Felietony

Polacy wynaleźli silnik elektryczny montowany w kole. Teraz muszą jeszcze wynaleźć koło

Felietony 28.11.2018 443 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 28.11.2018

Polacy wynaleźli silnik elektryczny montowany w kole. Teraz muszą jeszcze wynaleźć koło

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski28.11.2018
443 interakcje Dołącz do dyskusji

Dużą popularnością cieszy się materiał zamieszczony na serwisie wGospodarce.pl o tym, że polski ośrodek badawczy wmontował silnik elektryczny w piastę koła i dzięki temu każdy samochód będzie można zamienić w hybrydę. Tak, tylko że nie.

W wywiadzie nazwano ten projekt mianem przełomowej, polskiej innowacji w zakresie elektromobilności. Brzmi świetnie. Problem polega na tym, że wynaleźliśmy właśnie wynalazek znany od prawie 130 lat: pierwszy silnik elektryczny w piaście koła zamontował amerykański konstruktor Albert Parcelle, a następnie przez lata udoskonalał go nie kto inny, niż Ferdynand Porsche – budowniczy pierwszego na świecie samochodu hybrydowego, wyprodukowanego przez wiedeńską manufakturę Lohner. Zatem w Polsce innowacyjne jest to, co poza Polską wymyślono już wiele lat temu. Powstaje więc pytanie, czy aby zamontować silnik elektryczny w kole, nie powinniśmy najpierw wynaleźć koła? W końcu tamto fenickie koło sprzed kilku tysięcy lat w ogóle nie jest polskie.

Przerywamy na chwilę te nieśmieszne żarty

Silniki elektryczne w kołach znane są od lat i stosuje się je w najróżniejszych zastosowaniach. Na co dzień często poruszam się elektryczną hulajnogą, która korzysta dokładnie z tego sposobu napędu (niestety, nie jest polska). Silniki w piaście wykorzystuje się w elektrycznych rowerach i skuterach. Spotyka się także w kopalnianych wywrotkach, dzięki czemu każde koło takiej gigantycznej wywrotki może być sterowane osobno, co pomaga podjeżdżać pod górę wyrobiska z ważącym dziesiątki ton załadunkiem. Ostatnio z takim wynalazkiem eksperymentuje Mercedes. W marcu tego roku na drogi wyjechał model Citaro – autobus miejski z silnikami elektrycznymi w kołach.

Powstało też wiele elektrycznych konceptów z silnikami w kołach. Testowane były nawet rozwiązania z bezprzewodowymi silnikami w piastach. Samochody z silnikami umieszczonymi w piastach kół były wielokrotnie prezentowane podczas salonów samochodowych.

Od zupełnie zwykłych, jak Heuliez Will:

silnik elektryczny w kole

Przez szalone, jak Peugeot BB-1 z 2009 r.

silnik elektryczny w kole

aż po użytkowe, jak ten Ford-Protean F150 Pickup

silnik elektryczny w kole

Nie jest więc prawdą, że ta technologia jest innowacyjna

Jest po prostu mało rozpowszechniona, ponieważ generuje znaczny wzrost masy nieresorowanej – jak przyznał sam twórca w filmie, wynosi on ok. 30 kg na każde koło. To bardzo dużo, wystarczająco żeby pogorszyć własności jezdne samochodu, który w teorii może gnieść 140 km/h po autostradzie i powinien pozostawać stabilny. Drugi problem to koszty. Przypuśćmy, że chcemy napędzić w ten sposób zwykły samochód osobowy. Potrzebujemy dwóch silników zamiast jednego, dwóch zestawów okablowania i de facto też dwóch sterowników, bo jeśli mamy obyć się bez prostego mechanizmu różnicowego, to przecież oba koła nie mogą kręcić się z tą samą prędkością. Komputer będzie musiał korzystać choćby z czujnika skrętu kół przednich i prędkości obrotowej, żeby wyliczać sobie różnicę potrzebną do tego, żeby auto nie wpadło w poślizg w zakręcie. W przypadku zwykłego, jednego silnika elektrycznego, problem rozwiązuje dyferencjał, z którego wyprowadzone są półosie napędowe. Jest taniej, prościej i nie ma wielkich talerzy obciążających koła.

A już zupełnie nie jest prawdą, że dzięki temu wynalazkowi każdy samochód można będzie przerobić na hybrydę

Teoretycznie tak, ale równie dobrze można powiedzieć, że każdy samochód można przerobić na samolot. Wystarczy domontować skrzydła, usterzenie, silnik, no i właściwie to zbudować go od nowa. Tak samo jest tutaj: dodanie silników elektrycznych w kołach nie sprawi, że samochód stanie się hybrydą. Nowoczesne samochody buduje się w całości według pewnego założenia, które jest właściwie nieprzerabialne. Można oczywiście upchać bagażnik akumulatorami, przebudować całkowicie zawieszenie i stworzyć niezwykle skomplikowany system sterowania całością, ale taniej jest po prostu kupić sobie używanego Priusa i mieć hybrydę jak pan Toyoda przykazał.

Z wywiadu, który obejrzałem, wynika, że dziennikarz prowadzący wywiad bardzo chciałby uzyskać z tego jakąś sensację, a inżynier studzi jego zapędu. Ze swej strony dołożę panu redaktorowi jeszcze kubeł zimnej wody z kostkami lodu. Jakby to było tak proste, dawno byłoby produkowane.

 

Podobnie jak magnetyzery.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać