Felietony

Skąd pomysł, że samochody powinny być autonomiczne?

Felietony 29.04.2018 283 interakcje
Artur Maj
Artur Maj 29.04.2018

Skąd pomysł, że samochody powinny być autonomiczne?

Artur Maj
Artur Maj29.04.2018
283 interakcje Dołącz do dyskusji

Samochody autonomiczne, czyli takie, które jeżdżą same, jeszcze niedawno były wyłącznie domeną filmów science fiction. Co się stało, że nagle wszyscy chcą je produkować?

Kiedyś mówiło się, że potrzeba matką wynalazku. Jedni odkrywali w sobie jakieś potrzeby, inni wymyślali jak je zaspokoić i zwykle potrafili jeszcze na tym zarobić. Od pewnego czasu tendencja jest odwrotna – producenci wymyślają jakieś produkty i wmawiają nam, że tego właśnie potrzebujemy. Ale z samochodami autonomicznymi jest zupełnie inaczej. Właściwie ani my o nie nie zabiegamy, ani producentom nie są na rękę, bo mają przez nie mnóstwo dodatkowej pracy. Pracy w zupełnie nowym obszarze. Dlaczego więc jesteśmy na nie skazani?

Pojazdy autonomiczne jeszcze 15 lat temu interesowały co najwyżej wojsko.

Pentagon w 2004 roku temu zorganizował pierwszy pustynny rajd dla pojazdów autonomicznych – Darpa Grand Challenge. Trasa miała 240 kilometrów, wystartowało 15 pojazdów, żaden nie dotarł do mety. Ba, najlepszy przejechał niecałe 12 km. Reszta miała awarie, wjeżdżała w miejsca, z których nie potrafiła się wydostać, albo rozbijała się wcześniej. Był to sprawdzian umiejętności uniwersytetów i firm technologicznych, nie zaangażował się w niego żaden producent samochodów. Generalnie – temat zupełnie nikogo nie interesował.

Co więc nagle spowodowało, że rozgorzała walka o to, kto pierwszy zacznie sprzedawać autonomiczne samochody, w którą zaangażowały się wszystkie koncerny motoryzacyjne, a nawet Google i Apple?

Zaawansowanie technologiczne? Z pewnością nie, bo producenci samochodów wciąż szukają swojej drogi, a nie prezentują rozwiązania, które w jakikolwiek sposób zbliżają się do gotowych produktów. OK, są tacy, którym udało się przejechać kawał Stanów bez dotykania kierownicy. Jednak przejażdżka po autostradzie to tylko wąski wycinek tego, co czeka każdy samochód. Z jazdą zatłoczonymi uliczkami w mieście, albo krętymi górskimi drogami w deszczu, śniegu, albo we mgle wciąż jakoś sobie jeszcze nie radzą.

W takim razie może chodzi o jakieś kwestie polityczne, takie jak wymuszane przez Unię Europejską przejście z silników spalinowych na elektryczne? Też nie, właściwie rządy borykają się z problemem jak dostosować infrastrukturę do potrzeb samochodów autonomicznych i jakie postawić im wymagania, by mieć pewność, że będzie z nich więcej pożytku niż szkody na drogach.

To może w takim razie chodzi o zainteresowanie użytkowników samochodów, którzy masowo rezygnują z prowadzenia samochodów i domagają się zwolnienia z konieczności prowadzenia własnych aut? Też raczej nie – owszem, wielu tych, którzy używają samochodów, bo muszą cieszy się z wszelkich udogodnień, asystentów, systemów wspomagających, ale żeby aż oddawać swe losy w ręce robotów – to chyba za wcześnie. No i wciąż nie brakuje takich, którzy naprawdę lubią prowadzić samochody.

Skoro ani technologicznie nie jesteśmy na to gotowi, ani nie wymagają tego politycy, ani nawet użytkownicy samochodów, skąd to ciśnienie na samochody autonomiczne?

Wygląda na to, że to trochę zbieg okoliczności. Zacznijmy od tego, że te wszystkie uniwersytety i ośrodki badawcze, które brały udział w kolejnych edycjach rajdu Darpa, musiały się mierzyć z coraz większymi wyzwaniami technologicznymi. A że niejednokrotnie tęgie mózgi w nich pracujące są powiązane z największymi firmami technologicznymi świata, również ci gracze zaczęli się interesować tematem. Stąd zainteresowanie np. Google’a. A ten już potrafił przykuć uwagę świata. Koncerny samochodowe nie pracowały wcześniej nad takimi rozwiązaniami i generalnie nie to było clou ich zainteresowań. Ale prace nad podnoszeniem bezpieczeństwa, a co za tym idzie rozwój inteligentnych asystentów, od aktywnego tempomatu począwszy, po systemy automatycznego hamowania sprawiają, że coraz bardziej polegamy na sztucznej inteligencji.

A od sztucznej inteligencji do autonomicznego samochodu już coraz bliżej.

Co więcej w dzisiejszej rzeczywistości, w dobie startupów właściwie każdy kto ma dobry pomysł i potrafi do niego przekonać inwestorów, może zaistnieć na rynku. A startupy mogą działać szybciej niż wielkie, ustrukturyzowane koncerny, w których wprowadzenie jakiejkolwiek zmiany zajmuje lata. Tesla zaczęła istnieć w 2003 r., pięć lat później  wprowadziła do sprzedaży pierwszy samochód elektryczny o zasięgu ponad 200 mil. Znaleźli się inwestorzy, wyłożyli gotówkę i firma przez lata rosła w siłę. Inna sprawa, że imperium Muska wciąż przynosi straty – zeszły rok zakończyła ze stratą ponad 1,4 mld dolarów. Ale my dziś nie o tym.

Producenci samochodów musieli zareagować i przejąć inicjatywę. Nie mogli sobie pozwolić, by Google czy Tesla nawet w dalszej perspektywie czasowej zaczęły podbierać im klientów. Albo taki Uber, który szybko urósł na rynku transportowym i zaczął dla własnego interesu pracować nad autonomicznymi pojazdami. Wykluczając udział żywych kierowców, zwiększają swoje dochody. Żaden szanujący się producent samochodów nie mógł zostać w tyle. Zaczęło się podbieranie specjalistów – ci z branży automotive zaczęli trafiać do Google, czy Ubera, a programiści z Google, czy Apple lądowali w kolejnych koncernach samochodowych. Według mnie to ta walka pomiędzy branżą motoryzacyjną i technologiczną napędziła całe zainteresowanie samochodami autonomicznymi. Firmy technologiczne zauważyły potencjalne źródło dochodów. Koncerny samochodowe zauważyły nową konkurencję, której trzeba stawić czoła. I wyścig zbrojeń zaczął się na poważnie. Dziś przynosi straty, ale w perspektywie wygląda niezwykle obiecująco.

Jak zwykle – jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Rynek samochodów autonomicznych ok. roku 2030 ma być wart ok. 10 bilionów dolarów.

Na tyle przynajmniej wyceniają go dziś analitycy z funduszu inwestycyjnego ARK Invest. A to kwota, którą nie może pogardzić żaden z rynkowych graczy – czy OEM-owi producenci samochodów, czy dostawcy usług technologicznych. Pytanie tylko, czy będą się łączyć, by wspólnie wycisnąć jak najwięcej, czy raczej ostro ze sobą konkurować.

Można by też zacząć tworzyć nowe spiskowe teorie dziejów na temat tego komu jest to na rękę, że za jakiś czas będziemy wszyscy jeździć sprzęgniętymi w sieć samochodami autonomicznymi. Autonomicznymi czyli takimi, którymi właściwie może sterować ktoś z zewnątrz, albo które w razie czego można wyłączyć. Myślicie, że warto, czy to temat zbyt science-fiction?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać