Przegląd rynku

Poniedziałkowy przegląd ofert: atrakcyjne wozy z Włoch i Hiszpanii

Przegląd rynku 30.03.2020 1024 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 30.03.2020

Poniedziałkowy przegląd ofert: atrakcyjne wozy z Włoch i Hiszpanii

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski30.03.2020
1024 interakcje Dołącz do dyskusji

Nie będę dziś poruszał tematów epidemicznych, wiemy jak jest – jest bardzo źle, a będzie gorzej. Jednak jeszcze przed wiekami ciemnymi, czyli przed połową marca, do Polski zwieziono sporo atrakcyjnych wozów z Włoch i Hiszpanii. Zapraszam na ich przegląd.

Czemu Włochy i Hiszpania? To w nawiązaniu do mojego niedawnego przeglądu ofert pt. Korozjawirus. Chodzi o to, że w krajach śródziemnomorskich zimy są bardzo łagodne, a dróg się nie soli, więc samochody praktycznie nie korodują. Można kupić atrakcyjne auta w idealnym stanie blacharskim, bez kropki rdzy – choć w naszych warunkach klimatycznych samochody tego rodzaju przeważnie już są połatane tu i ówdzie, albo dopiero się tego domagają. A że klienci w przypadku aut starszych niż 15 lat w pierwszej kolejności patrzą na blachę, to takie wozy z Włoch i Hiszpanii mogą być ciekawymi ofertami.

Trzeba jednak poczynić zastrzeżenie: ani Włochy, ani Hiszpania nie wydają blach tymczasowych. Auta ściągane stamtąd nie mają tablic, jazda próbna więc zasadniczo odpada. Nawet jeśli pojazd ma ubezpieczenie, to nie jest zarejestrowany, więc nie wolno nim jechać. Dowiedziałem się kiedyś tego przypadkiem, kiedy handlarz przekonywał mnie, że okularem 280 V6 bez tablic mogę wracać przez pół Polski bez przypału, bo auto ma ubezpieczenie, a on mi napisze tablice długopisem. Yyy tak. Ale nie. No to do dzieła.

Z Włoch

Wpisanie hasła „z Włoch” w wyszukiwarkę wyrzuca tysiące ofert. Dokładnie 6435. Nie sposób przecież przejrzeć wszystkich, więc muszę poczynić jakieś wyłączenia. Wyłączam z przeglądu samochody, które do Polski trafiły z Włoch, ale wiele lat temu (jak na przykład to Subaru – ładne zdjęcia) oraz zwykłe auta, prawie nowe, typu 2012 r., gdzie włoskie pochodzenie nie jest żadnym atutem (na przykład takie Polo – fajne nawet). Szukamy czegoś szczególnego.

Właściwie chciałem zacząć od Alfy Romeo, więc kliknąłem na parę ogłoszeń i moim oczom ukazała się taka oto Brera, gdzie sprzedający ocenia ją jako „SUPER STAN!!!”, podczas gdy ze zdjęć widać, że auto jest uszkodzone i to raczej nie kosmetycznie. Dobra oferta dla niewidomych klientów. Idźmy dalej. Może 147 2.0 Twin Spark z Selespeedem „Z LEGENDARNEGO FERRARI”? Nie, bo jedyne Włochy jakie tu występują, to ta dzielnica Warszawy.

Całkiem nieironicznie zainteresowałbym się Giuliettą z automatem. Może 1.6 M-Jet to żaden potwór, ale auto wygląda wciąż ładnie, nie kosztuje milionów i obstawiam, że jest całkiem oszczędne. Być może, gdybym kochał Brery jak redaktor Jarek z Automaniaka, to zwróciłbym uwagę na tę Brerę 2.2. Ma piękny kolor. A coś tańszego? GT, z czerwonym wnętrzem. Idealnie. Nie kupiłbym jednak tej Alfy Romeo 159, bo sprzedający pisze, że możliwy jest powrót na kołach. On jest jak najbardziej możliwy, tylko zupełnie nielegalny. Jak w coś walniesz, to naprawdę gejm ołwer. No i zostaje jeszcze ta 156-tka Sportwagon – punktuje za drewnianą kierownicę.

samochody z włoch
Poobijana, czyli na pewno z Włoch. Fot. Autokomis Carton.

Inne marki włoskie

Czyli na przykład Lancia. Jest z czego wybierać. Moją uwagę zwróciła ta Delta II Integrale. Okej, cena 26 900 zł nie jest superatrakcyjna jak za samochód o mocy zaledwie 186 KM, ale być może uzasadni ją rzadkość występowania tego pojazdu. Szkoda tylko, że wygląda tak zwyczajnie i ma deskę rozdzielczą niewiele odbiegającą od tej z Tipo/Tempry. Kusi trzylitrowy Thesis za jedyne 12 000 zł, ale ofertą z rozsądku zostaje zdecydowanie Phedra z automatyczną skrzynią biegów i bardzo bogatym wyposażeniem. Phedrowałbym. Do kompletu jakiś klasyk, może być Fulvia. One nie są zbyt cenione, bo mają pudełkowaty kształt i zwykły przedni napęd. Fiata możemy chyba pominąć, choć to czerwone coupe 2.0 Turbo (ale nie 20V) zasługuje na uwagę. Natomiast nie do pominięcia jest to fantastyczne Autobianchi A112. I to wczesna seria, chyba trzecia.

Ale bym cię cimcirimci. Fot. kwon

Marki niewłoskie, te które lubicie

Zobaczmy jakie ciekawe Audi, BMW i Mercedesy sprowadzone z Włoch można znaleźć w ogłoszeniach. Na początek – Audi. Na przykład S6 z LPG z przebiegiem 396 000 km. Ale w Polsce jest od dawna, więc się nie liczy. Za to A8 4.2 TDI już pasuje. Ten silnik jest niesamowity, takie ilości momentu jakimi on okłada pasażerów, są naprawdę trudne do znalezienia gdzie indziej. Może w 6.0 TDI V12, ale nie jeździłem takim. Niezwykły egzemplarz Audi V8 (D1) wystawia pan Daniel. Samochód podobno w jego posiadaniu od wielu lat, na zdjęciach ma tablice rejestracyjne zrobione samodzielnie, chyba na drukarce. Nie ma powodu do podejrzeń. A może wczesne TT Roadster? To youż youngtimer.

W przypadku BMW jakoś nie potrafię na niczym zawiesić oka. Ten klasyk jest wspaniały i klasyczny, ale na widok ceny chrząkam ze zdumieniem. Może F10 z dieslem i automatem prosto z Italii? To oferta dla naprawdę odważnych odbiorców. To może jednak inny klasyk, włoski rekin? Ja wiem, że one są piękne i klasyczne, ale jakoś tego nie czuję, nic nie poradzę. O, dobra, coś mam: jedynka cabrio. Żaden inny samochód nie krzyczy tak głośno „KUPILI MI TO RODZICE!!!”

Autem, które bez wątpienia warto kupić z Włoch, jest Mercedes W210 „okular”. Ogólnie jest to samochód, który warto kupić, ale z Włoch szczególnie, bo często „nie ma grama rdzy”. I na przykład taki sedan E 200 Kompressor, to jest coś, od czego robi mi się gorąco i zaczynam nerwowo kasłać z ekscytacji. Niezły jest też ten, chociaż to diesel, a mnie taki diesel średnio się widzi. Albo na bogato – klasa S. Opisywałem niedawno na autoblogu klasę S bez klimatyzacji i uznałem, że mógłbym taką mieć. Ale nie mógłbym mieć klasy S w longu i z manualną skrzynią biegów. No po prostu nie. Oczywiście są i takie w mojej ulubionej konfiguracji, również w Włoch, ale pięć dych za loszkę, no cóż, widocznie… (z trudem przechodzi mi to przez gardło) TYLE JEST WARTA.

Ogólnie mój typ wśród Mercedesów z Włoch to ta gelenda. Wydaje się być idealna. Gdyby tylko miała tylną ławkę…

Inne ciekawe auta z Włoch

Co jeszcze warto kupić z Włoch, poza autami włoskimi oraz Audi/BMW/Mercedesem? Można rozważyć Saaba 900 w wersji cabrio za niecałe 12 000 zł, z jedynym słusznym silnikiem 2.0 Turbo. Ciekawe jak tam odma, czy to już ten poprawiony? Ważniejsze jest jednak, że z Włoch przywieziono też dwa egzemplarze modelu 9000. Jeździłem takim samochodem i byłem do niego początkowo źle nastawiony, ale szybko zmieniłem zdanie – bardzo porządny wóz. Wiem, że nie jest do końca niezawodny, ale cóż jest? Tak czy inaczej, 9000-tki z Włoch to ten liftback, albo ten liftback. Oba w sumie przekonujące. Może nawet ten drugi bardziej, tylko dlaczego one wszystkie muszą być z manualną skrzynią biegów?

Ten sam problem mam z tym Rextonem. To całkiem dobry, niedoceniany samochód, ale dlaczego 2.7 z Mercedesa idzie tu z manualem? Bez sensu. Albo Jaguar X-Type i skrzynia Z-Łape. Nie-do-pusz-czal-ne. Mam jednak wśród włoskich Jagów swojego faworyta: to X308 z LPG (jak to we Włoszech), w bardzo ładnym stanie wizualnym, w cenie tej Delty Integrale o której mówiłem na początku. Musi się tym jeździć wspaniale, nawet nieuchronne awarie pewnie mają swój szyk i elegancję.

Fot. Meteor-Car

Równie wspaniały, zachwycający i kolekcjonerski jest Land Rover Defender sprowadzony z Włoch. Cena niemała, ale mnóstwo zdjęć, idealny stan i w sumie nie taka zła wersja nadwozia z ławkami na pace. To terenówka, niewiele więcej tu potrzeba. Przejedzie przez wszystkie dziury, wertepy i wądoły w drodze do serwisu. W końcu nie bez powodu nazywają go „Defekter”. Przy okazji, skoro już o Land Roverach mowa, to nie spodziewałem się, że Disco I tak podrożało. Owszem, ten egzemplarz jest naprawdę ładny i co najważniejsze, przedliftowy (czyli wygląda jakby Range Rover zjadł Freight Rovera), no i w komplecie jest jeszcze drugi samochód.

fot. olek

Na drugim biegunie, jeśli chodzi o niezawodność, znajduje się oczywiście Lexus. Można więc kupić sobie bardzo ładnego i zaskakująco wygodnego RX-a (chciałem takiego kupić żonie, ale była obu-rzona tym pomysłem), albo IS-a 200, czyli auto, co do którego trudno mi znaleźć jakieś pozytywne cechy, poza tym że jest Lexusem, czyli prawdopodobnie się nie zepsuje. Włoskie pochodzenie w tym przypadku pozwala spodziewać się nieskorodowanego nadwozia, a to już coś. Oczywiście rozumiem obawy przed starym Lexusem, jak ktoś chce „grać bezpiecznie” to zawsze może sobie kupić Volvo 850.

Z Hiszpanii

Tu już ofert jest niewiele, bo i z Hiszpanii daleko, i w sumie Hiszpanie nie mają zbyt wielu ciekawych aut. Serio, nie jest to kraj gdzie kocha się motoryzację. Ma jeździć i na głowę nie padać. W Hiszpanii bogaci ludzie potrafią mieć Renault Megane II albo Leona jedynkę, bo „przecież jest dobrze”. Aha, i bestsellerem ostatnich lat jest Dacia w każdej postaci. Są jednak i tacy, którzy w Hiszpanii kupili sobie auto luksusowe, a teraz ono trafia do Polski. Celują w tym wyspecjalizowane firmy, które jednak słono sobie za takie auta liczą. Można kupić BMW serii 7 E38, ale za 46 000 zł. Albo E32, ale jeszcze drożej (tu broni się silnik 12-cylindrowy). Albo można wydać 50 tys. zł na E30. Nie wydałbym 5000 zł na coś takiego, to jest niemiecki Polonez. Jedyna realistyczna cena za BMW „z południowej Hiszpanii” to 16 500 zł za E34.

fot. Roland Auto

Na BMW jednak oferta się nie kończy, bo są jeszcze Mercedesy. I tu w końcu można trochę poprzebierać w ciekawych autach. Może niekoniecznie należy do nich Baleron coupe czy klasa S Coupe z nadwoziem C140, ale już W201 z klimą zaczyna mi się podobać. Idealny kolor i niesłychanie biedna wersja, nawet bez obrotomierza – chociaż klimatyzacja musi być, bo w Hiszpanii jest naprawdę mega gorąco. I to jest dla mnie samochód, który wygrywa ten przegląd, bo jest jakiś, pokonując nawet okulara z V8. Oraz beczkę w niezwykłej konfiguracji kolorystycznej „lody czekoladowo-waniliowe”.

To był drugi niestosowny przegląd ofert. Za tydzień trzeci. Ale mam też pomysły na dwa kolejne…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać