Felietony

Te ekrany w samochodach to nas kiedyś pozabijają

Felietony 11.07.2018 404 interakcje
Adam Majcherek
Adam Majcherek 11.07.2018

Te ekrany w samochodach to nas kiedyś pozabijają

Adam Majcherek
Adam Majcherek11.07.2018
404 interakcje Dołącz do dyskusji

Systemy multimedialne są zbyt skomplikowane by korzystać z nich w czasie jazdy – zwiększają ryzyko wypadku. Takie wnioski płyną z badań.

Do takiego wniosku można dojść studiując ostatni raport fundacji AAA For Traffic Safety. Przebadano w nim jak bardzo absorbujące jest korzystanie z pokładowych systemów multimedialnych i jak na ich tle wypadają Apple CarPlay i Android Auto. 

To kontynuacja badań, które przeprowadzono już w ubiegłym roku. Wówczas do testu wybrano 40 samochodów i 120 osób. Badacze mierzyli na jak długo kierowca odrywa się od prowadzenia wykonując określone czynności i ile kosztuje go to wysiłku. Przykładowo wprowadzanie celu w nawigacji zajmowało uczestnikom średnio 40 sekund – jak na akcję podejmowaną w czasie jazdy to absurdalnie długo! Spośród badanych systemów aż 29 wymagało wysokiego lub bardzo wysokiego poziomu uwagi.

Jak wyglądało badanie

O tym można szczegółowo przeczytać w reportażu WSJ. Autor pisze tam, że poza prowadzeniem samochodu i obsługą systemu multimedialnego musiał jeszcze reagować na zapalanie się dodatkowej żarówki w kabinie i uruchomienie opaski wibrującej przyczepionej do kołnierzyka. Były to dodatkowe elementy symulujące zaskakujące zdarzenia, z którymi muszą sobie radzić kierowcy w czasie jazdy. Miał też podczas prowadzenia samochodu słuchać instruktora i powtarzać wypowiadane przez niego liczby i klikać w określone miejsca na ekranie systemu multimedialnego. Autor przyznaje, że wykonując zadania czuł się „kompletnie przeładowany”. AAA zamieściło też materiał wideo, w którym można zobaczyć jak radzili sobie poszczególni testujący. I pomimo tego, że wcale nie byli to ludzie starsi, czyt. mniej przyzwyczajeni do nowych technologii, radzili sobie dość słabo. Pomijanie znaków STOP, przypadkowa zmiana pasa ruchu, nieustępowanie pierwszeństwa pieszym na pasach – to podstawowe grzechy. 

W ubiegłym roku najgorzej wypadły systemy multimedialne Audi Q7 i Tesli Model S, ale i te w Fordzie Mustangu, Subaru XV, czy Hondzie Civic zostały uznane za przesadnie skomplikowane. W tym roku pod lupę wzięto system HondaLink w Hondzie Ridgeline RTL-E, SYNC 3 w Mustangu GT, MyLink Chevroleta Silverado, UVO Kii Optimy i Uconnect Rama 1500 Laramie. I ponownie okazało się, że systemy wymagają zbyt dużej uwagi, by móc z czystym sumieniem polecać je jako optymalne rozwiązanie do samochodu. Nawet jeśli podłączymy pod nie rozwiązania Apple czy Androida. Owszem, w badaniach wyszło, że te dwa ostatnie wymagają mniejszego zaangażowania, niż rozwiązania fabryczne, ale wciąż nie są bezpieczne.

I to przy założeniu ograniczonej liczby przeszkadzajek. Nikt nie musiał w międzyczasie ustawiać temperatury w kabinie, rozmawiać przez telefon, pić kawy, uspokajać dzieci ani wyjmować telefonu ze szpary między fotelem a tunelem środkowym. A wypadałoby dodać chociaż z połowę tych czynności, które tak naprawdę każdy z nas wykonuje prowadząc auto na co dzień.

Nowsze auta – wypadków przybywa

Wyniki tego przeprowadzonego w Stanach badania można by zestawić z wynikami wypadków śmiertelnych na tamtejszych drogach. W 2011 roku odnotowany najniższą liczbę wypadków śmiertelnych w historii – 32 479. Od tamtego czasu wypadków przybywa – 2016 r. zakończył się wynikiem 37 461. A przecież w ciągu tych 6 lat na rynku pojawiły się coraz nowsze i bardziej bezpieczne auta. Nie pogorszyła się też jakość systemów bezpieczeństwa w samochodach, które jeździły po ulicach w 2011, nie zmieniono ograniczeń prędkości ani nagle nie przybyło pijanych. Za to szybko zmieniała się technologia. Jeździ coraz więcej ludzi wpatrzonych w smartfony, klikających w ekrany systemów multimedialnych. Jak tak dalej pójdzie, zaklikamy się na smierć.

Detroit Free Press ostatnio powiązało wzrost liczby pieszych ofiar wypadków ze wzrostem liczby SUV-ów na drogach.  Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że to zbyt duże uproszczenie. Albo inaczej – a pokażcie mi nowego SUV-a, w którym nie ma dotykowego systemu multimedialnego. Nie może go zabraknąć nawet w budżetowych modelach typu Dacia Duster. 

Nie ma ratunku?

Co musiałoby się wydarzyć, żeby sytuacja się poprawiła? Producenci mogliby projektować jeszcze prostsze systemy multimedialne. Albo uniemożliwić korzystanie z większości funkcji w czasie jazdy. Jednak jak denerwująca jest konieczność zatrzymywania się by ustawić cel w nawigacji mógł się przekonać każdy korzystający choćby z Uconnecta w Jeepie Grand Cherokee. Trzeba by więc namówić ludzi by bardziej koncentrowali się na jeździe i odkładali przeszkadzacze, z telefonem na czele. Na zdrowy rozsądek ludzi nie ma co liczyć – wystarczy poobserwować czym się zajmują kierowcy stojący w miejskich korkach. Każdemu się wydaje, że on da radę i ogarnie otaczającą rzeczywistość na czas. Pozostaje więc wymagać od policji by bardziej przyglądała się kierowcom i egzekwowała kary za jazdę z telefonem przy uchu, czy inne formy stwarzania zagrożenia na drodze. No ale przecież tworzenie jakiegoś opresyjnego sytemu kontroli też nie będzie nikomu w smak. Co więc zostaje? Czyżby przesiadka do samochodów autonomicznych? Albo może wystarczy stworzyć oprogramowanie, które będzie pozwalało korzystać z ekranu tylko do pewnej prędkości, a potem ekran będzie się wyłączał?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać