Wiadomości

Niemcy kupują elektryczne samochody jak szaleni. Ale do osiągnięcia celów wiele im brakuje

Wiadomości 14.10.2021 157 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 14.10.2021

Niemcy kupują elektryczne samochody jak szaleni. Ale do osiągnięcia celów wiele im brakuje

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski14.10.2021
157 interakcji Dołącz do dyskusji

Chociaż udział aut elektrycznych w sprzedaży w Niemczech bije rekordy, nadal tylko 0,6% tamtejszej floty jest zasilane prądem.

Na rynku nowych samochodów dzieją się rzeczy przedziwne. Ford robi lifting Focusa, ale jednocześnie sprzedaż tego modelu spadła o połowę przez brak podaży, bo nie ma mikroprocesorów. Tradycyjni europejscy producenci obrywają tak po głowie z powodu kryzysu półprzewodnikowego, że aż przykro patrzeć. Zyskują na tym producenci azjatyccy, a zwłaszcza Toyota ze swoimi hybrydami oraz Kia z modelem Niro, któremu chwilę zajęło żeby się przebić, ale w końcu mu się udało. Miałem kiedyś domenę kianiro.pl, ale ją porzuciłem. Sory, dygresja.

W całej Europie udział aut elektrycznych w sprzedaży po 8 miesiącach 2021 r. wynosi…

…osiem procent. To i tak całkiem dużo. Wynik nakręcają oczywiście takie kraje jak Holandia, a zbijają – potęgi elektromobilności w rodzaju Polski, Litwy czy Rumunii. Nadal prawie 50% sprzedawanych aut to wersje benzynowe, diesle to ok. 25% (szokujący spadek w ostatnich latach), reszta to podział między hybrydy, hybrydy plug-in i auta czysto elektryczne. W skrócie to odpowiednio HEV, PHEV i BEV, i to nie są siostrzeńcy kaczora Donalda. Czyli wiemy już, że BEV to 8% europejskiego tortu. Ale europejski tort to w największej mierze Niemcy. I tu jest ciekawa sytuacja. Niemcy długo się opierali. W Europie były już w pełni elektryczne auta typu Leaf, Zoe i takie tam, a Niemcy nic. Dopiero jak na pełnej wjechały ich własne samochody na akumulatory, to zaczęli je kupować. Poniższy wykres jest ze strony InsideEVs.com:

Zobaczcie, co stało się w 2020 r.: nastąpiło przełamanie powolnego trendu wzrostowego i BEV-y wybuchły jak chiński samochód elektryczny przy ładowaniu. A to jest nadal nic w porównaniu z tym, co dzieje się teraz. We wrześniu auta z wtyczką, czyli PHEV i BEV stanowiły prawie 29% niemieckiego rynku. Czyli jedno auto na trzy ma wtyczkę-elektryczkę i można je ładować z gniazdka. Czerwony słupek to bieżący rok, jeśli tak dalej pójdzie, to pod koniec roku mniej więcej 40% sprzedawanych aut w Niemczech będzie w jakiś sposób zelektryfikowanych. Co najważniejsze dla producentów, najszybciej rośnie udział aut czysto elektrycznych, czyli BEV-ów.

Jesteśmy świadkami historycznego momentu

Spójrzcie w jak rekordowym tempie zakochane w dieslach Niemcy przestawiają się na elektryczność. Jest ono aż szokujące. Jeszcze wczoraj Dieter jeździł swoim BMW 530d po autobanie 200 km/h, dziś ładuje swoje BMW iX czy coś i kombinuje, że jak będzie jechał 118 km/h zamiast 120 km/h, to dojedzie o 15,5 km dalej, a to oznacza, że uda mu się złapać tańszą ładowarkę. Wysiłki marketingowo-prawne okazały się więc nadzwyczaj skuteczne. Spośród 477 tys. aut z prądem zarejestrowanych w tym roku w Niemczech, połowa ma napęd czysto elektryczny. Myślałby kto, że liderem rynku będzie tradycyjnie Volkswagen, ale nie. Jest nim Tesla z Modelem 3. Nie mogę nadal pojąć, dlaczego ludzie to kupują. Jechałem tym samochodem, a potem wieloma innymi autami elektrycznymi i te inne masakrują Teslę pod każdym względem. No ale nieważne, widać Niemcy też chcą się poczuć jak Elon Mózg.

Problem w tym, że to wszystko za mało, moje serce, żeby spełnić limity CO2

Narodowa Platforma Przyszłości Transportu (ładna nazwa) ostrzega, że o ile elektryczne samochody w Niemczech sprzedają się coraz lepiej, o tyle żeby zmieścić się w limitach CO2, należałoby do 2030 r. wymienić 14 mln aut na elektryczne. W tym momencie jest ich 300 tys., czyli 0,6 procenta z 48 mln samochodów jeżdżących po niemieckich drogach. Czyli w każdym roku powinno przybywać jakieś 1,8 mln aut elektrycznych, od teraz. W tym roku było ich do tej pory 240 tys., więc do końca roku Niemcy powinni wysypać dojczmarki ze świnek-skarbonek i nabyć jeszcze ponad 1,5 mln BEV-ów. Czyli tempo jest z jednej strony szokująco szybkie, a z drugiej szokująco wolne. W każdym razie nie chciałbym być właścicielem auta elektrycznego w Niemczech, kiedy będzie ich tam czternaście milionów. Kolejki do ładowarek w Berlinie będą zaczynać się na polskiej granicy.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać