Relacje

O igłach, powietrzu w Pekinie i o tym, jak paliliśmy szlugi, żeby udusić Volvo

Relacje 29.08.2020 91 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 29.08.2020

O igłach, powietrzu w Pekinie i o tym, jak paliliśmy szlugi, żeby udusić Volvo

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski29.08.2020
91 interakcji Dołącz do dyskusji

Jeżdżąc samochodem, wdychamy pyły zawieszone, emitowane przez inne samochody – i nie tylko. System oczyszczania powietrza Volvo ma zrobić z tym porządek. Zaproszono mnie, żebym to sobie obejrzał.

Pomysł przyszedł z Chin. Tam jakość powietrza jest taka, że można je kroić nożem i jeść kanapkę z cząstkami stałymi oraz pić koktajl z pyłów zawieszonych. To dlatego Chińczycy z koncernu Geely (właściciela Volvo) naciskali, aby stworzyć optymalny system filtracji powietrza. To dlatego Volvo V90 za dopłatą 1300 zł oferuje system, który wycina cząstki stałe z wnętrza w sposób szokująco skuteczny.

Ale jak to działa?

To bardzo proste [udaję że się znam]. Powietrze przelatuje przez pole elektryczne, gdzie igła pośrodku tunelu powietrznego emituje pole elektryczne. Pomiędzy igłą a metalowym pierścieniem zewnętrznym występuje napięcie 7000 V i bardzo niskie natężenie. To wystarczy, żeby zjonizować skutecznie nawet bardzo małe cząsteczki pyłów, które normalnie przeszłyby przez filtr, a dzięki temu systemowi – przykleją się do niego, bo filtr ma przeciwną polaryzację niż te cząstki. Dzięki temu we wnętrzu V90-tki nie ma właściwie cząstek stałych, co zresztą pokazuje się na ekranie centralnym – samochód stale monitoruje jakość powietrza. Fajny ficzur, ale nie to jest najfajniejsze, a obserwacje, jakie udało się Volvu poczynić dzięki wypożyczeniu profesjonalnej aparatury pomiarowej.

system oczyszczania powietrza volvo
Igła znajduje się pośrodku otworu

Aparatura pomiarowa składa się z czujników, centralki i routera

Jeden czujnik umieszczamy na zewnątrz – przy wlocie powietrza do kabiny, czyli przed systemem filtracji. Drugi w kabinie. Potem pozostaje tylko połączyć się z routerem i można na aplikacji na bieżąco śledzić jakość powietrza. 

Powstał tylko taki drobny problem, a właściwie dwa. Pierwszy jest taki, że powietrze w Polsce jest czyste, zwłaszcza latem. Samochody nie emitują pyłów z rur wydechowych, jeśli mowa o nowoczesnych autach ze sprawnym wydechem. Ciekawostka: nawet w korku w tunelu pod Wisłostradą w Warszawie jakość powietrza na zewnątrz nie chciała wypaść z normy wynoszącej 20 mikrogramów na metr sześcienny. 

system oczyszczania powietrza volvo
aparatura pomiarowa

Wystarczy jednak jeden dymiący diesel, żeby jakość powietrza spadła radykalnie, a ilość pyłów i sadzy wzrosła szokująco. Jazda za zwykłym, przydymiającym gratem z silnikiem wysokoprężnym oznacza, że na zewnątrz jest około 120 ppm. Jeśli auto osobowe mocno wali w naszym kierunku czarnym dymem, to chwilowe stężenie pyłów zawieszonych PM wynosi ponad 300 ppm. A jeśli do tego ten samochód jest ciężarówką, to wartość może wynieść nawet 600 jednostek, co już mocno utrudni normalne oddychanie. Podczas kiedy my, prawda, w eleganckim V90, oddychamy dalej czyściutkim, przefiltrowanym powietrzem (ciekawe ile wytrzymuje filtr).

system oczyszczania powietrza volvo
i cyk zamontowany czujnik

Gorzej robi się w zimie

W zimie na wielu osiedlach podmiejskich oraz w mniejszych miastach powietrze nasyca się cząstkami stałymi tak, jakby po ulicach jeździły tysiące zużytych Jelczów-ogórków. Oczywiście to efekt złego palenia w piecu lub ogólnie palenia byle czym, a nie motoryzacji. Wtedy nagle system filtracji Volvo zaczyna nabierać znacznie więcej sensu niż w lecie (latem i tak lepiej jeździć na rowerku albo skuterku). I to prowadzi nas do drugiego problemu: aparaturę pomiarową testowaliśmy właśnie w lecie, i w dodatku padało.

Ekran w samochodzie pokazuje jakość powietrza

A owa aparatura bardzo źle znosi deszcz, ponadto było ciepło i powietrze było niesłychanie czyste. Stąd i na zewnątrz, i wewnątrz stężenie cząstek stałych było takie samo jak na zewnątrz, czyli bliskie zeru. Nie było innego wyjścia niż…

…poświęcić się i zapalić szluga.

Tak, zrobiliśmy taki test. Człowiek podstawiony w tym celu wyciągnął papierosa z własnych zapasów, zaciągnął się nim i wydmuchał dym do wlotu powietrza do kabiny. Na zewnątrz, przy czujniku, pojawiła się szokująca wartość 1016 jednostek (nierealna w normalnym otoczeniu), ale szybko spadła na 300-400, czyli „chopaki leco busem na budowe”. W środku na moment wartość wzrosła do 31 j, ale szybko spadła do 4-5 j, a zapach papierosów zniknął po kilkunastu sekundach. Powtórzyliśmy ten test na parę sposobów, dmuchając bliżej lub dalej wlotu powietrza i pod różnymi kątami, za każdym razem filtracja rzeczywiście działała, w parę-paręnaście sekund oczyszczając to, co wpadało do kabiny. Znaczy się, działa. Ponoć znacznie skuteczniej niż rozwiązania konkurencji, które jonizują powietrze już wpadnięte do kabiny, a w razie zwiększenia się stężenia pyłów zamykają dopływ do wnętrza, powodując dla odmiany wzrost stężenia CO2. 

system oczyszczania powietrza volvo
tyle raczej nie spotkamy w realnym życiu
ale tyle już tak

Ale czy warte jest dopłaty? 

Wynosi ona 1300 zł. Jeśli jeździsz tylko po trasach, no to tak średnio ci się to przyda. Średnio też przyda się latem. Ale jeśli dojeżdżasz do miasta z jego obrzeży, to w sezonie grzewczym będziesz się cieszył, że twoje dzieci nie wdychają stu dwudziestu cząstek stałych na milion. Sam/a zdecyduj. I nie wkładaj ręki w ten dolot, te igły są naprawdę ostre. 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać