Dostali zarzuty za zarabianie na statystyce. Symboliczne zatrzymania w Policji
Wiadomości 14.10.2020Na statystykach w Policji wciąż da się zarobić.
Oto moje ostatnie, nieliczne, spotkania z polską Policją (bez związku ze sprawą, ani statystykami).
Zgłoszenie na kartce w kratę
Kilka lat temu zgłaszałem kradzież z karty kredytowej. Obsługiwano mnie w niedawno otwartym, z wielką pompą, komisariacie. Budynek ze szkła i blachy nie miał klimatyzacji, atmosfera była jak w saunie. Osoba przyjmująca zgłoszenie zapytała, czy nie będzie mi przeszkadzało, że potwierdzenie przyjęcia wydrukuje mi na kartce wyrwanej z zeszytu w kratę. Musi pójść do komendanta po nową ryzę papieru, ale trochę się boi, bo jedną już dostała w zeszłym tygodniu. Czułem się dziwnie z tym, że przedstawiciel Policji musi się przede mną z takich rzeczy tłumaczyć.
Biurko pogryzione przez psy
Zdarzenie drugie. Wszyscy pracownicy jednego z biurowców zostają wezwani do komisariatu, bo popełnili identyczne wykroczenie w trakcie parkowania. Jestem wśród nich. Swoje dane dyktuję w pokoju wielkości tapczanu, który przeznaczono dla pięciu wielkich chłopa. Widzę dane osoby, którą spisywano przede mną, bo wszystkie przechodzą przez jeden plik. Kasujemy jedno imię i nazwisko, wpisujemy następne, drukujemy. Nie da się usiąść tak, żeby nie zaglądać w ekran, miejsce na zdezelowane krzesło jest ściśle określone. Dobrze, że nie jestem ofiarą, która boi się, że tuż po niej przyjdzie złożyć zeznania oprawca i przeczyta sobie jej adres z roboczego pliku. Komputer stoi na biurku, które wygląda jakby zostało wyciągnięte ze śmietnika i to po walce ze sforą psów, które zostawiły na nim liczne ślady zębów. Ja zapłaciłem mandat, ale to Policji było mi szkoda.
Jeden na stu parkujących
Innego razu parkuję w zatoczce przylegającej do ronda, podobnie jak dwa inne samochody i inni kierowcy w każdej godzinie, każdego dnia. Nie wysiadam nawet z samochodu, bo czekam na kogoś. Podchodzi patrol Policji i uprzejmie dokonuje pouczenia, zamiast wlepić mi mandat. Przy okazji dowiaduję, że tu nie wolno parkować, ani się zatrzymywać. Pytam więc co z innymi, którzy od lat tu parkują i przystają, w zasadzie non stop. Nic, pan akurat był w samochodzie, więc możemy pana spisać. Z innymi byłoby za dużo roboty. I cyk, za moją sprawą, odpowiednia liczba blankietów na dziś zostaje wypełniona. Nie mam pretensji, wzywanie wszystkich parkujących na tym rondzie pewnie co dnia paraliżowałoby pracę komisariatu.
Dlatego jestem daleki od wieszania psów na Policji. Źle zaprojektowany system kształtuje zachowania zatrudnionych w nim osób. System tworzy człowieka. Niektórzy jednak odnajdują się w wadliwym systemie zbyt dobrze, lubią popływać w mętnej wodzie i na tym zarobić.
Zatrzymanie Policjantów z wydziału samochodowego
Zatrzymano czterech wysokich rangą Policjantów zajmujących się przestępczością samochodową. Zleciła to prokuratura w Gliwicach, która zarzuty chce postawić naczelnikowi wydziału, kierownikowi jednej z sekcji i dwóm innym wysokich rangą funkcjonariuszom. Jak donosi
Zatrzymani Policjanci mieli zawyżać statystyki i dzielić się uzyskanymi za to premiami. Inny stosowany przez nich proceder miał polegać na podkręcaniu zarzutów w porozumieniu z adwokatem. Po obaleniu nadmiernych zarzutów, Policjanci mieli otrzymywać korzyść majątkową, a adwokat uznanie obciążonych.
Statystyki w Policji
Nabijanie statystyk to jedna ze spraw, które nieustannie bolą polskich kierowców. Wydaje im się, że kontrole prędkości nie służą niczemu innemu, niż pompowaniu policyjnych statystyk i zasilaniu budżetu państwa. Interesujący
Jeden parkomat w mieście na północy Polski wywindował statystyczne sukcesy tamtejszej policji na sam szczyt. Okradał go nieletni złodziejaszek, sumy nie były wielkie. Rabusia schwytano i jego drobne czyny nagle urosły do niebywałej rangi. W statystykach lokalnej komendy podano, że doszło do kilkuset zdarzeń kryminalnych – sprawców wszystkich kradzieży rzecz jasna wykryto, co wysunęło jednostkę policji na czoło wykrywalności. A chodziło o jeden parkomat i jednego złodzieja!
Według
Z