Lokowanie produktu

Auto do miasta wcale nie musi być ciasne i niewygodne. Na co zwracać uwagę?

Lokowanie produktu 31.10.2018 27 interakcji

Auto do miasta wcale nie musi być ciasne i niewygodne. Na co zwracać uwagę?

Piotr Barycki
Piotr Barycki31.10.2018
27 interakcji Dołącz do dyskusji

Czy małe auto musi być ciasne, niewygodne i niepraktycznie? Niezupełnie. A raczej… zupełnie nie.

Jakiś czas temu nie zawsze dało się odpowiedzieć na to pytanie w ten sposób. Dziś jednak samochody segmentu B, czyli auta miejskie, zdecydowanie różnią się od swoich poprzedników. I to zarówno tym, co są w stanie zaoferować użytkownikom, jak i tym, jak od samych podstaw są projektowane, a następnie konstruowane.

Co więc takiego zmieniło się przez ostatnie lata, że o aucie segmentu B możemy już myśleć jako o pojeździe, w którym spokojnie możemy przewieźć 4-5 osób, razem z ich bagażami?

Po pierwsze: auta miejskie urosły. Ale nie za dużo.

W latach 90. i na początku obecnego stulecia samochody miejskie miały przeważnie mniej niż 3,8 m długości, co sprawiało, że spełniały swoje podstawowe zadanie – łatwo jeździło się nimi po mieście i łatwo się nimi parkowało.

Na tym przeważnie jednak kończyły się ich zalety. Ograniczenia techniczne powodowały, że auta te były przeważnie ekstremalnie ciasne, zwłaszcza dla pasażerów tylnej kanapy, a do tego oferowały mikroskopijny bagażnik.

Dziś większość aut segmentu B swoją długością zbliża się już do czterech metrów, choć niechętnie ją przekracza. I tak np. opisywane już przez nas Suzuki Baleno ma 3995 mm. Wciąż na tyle mało, żeby zmieścić się bez problemu na miejscu parkingowym, nawet z dodatkowym manewrowaniem.

Najistotniejszą informacją jest jednak nie sam wzrost długości nadwozia, a to, co z tego wynika.

Po drugie: rozstaw osi – na to powinniśmy zwracać uwagę.

Większa długość karoserii nie musi oznaczać, że samochód jest bardziej praktyczny. Wystarczy dołożyć efektowne zderzaki i już zyskujemy kilka nikomu niepotrzebnych centymetrów.

Kluczowym parametrem, na bazie którego wstępnie można określić ilość miejsca w środku, jest rozstaw osi. I – jak sama nazwa wskazuje – jest to wyrażona najczęściej w milimetrach lub centymetrach odległość pomiędzy osiami pojazdu.

Co zależy od tego parametru? Głównie to, ile miejsca na nogi będziemy mieć w pierwszym i drugim rzędzie. A nikt nie chce jechać w dłuższą trasę z podkurczonymi nogami, wpijającymi się w oparcie fotela pasażera siedzącego przed nim.

Jeszcze jakiś czas temu standardem dla segmentu B był rozstaw osi wyraźnie poniżej 2500 mm, a wiele aut miejskich jeżdżących wciąż po polskich drogach notuje w tej kategorii około 2400-2450 mm.

Ile obecnie udaje się wycisnąć z auta krótszego niż 4 metry? Wspomniane Baleno, które według Suzuki jest liderem w tym segmencie, chwali się wynikiem na poziomie 2520 mm. Dla porównania, na początku tego stulecia Golf IV, czyli auto kompaktowe, wyraźnie przekraczające 4 m długości, oferował krótszy rozstaw osi i mniej miejsca w środku.

Tak, obecne samochody miejskie wciąż są wyraźnie mniejsze od odrobinę starszych samochodów kompaktowych, a jednocześnie mają w środku o wiele więcej miejsca.

Jak to robią?

Po trzecie: ograniczyć zwisy.

Zwis nadwozia to ta część samochodu, która wystaje przed przednią oś – wtedy mówimy o zwisie przednim, a także ta, która wystaje za tylną oś – wtedy mowa o zwisie tylnym.

Z punktu widzenia konstrukcyjnego zwis przedni to element niezbędny. Przed przednią osią – w większości przypadków – znajduje się silnik, a także szereg elementów odpowiadających m.in. za bezpieczeństwo w trakcie kolizji. Nie da się z niego całkowicie zrezygnować, podobnie jak ze zwisu tylnego, ale można próbować je w jak największym stopniu ograniczyć.

I tak w rekordziście rozstawu osi tego segmentu, Baleno, zwis przedni ma długość 80,5 cm, natomiast tylny – 67 cm. To oznacza, że do pasażerów należy aż 63 proc. całej długości samochodu. Dla porównania, popularna w Polsce Fabia trzeciej generacji, przy niemal identycznej długości (3992 mm), ma rozstaw osi równy 2455 mm. Gdzie podziały się brakujące centymetry? Właśnie w przednim zisie, który mierzy tutaj aż 84,7 cm (tylny jest porównywalny).

Jak najkrótszy zwis przedni i tylny ma jeszcze jedną zaletę w codziennym użytkowaniu – dużo łatwiej takim autem manewrować. Nie tylko wymaga ono mniej wysiłku, żeby wjechać lub wyjechać nim z ciasnego miejsca parkingowego, ale też łatwiej nam ocenić, czy jesteśmy już zbyt blisko przeszkody, czy mamy do niej jeszcze kilka centymetrów.

Ciekawostka: Baleno ma przy tym nie tylko największy rozstaw osi w swoim segmencie, ale jest też samochodem najlżejszym, co przekłada się oczywiście na mniejsze zapotrzebowanie na paliwo.

Po czwarte – silnik w wydaniu miejskim.

Skrócenie przedniego zwisu nie byłoby przy tym możliwe, gdyby nadal korzystano z archaicznych, dużych, ciężkich i nieefektywnych silników. A segment B aż prosi się o nowoczesne, małolitrażowe, kompaktowe jednostki napędowe.

Dlatego o ile w dużych autach silniki o pojemności 1 czy 1,2 litra mogą budzić uzasadnione wątpliwości, o tyle w małych i lekkich autach miejskich są jak najbardziej na miejscu. Niewielka pojemność nie musi przy tym oznaczać rezygnacji z sensownych osiągów. We wspomnianym już Suzuki Baleno 3-cylindrowy, niewielki silnik o pojemności skokowej 1,0 ma taki sam poziom mocy, co 1,8-litrowa bez doładowania. Zajmując przy tym przed przednią osią dużo mniej miejsca.

Po piąte – wnętrze też trzeba zaprojektować z głową.

Spory rozstaw osi nie przyda się na nic, jeśli wnętrze nie zostanie odpowiednio zagospodarowane.

Fotele? Powinny być jak najcieńsze, ale jednocześnie wystarczajaco wygodne. Czasy, kiedy przednie fotele musiały być grube, żeby zapewnić odpowiedni komfort, dawno już na szczęście minęły. I tutaj znów można przywołać przykład Suzuki Baleno – mimo długości auta na poziomie poniżej 4 m, miejsca na nogi jest tyle, ile w autach kompaktowych. Częściowo dzięki odpowiedniemu rozstawowi osi, a częściowo dzięki temu, że oparcia przednich foteli są stosunkowo cienkie.

Często też przy wyborze auta miejskiego zapomina się zwrócić uwagę na jeden detal – na podłogę. W wielu autach chociażby powierzchnia, na której pasażerowie tylnej kanapy trzymają stopy, jest dziwnie ukształtowana, niewielka lub też przez nisko osadzone przednie fotele nie ma gdzie wsunąć stóp. A przy założeniu, że będziemy przewozić komplet pasażerów, musimy się liczyć, że osoby siedzące na skrajnych miejscach kanapy będą musiały dzielić się miejscem na stopy.

Jaki jest więc samochód miejski obecnych czasów?

Na szczęście w dalszym ciągu jest mniejszy, niż były kiedyś auta kompaktowe. Dalej można nim wygodnie jeździć po mieście i parkować tam, gdzie inni nie wjadą. Nie jest to już jednak auto wyłącznie jedno- albo dwuosobowe, dla tych, którzy podróżują z bardzo skromnym bagażem.

Wymiary zewnętrzne to dziś bowiem w tym segmencie jedynie pozory. To, że coś jest małe na zewnątrz, nie oznacza, że nie może być wielkie w środku. I przy okazji – że nie może być dobrze wyposażone.

I możemy się z tego tylko cieszyć – po co w końcu pchać się do miasta wielkim autem, albo kupować na dłuższą podróż osobny samochód?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać