Wiadomości / Ciekawostki

Wiedzieliście, że Google i Facebook rozpoznają tablice rejestracyjne na zdjęciach? Przeczuwam kłopoty

Wiadomości / Ciekawostki 25.10.2019 119 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 25.10.2019

Wiedzieliście, że Google i Facebook rozpoznają tablice rejestracyjne na zdjęciach? Przeczuwam kłopoty

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz25.10.2019
119 interakcji Dołącz do dyskusji

To lepsze niż wykaz tablic rejestracyjnych. Wpisujesz numery na Facebooku i od razu wiesz jak wygląda człowiek, który przed chwilą zajechał ci drogę.

I ile ma dzieci i do jakich szkół chodzą. Co z tego, że Google rozmazuje numery tablic rejestracyjnych na zdjęciach w Google Street View, skoro jest lepsze narzędzie do tropienia właścicieli. Zarówno Google, jak i Facebook potrafią odczytać numery rejestracyjne ze zdjęć umieszczonych w internecie.

Nie wiem od jak dawna działa ta funkcja, ale skoro ja o niej nie wiedziałem, to może i wy powinniście się dowiedzieć. Najprawdopodobniej po wpisaniu numerów rejestracyjnych własnego samochodu w wyszukiwarkę obrazów Google nic ciekawego wam nie wyskoczy, ale są takie sytuacje, że pewnych swoich zdjęć wrzuconych do sieci możecie pożałować.

Tablice są rozpoznawane czy tego chcesz czy nie

Nie trzeba numerów rejestracyjnych umieszczać w opisie zdjęcia, nazwie pliku, czy specjalnie go nimi tagować. Jason Torchinsky z Jalopnika dowiódł, że zdjęcia opisywane wyłącznie nazwami marek i modeli są też wyszukiwane na podstawie tablic.

Znalazł wiele numerów rejestracyjnych ze swoich samochodów i pojazdów, które pojawiały się na Jalopniku. Sprawdził też samochody znajomych i różne znane pojazdy, szukając ich wyłącznie po numerach z tablic. Znalazł ich bardzo wiele i podkreśla, że w przypadku pojazdów z Jalopnika, zdjęć nigdy nie oznaczali numerami rejestracyjnymi.

Nasze też da się tak znaleźć

Poszedłem jego śladem i uzyskałem podobne rezultaty. Wiele z samochodów prasowych testowanych na Autoblogu znalazłem w zdjęciach Google, na Facebooku i Instagramie, choć nie wszystkie. Samochodów ze starszych testów nie mogłem znaleźć, a jeden z nowszych też nie pojawia się w wynikach wyszukiwania.

tablice rejestracyjne wykaz
Wyniki dla zapytania: WW 700YS. To Mercedes A 35 AMG z naszego testu.

My również nie używamy numerów rejestracyjnych w opisach zdjęć, nie jest to do niczego potrzebne. Korporacje muszą więc odczytywać numery z umieszczonych w internecie zdjęć. Pozornie wygląda to jak problem dziennikarzy motoryzacyjnych, bo głównie oni wrzucają zdjęcia samochodów do sieci, ale wcale tak nie jest.

Wrzucałeś ostatnio zdjęcia samochodu do internetu?

Skoro nie wyszukuje tablic w Google Street View i nie da się znaleźć samochodu stojącego pod domem właściciela, to jaki jest problem? Przecież znajduje tylko te zdjęcia, które ktoś wrzucił.

tablice rejestracyjne wykaz
Można dowiedzieć się, że zdjęcie twojego pojazdu ilustruje tekst o cudzym wykroczeniu.

Może wcale nie wrzucił ich sam. Jeśli koleżanka Krysia wrzuci w mediach społecznościowych pod domem swojego chłopaka fotkę z opisem: Hejka, ruszamy właśnie ze Zbysiem na imprezkę, a w tle załapie się zaparkowany pod domem samochód Zbigniewa, to zostanie zapamiętany. Oczywiście, jeśli numery są na tyle wyraźne, że dadzą się odczytać.

A Zbyszek rok później zapomni się w pochmurny dzień i prawie przejedzie komuś po stopach na przejściu dla pieszych, a pieszy zapamięta jego numery. Od razu wpisując je na smartfonie w aplikacji Facebooka dowie się gdzie mieszka Zbyszek i w drodze tam będzie mógł mu jeszcze naubliżać online.

Ogłoszenia samochodowe też nie są bezpieczne

Dziwiłem się dlaczego tyle osób upiera się zamazywać numery rejestracyjne na zdjęciach umieszczanych w portalach ogłoszeniowych w ogłoszeniach sprzedaży. Żeby sprawdzić cokolwiek w polskiej bazie danych trzeba znać jeszcze VIN i datę pierwszej rejestracji pojazdu. A i tak adresu właściciela na pewno nie dostaniemy.

Może jednak chuchają na zimne. Wybierzcie kilka pierwszych ogłoszeń z dowolnego serwisu i wpiszcie numery w wyszukiwarkę zdjęć Google. Nie trzeba podawać nic więcej, miasta, marki, modelu, wystarczą numery z tablicy, mimo że nikt nie podawał ich w treści. Najprawdopodobniej, wyniki w większości poprowadzą do ogłoszenia z którego je odczytaliście, ale życie i historia pojazdów bywa bardziej skomplikowana.

Można trafić na zdjęcia z forum miłośników danej marki i dowiedzieć się jakie problemy trapiły ten konkretny egzemplarz. Pooglądać zdjęcia ze zlotów, gdzie fajnie było palić gumę. Albo po prostu trafić na wcześniejsze ogłoszenia i porównać treść, stan pojazdu lub jego przebieg.

Może też trafić się zdjęcie innego pojazdu z tymi samymi numerami, szczególnie w przypadku polskich ogłoszeń samochodów sprowadzanych z zagranicy.

Niewiele można zrobić, ale warto wiedzieć

Pierwszy pojazd z portalu ogłoszeniowego jaki sprawdziłem znalazłem od razu, ale przy kilku następnych nie znalazłem żadnych zdjęć, nawet z oryginalnego ogłoszenia. System nie jest więc bezbłędny, ale istnieje i można się w jego sidła złapać.

Trudno się przed tym bronić. Jeśli świadomie wrzucasz zdjęcia do internetu, przynajmniej wiesz dlaczego to zrobiłeś. Gorzej jeśli znalazły się tam przypadkiem i ktoś kiedyś z tego skorzysta. Na przykład, by przez Messengera lub osobiście, pogratulować ci twojego stylu jazdy.

 

Zdjęcie główne: Jerry „Woody”, Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać