Felietony

„Jeśli się nie sprzeda, to sam go wyremontuję”: ta fraza to idealny straszak na kupujących

Felietony 05.07.2019 165 interakcji
Michał Koziar
Michał Koziar 05.07.2019

„Jeśli się nie sprzeda, to sam go wyremontuję”: ta fraza to idealny straszak na kupujących

Michał Koziar
Michał Koziar05.07.2019
165 interakcji Dołącz do dyskusji

Zapewne przeglądając ogłoszenia z klasykami do remontu zdarza wam się trafić na formułkę typu „jak się nie sprzeda to sam go odbuduje i będzie droższy”. To świetny sposób by odstraszyć kupujących. Już tłumaczę dlaczego.

Odbudowa samochodu w opłakanym stanie to tak naprawdę droga przez mękę. Sam się o tym przekonuję na każdym kroku przy polskim Polskim Fiacie. Może oczywiście sprawiać przyjemność, ale pochłania mnóstwo czasu i wymaga wykonywania bardzo mało satysfakcjonujących czynności. Do tego poza samochodami pokroju klasycznych Ferrari remonty są nieopłacalne. Wykonane poprawnie praktycznie zawsze znacznie przekraczają wartość pojazdu. Jeśli nie będziemy robić sami, tylko zlecimy obudowę profesjonalnemu zakładowi, to nawet nie warto liczyć wydanych pieniędzy, bo można się popłakać.

Wobec tego na renowację porywają się tylko zapaleńcy. Co więcej, jeśli baza jest dobra, to najczęściej i tak bilans będzie ujemny. Nawet zakładając, że większość prac wykonamy własnoręcznie, bo nasze roboczogodziny też są coś warte. Żyjemy w systemie jako-tako kapitalistycznym, więc nasz czas ma cenę. Co prawda i tak nikt nam za niego zapłaci przy odsprzedaży auta, może wyjdziemy na zero, ale przynajmniej będziemy mieć satysfakcję, że własnymi rękami uratowaliśmy grata przed złomowaniem.

Chyba że zrobi to za nas ktoś inny.

Niestety od czasu do czasu w ogłoszeniach pojawia się coś co w mojej opinii zabija chęć do walki o życie jakiejś kupki złomu. Sakramentalne stwierdzenie, że jeśli auto się nie sprzeda, to właściciel sam je wyremontuje. Cyk, mi się już nie chce. Wóz i tak nie trafi na złom. Nie ma zabawy.

Dobrze, nadal byłaby satysfakcja ze zrobienia czegoś z niczego. Ale jakoś tak przyjemniej coś „ratować”. To tyczy się zwłaszcza samochodów w miarę popularnych, ale także umiarkowanie rzadkich. Np. takiego Fiata 125p pickup. Fakt, to w miarę unikatowy klasyk, ale jeszcze nie do tego stopnia, by rzucać się na absolutnie każde ogłoszenie, a jego ceny w dobrym stanie nadal nie osiągnęły takiego pułapu, by kompletna obudowa stała się opłacalna.

Więc jest sobie taki Fiat 125p pickup. W dłuższej wersji, a zatem ciekawy. Na zdjęciach straszy, ale cena nie jest jakaś z kosmosu. Właściciel zapewnia, że konstrukcyjnie to bardzo zdrowe auto i nachalnie forsuje tezę o prostocie remontu. Taaa, uwaga, bo uwierzę. Po rozebraniu do końca na pewno nie wyjdzie 3 razy więcej problemów. Problem w tym, że pod koniec stwierdza „Jeśli auto nie sprzeda się za interesująca mnie kwotę powróci w kolejkę do renowacji.” To rewelacja, nie trzeba go ratować, można zaczekać na inny egzemplarz. Poza tym wchodzi tu druga kwestia, jeszcze ważniejsza od emocjonalnego przywracania fur do życia.

samochody zabytkowe ogłoszenia
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: OLX
Autor: Wlasciciel

Zyskowność Opłacalność.

Tak, chodzi o pieniądze. Sprzedawca napisał wprost, że ma za dużo samochodów. Wystawił tego Fiata 125p, więc nie zależy mu na nim za bardzo. Jest więc wysoce prawdopodobne, że po renowacji auto wróci na sprzedaż. Owszem, będzie kosztować więcej, ale i tak mniej niż trzeba wydać na jego odbudowę. Nie widziałem jeszcze pickupa sprzedanego za cenę powyżej 40 tys. zł. Po co więc brudzić sobie ręce i przepłacać? Pyk, klient odstraszony.

Podobnie jest np. z tym Fiatem 600 Multipla. 40 tys. to w przypadku tego modelu i stanu jedynie nieznacznie zawyżona cena. Zdjęcia piękne, wykonane zgodnie z moim poradnikiem. Problem w tym, że ponownie właściciel informuje o zamiarze renowacji. Czyli nie trzeba tego unikatowego auta ratować. Nie ma powodu by brudzić sobie ręce, a przy okazji można wydać mniej pieniędzy. Ładny egzemplarz tego modelu kupicie na zachodzie Europy za 25 tys. euro, czyli 105 tys. zł. Więc zostaje 65 tys. zł na remont. Dużo, prawda? Oczywiście, że nie.

samochody zabytkowe ogłoszenia
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: OLX
Autor: użytkownik

Poprawnie wykonany remont to nie 20 tys. zł. Jeśli chcecie bez wstydu pokazać się gdzieś poza spotem w Koluszkach, to te 65 tys. zł najprawdopodobniej pęknie zanim zorientujecie się w co się wpakowaliście.

Zresztą ta zasada nie dotyczy tylko aut do remontu generalnego. Przykładowo taki Mercedes SL500. Mamy się spieszyć, bo inaczej jak dotrze do Polski, to przejdzie renowację i będzie znacznie droższy. Dobrze, niech przechodzi, bo mam prawo mieć wątpliwości czy lista usterek jest pełna, skoro właściciel chce go odnawiać. W ładnych egzemplarzach tego modelu zarówno I jak i II serii można przebierać już od 50 tys. zł. Znając ceny części do Mercedesów – naprawa egzemplarza z Cieszyna raczej nie zamknie się w 10 tys. zł.

samochody zabytkowe ogłoszenia
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: OtoMoto
Autor: Dawid

Po prostu tego nie piszcie. Jak macie remontować – to remontujcie.

Oczywiście mogę być odosobnionym przypadkiem w takim patrzeniu na zapewnienia o zamiarach renowacji. Może kogoś to zachęca, bo pokazuje, że sprzedawca jakoby nie jest handlarzem.

Ja tu jednak widzę po pierwsze brak zabawy w ratownictwo. Ta dziwna rozrywka służy mi do uzasadnienia przed samym sobą dlaczego nie kupię gotowego auta, tylko wydam 3 razy tyle na odbudowę trupa. Jeśli znikają emocje, to widzę, że taniej będzie zostawić wóz właścicielowi i odkupić, kiedy zakończy remont.

Drodzy sprzedawcy klasyków. Nie wiem co wami kieruje, kiedy informujecie w opisie, że wyremontujecie auto, jeśli nikt go nie kupi. Próbujecie pokazać, jakimi jesteście chłodnymi matkopodrywaczami i nie obchodzi was, czy ktokolwiek kupi to co wystawiliście? Średnio skuteczna metoda sprzedaży. Chcecie stworzyć presję czasową, że zaraz zniknie okazja? To nie działa, ludzie poszukujący klasyków są cierpliwi, jak nie wasz samochód, to pojawi się inny. Chcecie pokazać, że nie jesteście handlarzami? Ja w tym bardziej widzę wołanie o ratunek. Prawdopodobnie kupiliście wóz do renowacji, ale po dokładnych oględzinach okazało się, że nie jest kolorowo, a kalkulacja kosztów remontu wprowadziła was w stan przedzawałowy. Teraz próbujecie się pozbyć problemu. Nie odpuszczacie zupełnie pomysłu o renowacji, by nie przyznać sami przed sobą, że kupno wraku było złym pomysłem. Czasami dopisujecie coś o wspaniałej inwestycji, ale to zawsze bzdury. Nikt nie sprzedaje źródła zysków, chyba że ma tydzień na oddanie mafii dużej walizki banknotów. Niezależnie co wam przyświeca, odpuśćcie sobie tę formułkę. Tylko odstraszycie klientów.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać