Felietony

Producenci tablic rejestracyjnych przyznają, że produkują buble. To ma uzasadniać wymianę „blach”

Felietony 20.06.2019 583 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 20.06.2019

Producenci tablic rejestracyjnych przyznają, że produkują buble. To ma uzasadniać wymianę „blach”

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski20.06.2019
583 interakcje Dołącz do dyskusji

W życiu byście na to nie wpadli: jest sobie Stowarzyszenie Producentów Tablic Rejestracyjnych i ono zupełnie otwarcie przyznaje, że produkuje nic niewarty szmelc. W ramach protestu przeciwko likwidacji obowiązku wymiany tablic.

Likwidacja obowiązku wymiany tablic rejestracyjnych to coś, na co czekamy z utęsknieniem. Nie mam pojęcia, po co wymieniać tablice przy każdej zmianie właściciela. To tak, jakby numer mieszkania zmieniał się w zależności od tego, kto mieszka w danym domu. Wyobraźcie to sobie, że przy Dworcowej 18 mieszkają państwo Kabaczkowie, którzy sprzedają swój dom państwu Pattisonom. Państwo Pattisonowie muszą udać się do urzędu otrzymać nowy numer domu lub mieszkania i od tej pory mieszkają już nie przy Dworcowej 18, a przy Dworcowej 12699/KX/551/07. Logiczne?

Produkujemy buble, więc wymieniajcie je co chwilę, żebyśmy zarabiali hajs

Jednak rzecz tak oczywista w czasach cyfryzacji jak likwidacja obowiązku zmiany tablic spotkała się z gwałtownym sprzeciwem stowarzyszenia ich producentów. Czują oni, że po normalizacji przepisów ich sztucznie napompowany biznes trochę przymrze. Nie ma to, jak podpiąć się pod państwowe przepisy i nie musieć martwić się o zbyt. Jaką taktykę obrony przyjęli? Postanowili poinformować, że tablice, które produkują, są beznadziejnej jakości i dlatego trzeba je często wymieniać. Pisze o tym TVN24BIS, a w artykule czytamy, że „maksymalna trwałość tablic w warunkach eksploatacji to 5 lat”, a w ogóle to folia, którą są pokrywane wytrzymuje maksymalnie dwa lata. Argument nie do podważenia: nasz produkt jest nietrwały, więc musicie go często wymieniać. To może zacznijcie produkować coś dobrej jakości? Wiem, oczekuję zbyt wiele!

Nie wiem zatem, jakim sposobem tablice na mojej Toyocie trzymają się bez uszkodzeń ósmy rok, a blachy na wozie mojego teścia mają lat siedemnaście i dalej są czytelne, nieskorodowane i nie wymagają wymiany. A niech to! Ktoś zrobił zbyt trwały produkt. Stowarzyszenie powinno natychmiast zainterweniować i nakazać wymianę wszystkich tablic starszych niż 5 lat. Nie wiem czy Stowarzyszenie zdaje sobie sprawę, że w dalekim zamorskim kraju „Wielka Brytania” jeździ sporo samochodów, które mają te same tablice nawet od 30 lat! Pewnie mają jakieś tajemnicze sposoby, których nasi producenci jeszcze nie poznali. Bardzo mnie ubawiła ta argumentacja. W tej chwili jest tak, że nawet jak zgubisz jedną tablicę, to musisz wyrobić dwie. Biznes się kręci. Koniaczek? Podwójny!

Związek Dealerów Samochodowych płacze z powodu planów likwidacji karty pojazdu

Tak mi żal biednych dealerów samochodowych. Oni ledwo wiążą koniec z końcem, a tu jeszcze taki cios – zlikwidują im kartę pojazdu. „W sytuacji likwidacji kart pojazdu dojdzie do konieczności innego zabezpieczania umów kredytowych oraz leasingowych, co będzie powodować dodatkowe komplikacje dla banków i pożyczkobiorców”. O Boże Boże Bożenko, KOMPLIKACJE DLA BANKÓW! Nie no banki powinny mieć wszystko uproszczone, łatwe, usłane różami, nie to co obywatele, którym trzeba wszystko komplikować i utrudniać. Szlocham myśląc o tym, że banki będą musiały wymyślić inne zabezpieczenie umowy kredytowej niż karta pojazdu. Może na przykład… dowód rejestracyjny? Murem za bankami! Wpisujcie waluty!

Swoje dokłada też Polska Izba Ubezpieczeń, która wyraża zaniepokojenie możliwością jazdy bez dokumentu prawa jazdy przy sobie. Szkoda nawet komentować – ważne jest co innego. Jeśli jakieś quasi-mafijne instytucje, grupy lobbystów, zrzeszenia biznesmenów i inne tego typu organizacje kwiczą na wieść o planach ułatwienia ludziom życia, to tylko znaczy, że pomysł jest dobry.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać