gdy Tesla teren już wykarczuje, to pozwolenia się jej nie wyda i teren przejmie jakiś porządny, krajowy producent z Bawarii.

To dopiero byłoby chytre, zwodzić Teslę do ostatniej chwili, obiecywać subsydia i na koniec siup – wszystko fajnie, dziękujemy za uporządkowane hektary. Wszak od początku było jasne, że rąbiecie na własne ryzyko, ale my postawimy jednak na wyroby niemieckie.

Tymczasem, w oddaleniu od europejskich problemów, trwają przygotowania do zdobycia któregoś z biegunów Teslą. A nie, przepraszam, to ktoś chce po prostu przejechać się samochodem drogą, po której wcześniej przejechały miliony samochodów.

Szalona wyprawa dwóch śmiałków

Dwóch aktywnych w internecie użytkowników Tesli planuje wielką i dziką wyprawę przez nieprzyjazne, mroźne kanadyjskie tereny. Chcą Modelem 3 przejechać w poprzek Kanady, testując po drodze świeżo utworzoną linię Superchargerów, czyli szybkich ładowarek Tesli.

Ich trasa ma wyglądać tak.

tesla autopilot youtube

Według nich wyprawa ma dowieść, że samochody elektryczne to nie tylko urządzenia do jeżdżenia wokół domu, ale już pełnoprawne pojazdy na dalekie podróże. By to podkreślić, wybrano właśnie dzikie kanadyjskie warunki – asfalt.

Jak przejechanie blisko sześciu tysięcy kilometrów, często po autostradzie i wzdłuż linii gęsto ustawionych szybkich ładowarek, ma to wszystko udowodnić, to ja naprawdę nie wiem. Niech przejadą choć połowę tego dystansu tam gdzie ładowarek nie ma.

Jedyną interesującą rzeczą w tej wyprawie jest stopień degradacji akumulatorów od ciągłego szybkiego ładowania. Niektóre z ładowarek na trasie mogą osiągnąć moc 250 kWh, co luźno można przeliczyć jako chwilową zdolność do uzupełniania zasięgu w tempie 1 000 mil (1 600 km) na godzinę. Tesla Model 3 jest w stanie taką moc ładowania przyjąć. Oby tylko nie spotkał jej los Taycana, który na innej kanadyjskiej wyprawie rzucił szybkie ładowanie..

Doceniam pomysł, ale ja od dawna mam taki sam. Tylko ja planowałem nocować po drodze, a oni nie planują. Podobną trasę w Kanadzie chciałem przejechać wraz z całą rodziną, tyle że spalinowym samochodem. To chyba jednak ta trasa nie jest taka dzika? O mnie najprawdopodobniej nikt by nie napisał, chyba że redaktor prowadzący by się zlitował.

Litości nie mieli za to hakerzy znaków drogowych.

Zrób ze mnie ósemkę

Pisaliśmy już kiedyś, że systemy Tesli da się oszukać naklejając kilka nalepek na asfalcie, samochód może wtedy zmienić kierunek jazdy. Panowi z firmy McAfee twórczo rozwinęli pomysł.

Nakleili pięciocentymetrowy pasek taśmy na znak z ograniczeniem prędkości do 35 mil na godzinę, dokładnie tam, gdzie 3 ma kreskę pośrodku. A następnie przejechali koło niego Teslą Model S z włączonym systemem dostosowywania prędkości pojazdu do obowiązującego limitu.

Samochód rozpoznał trójkę jako ósemkę i chciał zwiększyć prędkość o 50 mil na godzinę, czyli o jakieś 80 km/h.

Przedstawiciel firmy dostarczającej kamery do Tesli, powiedział, że znak mógłby być również źle odczytany przez człowieka, a kamera nie została zaprojektowana do w pełni autonomicznej jazdy. Autonomiczna jazda nie będzie polegać tylko na jakości nagrań z kamery, ale ma być również wspierana przez dane zebrane przez inne pojazdy.

Dodatkowo, nowsze samochody Tesli są wyposażone w inne kamery i te podobno nie dałyby się już nabrać. Poza tym, Tesla Tesli nie jest równa, możliwości poszczególnych modeli różnią się, rozwija się sprzęt i software. Ta próba przeprowadzona była na jednym ze starszych rozwiązań. Psipadek? Nie sondzem.

Jak narazie zbyt wiele osób nabrało się, że samochód może jechać kompletnie bez ich udziału. Każdy taki eksperyment to tylko mały kamyczek zabłąkany w kamieniołomie, w którym od lat wykuwa się marketingowe przesłanie autonomicznej jazdy. Marketingowe, bo w instrukcjach obsługi wszystkich pojazdów, także Tesli, jest wyraźnie napisane, że żadne system nie zwalnia kierowcy z panowania nad samochodem i obserwowania otoczenia.

Jakieś takie poważne to ostatnie zdanie. Rozjedźmy więc dmuchanego psa.

Tesla zabija psy, a nie ludzi

Wielkie zwycięstwo technologii i youtuberów. Ten profesjonalnie prowadzony eksperyment udowadnia ponad wszelką wątpliwość, że samochody Tesli nie są w stanie rozjechać człowieka, a psa to już proszę bardzo.

Nowemu Modelowi 3, więc wyposażonemu we wszystko co świeże i najlepsze, stawiano na drodze dmuchanego psa. A Tesla, zależnie od tego jaki system był uruchomiony, psa rozjeżdżała lub hamowała przed nim. Ale najmądrzejsze było to co nastąpiło po tym.

Jeden z eksperymentatorów wchodził i wskakiwał przed jadący samochód. Tesla, niezależnie od tego czy uruchomiony był Autopilot, wyhamowywała przed człowiekiem.

To wspaniale, rodzice tego brodatego chłopczyka na pewno się cieszą, że przeżył. Warto było narazić swoje zdrowie w imię nauki, czy raczej „nauki”, bo przecież nie dla wyświetleń na youtube. Klikałbym w linki afiliacyjne przenoszące na stronę zamówień Tesli jak szalony. Oby tak dalej youtuberzy, klientów na Tesle nigdy nie zabraknie. Ja tylko mam już dość tych filmików.

Choć dzięki nim nigdy nie zabraknie materiału do kącika. Bardzo wam dziękuję za dużą liczbę wyświetleń, ale wasz udział oceniam jako rozczarowujący. Mimo wszystko, do zobaczenia za tydzień.

P.S. Nie zdążyłem napisać o tym, że ktoś jadąc na Autopilocie rąbnął z całej siły w powalone drzewo i uznał, że ten Autopilot uratował mu życie. Stopień zniszczeń samochodu nie natchnął go refleksji, że może nie ma co się tak podniecać hamowaniem, które nastąpiło krztynkę zbyt późno. Nie mam siły do tych ludzi.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać