Przegląd rynku

Za pieniądze rządu baluj. Pełna lista aut elektrycznych, do których dostaniesz dopłaty

Przegląd rynku 05.12.2019 138 interakcji

Za pieniądze rządu baluj. Pełna lista aut elektrycznych, do których dostaniesz dopłaty

Piotr Barycki
Piotr Barycki05.12.2019
138 interakcji Dołącz do dyskusji

Rządowe dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych powinny ruszyć jeszcze w tym miesiącu. Czas więc zrobić szybkie rozeznanie rynku. Naprawdę szybkie. 

Nie ma się bowiem co oszukiwać – modeli, które spełniają kryteria dofinansowania, nie ma na razie wiele, choć i tak ich liczba wyraźnie urosła w ciągu ostatnich tygodni. Dla przypomnienia, żeby auto mogło zostać objęte programem dotacji, jego cena maksymalna musi wynosić maksymalnie 125 000 zł. Złotówka powyżej tego limitu i nie zobaczymy ani grosza zwrotu.

Co istotne, ani grosza zwrotu nie zobaczymy też, jeśli odbierzemy auto teraz, zanim jeszcze oficjalnie ruszy nabór do programu. Stąd też trochę zamieszania, chociażby jeśli chodzi o cenę najtańszego rozsądnego samochodu elektrycznego.

Skoda Citigo – od 73 300 / 81 900 zł, po dopłatach 51 310 / 57 330 zł

Skoda Citigo iv electric test

Bezdyskusyjnie najtańszy, elektryczny samochód popularnego producenta, choć niestety trudno powiedzieć, gdzie zaczyna się dokładnie cenowo.

Powodem jest fakt, że najczęściej powtarzana cena, czyli 51 310 zł, wynika z odjęcia rządowych dopłat od ceny promocyjnej, która obowiązuje do 31 grudnia tego roku. Czyli zostało mniej niż miesiąc na podjęcie decyzji, wygospodarowanie kilkudziesięciu tysięcy złotych i – to już ze strony rządowej – ogłoszenie przyjmowania wniosków. Jeśli bowiem kupimy auto wcześniej, niż pozwoli na to rząd, zwrotu tych 30 proc. ceny zakupu nie otrzymamy.

A kiedy rozpocznie się nabór – nie wiadomo. Teoretycznie jeszcze w grudniu tego roku, ale w teorii to do końca 2018 r. miała powstać autostrada rowerowa z Wrocławia do Milicza. Tak że tego.

Załóżmy jednak, że rządowi uda się wyrobić na czas. Będziemy mogli wtedy wybierać między dwoma wersjami wyposażeniowymi Skody Citigo – Ambition (51 310 zł) i Style (56 910 zł). Wersja silnikowa jest tylko jedna i jest to 82-konny (lub 83-konny, Skoda nie potrafi tego ustalić i podaje obie wartości) silnik elektryczny połączony z 1-stopniową przekładnią redukcyjną, zasilany pakietem akumulatorów pozwalających na ok. 260 km jazdy bez doładowywania (ponownie – teoria). Cała różnica więc w wyposażeniu, na które składa się m.in.:

Dla wersji Ambition:

  • felgi stalowe 14″
  • radio Swing z dwoma głośnikami
  • Bluetooth
  • reflektory LED do jazdy dziennej
  • fotel kierowcy z regulacją wysokości
  • asystent pasa ruchu
  • automatyczna klimatyzacja
  • elektrycznie sterowane szyby z przodu
  • centralny zamek (z jednym kluczykiem)
  • światła przeciwmgłowe
  • ładowarka 7,2 kW (ale kabla nie dostaniemy)

Dla wersji Style:

  • felgi aluminiowe 16″
  • dodatkowe 4 głośniki
  • elektrycznie sterowane, ogrzewane lusterka
  • przyciemniana tylna i boczne szyby
  • fotel pasażera z regulacją wysokości
  • trójramienna kierownica skórzana, wielofunkcyjna
  • oświetlenie ambientowe
  • centralny zamek z dwoma kluczykami
  • obsługa ładowania 40 kW
  • kabel do ładowania 7,2 kW

Do obydwu tych wersji można dokupić pakiet Comfort (1800 zł dla Ambition, 1500 zł dla Style) z dodatkowymi głośnikami, czujnikami parkowania z tyłu i podgrzewanymi fotelami.

Poza tym lista wyposażenia opcjonalnego nie jest przesadnie długa i obejmuje raczej drobnostki, takie jak siatki i uchwyty (300 zł), popielniczka (100 zł), podwójna podłoga bagażnika (300 zł), czujnik deszczu i zmierzchu (700 zł), tempomat (550 zł), DAB+ (750 zł) oraz dodatkowe pakiety przeglądów. OD 1100 do 1600 dopłacimy też za lakiery metalizowane i perłowe, natomiast dach w kolorze czarnym to kolejne 1200 zł, a i to pod warunkiem, że kupimy wersję Style.

Zasięg: 260 km
Moc: 82 KM
Moment obrotowy: 212 Nm
0-100 km/h: 12,3 s
Pojemność akumulatora: 36,8 kWh
Pełny cennik: KLIK

Volkswagen e-up! – 96 290 zł, po dopłatach 67 403 zł

Już nawet pomijając fakt, że to po prostu inaczej oznaczkowane Citigo (albo na odwrót – możecie stoczyć o to bój w komentarzach), to oferta Volkswagena jest przecudownie prosta. Jeden model. Jeden układ napędowy. Jedna wersja wyposażenia. Jedna cena. Więcej aut powinno być tak oferowanych.

A teraz kolejno – jest sobie e-up!, można go dostać tylko z silnikiem 83 KM, z jednostopniową przekładnią i zasięgiem ok 260 km, a kosztuje 96 290 zł. Rabaty? Brak, więc trzeba wyjąć z kieszeni ponad 67 000 zł.

Wątpię, żeby w obliczu wyraźnie, wyraźnie niższej ceny Citigo ktoś w ogóle zerknął na e-up!, ale niech będzie – na pokładzie ma m.in.:

  • manualnie sterowane lusterka zewnętrzne
  • fotel kierowcy z regulacją wysokości
  • 3-ramienną kierownicę
  • 2 głośniki
  • centralny zamek
  • Bluetooth
  • automatyczną klimatyzację
  • elektryczne szyby
  • felgi stalowe 14″

Czyli, nie wnikając dalej, daje to samo, co tańszy o tysiące złotych wariant od Skody. I jeszcze ma szereg naprawdę drogich opcji, np. multifunkcyjną kierownicę skórzaną za 1270 zł, felgi 16-tki za 3740 zł (albo 920, ale to z pakietem Style za 3920 zł) i… tak dalej.

Ok, nie udawajmy nawet, że ten model ma jakiekolwiek szanse, chyba że po prostu dealerzy Volkswagena będą mieli sporą dowolność w przyznawaniu rabatów. Inaczej – lećcie do Skody i tyle.

Zasięg: 260 km
Moc: 82 KM
Moment obrotowy: 212 Nm
0-100 km/h: 12,3 s
Pojemność akumulatora: 36,8 kWh
Pełny cennik: KLIK

smart EQ fortwo –  96 900 zł, po dopłatach 67 830 zł

Minimalnie droższy od e-up!, za to trochę bardziej oryginalnie stylizowany. Niestety ma jedną podstawową wadę – zasięg. Według producenta to zaledwie 159 km i choć według niego jest on więcej niż wystarczający, to śmiem wątpić. Tym bardziej, że jest to niemal najsłabszy rezultat spośród wszystkich aut na tej liście, zdecydowanie odstający od liderów (i nie tylko).

Plus można natomiast przyznać za to, że elektryczne fortwo jest trochę szybsze chociażby od propozycji Skody i Volkswagena. Z drugiej strony – ta różnica nie jest znowu taka wielka, a tracimy naprawdę sporo kilometrów zasięgu (i parę drzwi), choć pewnie w mieście nie ma to większego znaczenia.

Trudno natomiast stwierdzić, ile kosztuje odpowiednio wyposażona wersja smarta. Na stronie producenta wciąż brakuje pełnego cennika i konfiguratora.

Zasięg: 159 km
Moc: 82 KM
0-100 km/h: 11,6 s
Pojemność akumulatora: 17,6 kWh

smart EQ forfour –  98 400 zł, po dopłatach 68 880 zł

Najrozsądniejsza propozycja od smarta – kompletem drzwi i kompletem miejsc dla pasażerów, jednocześnie niewiele drożej od modelu z jedną parą drzwi (choć oczywiście ktoś może woleć wersję pierwotną).

Niestety są i wady. Chociażby takie, że forfour ma jeszcze mniejszy zasięg (153 km). Do tego jest wolniejszy od małego Volkswagena i Skody, a przy tym przejeżdża wyraźnie mniej. Za to nie da się mu odmówić jednego – wygląda zdecydowanie ciekawiej (i nie ma jeszcze dokładnego cennika).

Zasięg: 153 km
Moc: 82 KM
0-100 km/h: 12,7 s
Pojemność akumulatora: 17,6 kWh

smart EQ fortwo cabrio –  110 700 zł, po dopłatach 77 490 zł

Dobra wiadomość – to pierwsze i jedyne kabrio na liście. Do tego chyba jedno z najtańszych na rynku w ogóle, choć jestem prawie pewien, że nie to mają na myśli w większości ludzie, którzy marzą o tym, żeby pewnego dnia kupić sobie auto bez dachu.

Złe wiadomości? EQ fortwo bez dachu jest wolniejszy od swojej zadaszonej wersji i ma o 2 km mniejszy zasięg. Za to na wszelki wypadek jest wyraźnie droższy.

Zasięg: 157 km
Moc: 82 KM
0-100 km/h: 11,9 s
Pojemność akumulatora: 17,6 kWh

 

Nissan Leaf – 118 000 zł, po dopłatach 82 600 zł

samochody elektryczne dopłaty

Ta oferta jest na pierwszy rzut oka aż porażająco dobra. Jeździłem Leafem, i tak jak nienawidziłem poprzedniego, tak bieżąca wersja jest naprawdę bardzo, bardzo dobrym autem – nie tylko elektrycznym, ale po prostu bardzo dobrym samochodem kompaktowym. I 82 600 zł za taki samochód to naprawdę względnie niewiele. Ba, mógłbym takiego Leafa kupić i mieć jako jedyne auto w domu (po co więcej?) – sprawdziłby się pewnie doskonale (i lepiej niż u Mikołaja).

Ale jeśli oferta wydaje się zbyt dobra, to znaczy, że musi być haczyk. I oczywiście są.

Po pierwsze, Nissan już na wstępie przyznaje, że jest to oferta wyprzedażowa i liczba aut jest ograniczona. Do ilu egzemplarzy dokładnie – nie wiem, ale na Otomoto wyszukiwarka podpowiada dla interesujących mnie parametrów 22 sztuki. W momencie, kiedy ruszą dopłaty, takie Leafy pewnie błyskawicznie znikną.

Po drugie, oferta dotyczy oczywiście najtańszej wersji, wyposażonej m.in. w najwolniejszą pokładową ładowarkę – 3,6 kW. Na marginesie – z cennika to nie wynika, ale w salonach można pytać też o auta w wersji Acenta z ładowarką 6,6 kW, w cenie startującej od 121 400 zł, więc też kwalifikującej się na dopłaty.

Do tego dochodzi jeszcze kwestia wyposażenia. Nie jest źle, bo jest chociażby nawigacja, CarPlay, Android Auto, felgi aluminiowe (16″, ale ok), adaptacyjne światłą drogowe, LED-y do jazdy dziennej, rozpoznawanie znaków, awaryjne hamowanie, monitorowanie martwego pola (!), asystent pasa ruchu, kierownica wielofunkcyjna obszyta skórą, a także kilka innych przyjemnych gadżetów, takich jak chociażby adaptacyjny tempomat.

Problem? Lista wyposażenia opcjonalnego ogranicza się do podgrzewanej kierownicy i przednich oraz tylnych foteli (1000 zł, przyjemnie), a także systemu kamer 360 i czujników parkowania (2600 zł). Pełne LED-y? Nie. Większe felgi? Nie. Fotochromatyczne lusterko wewnętrzne? Nie. Elektrycznie składane lusterka? Nie. Lepsze audio? Nie. I tak dalej, i tak dalej.

Co nie zmienia faktu, że słysząc o Leafie za 82 000 zł po raz pierwszy w życiu pomyślałem o aucie elektrycznym, że a może by tak…?

Ale to chyba jeszcze nie ten moment.

Zasięg: 270 km
Moc: 149 KM
Moment obrotowy: 320 Nm
0-100 km/h: 7,9 s
Pojemność akumulatora: 40 kWh
Pełny cennik: KLIK

Opel Corsa-e – 124 490 zł, po dopłatach 87 143 zł

nowy Opel Corsa 2020

Zbliżamy się powoli do granicy kwoty dopłatowej, czyli 125 000 zł. A to oznacza, że o ile w przypadku Leafa mogliśmy spokojnie poszaleć w cenniku (ok, nie było gdzie, ale mogliśmy), o tyle w przypadku elektrycznej Corsy mamy całe 510 zł zł zapasu.

Prowadzi to wprawdzie do trochę kuriozalnych sytuacji, ale zacznijmy od pozytywów. A do tych na pewno zalicza się fakt, że Corsa-e ma największy w tym zestawieniu zestaw akumulatorów (50 kWh), co pozwala jej przejechać grubo ponad 300 km – przynajmniej na papierze, bo życie zweryfikuje, ile przejedzie np. w ruchu miejskim, gdzie najczęściej będziemy ją oglądać. Kolejnego plusa trzeba bez wątpienia przyznać za przyspieszenie – 8,1 s to wolniej niż Leaf, ale wciąż bardzo przyjemnie. I jeszcze jeden krzyżyk – za obsługę ładowarek do 100 kWh.

Mieszane odczucia można mieć natomiast co do wyposażenia. Z jednej strony jest ekran 7″, bluetooth, automatyczna klimatyzacja, tempomat, czujnik deszczu, czujnik światła, rozpoznawanie znaków, wykrywanie pieszych, automatyczne hamowanie, utrzymanie na pasie ruchu, elektryczny hamulec postojowy, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka boczne, ładowarka pokładowa 7,2 kWh, a z drugiej – stalaki i korby do szyb z tyłu. Poważnie.

Całkiem długa jest też lista opcji i pakietów, z których nie możemy dokupić absolutnie nic, bo wychodzi to wtedy poza zakres dotacji.

Swoją drogą, ciekawe, czy dałoby się wynegocjować wersję Elegance (130 390 zł), w której jest w standardzie prawie wszystko, co potrzebne, w tym nawet reflektory LED. Może ktoś w salonie poszedłby nam na rękę…

PS. Bonusowy minus za idiotyczne reklamy uruchamiające się od razu po wejściu na stronę Corsy-e. I to z dźwiękiem. Wstydź się Oplu, wstydź.

Zasięg: 337 km
Moc: 136 KM
Moment obrotowy: 260 Nm
0-100 km/h: 8,1 s
Pojemność akumulatora: 50 kWh
Pełny cennik: KLIK

Peugeot e-208 – 124 900 zł, po dopłatach 87 430 zł

elektryczny Peugeot 208

Najdroższy (ok, na równi z Zoe) samochód elektryczny, który łapie się na dopłaty, przy czym ten tytuł jest symboliczny – od bliźniaczej Corsy-e jest droższy tylko o kilkaset złotych.

Od strony technicznej nie ma tu wiele do pisania. To właściwie to samo, co Corsa-e, tylko w innym opakowaniu i trochę inaczej jeżdżące (o czym pisał Adam). Pojemność zestawu akumulatorów, moc, zasięg (mniej więcej) czy przyspieszenie pozostają bez zmian.

Podobnie zresztą jak w Corsie, na dopłaty łapie się tylko jedna, podstawowa linia wyposażenia, czyli Active. W standardzie dostajemy m.in. ekran z CarPlay i Android Auto, stalowe felgi 16″, Bluetooth, reflektory LED, dostęp bezkluczykowy, automatyczną klimatyzację, zestaw systemów bezpieczeństwa i pokładową ładowarkę 7,4 kWh.

Opcje? Są, ale nieliczne, a do tego nie zmieścimy się z żadną w budżecie na dopłaty. Nawet z dopłatą za elektrycznie sterowane szyby. Przynajmniej jeśli nie wynegocjujemy niczego w salonie…

Zasięg: 340 km
Moc: 136 KM
Moment obrotowy: 260 Nm
0-100 km/h: 8,1 s
Pojemność akumulatora: 50 kWh
Konfigurator: KLIK

Renault Zoe – 124 900 zł, po dopłatach 87 430 zł

Renault ZOE

Bezapelacyjny zwycięzca, jeśli chodzi o teoretyczny zasięg – w tym przypadku mowa o prawie 400 km bez ładowania w ruchu mieszanym. Albo w dokumentacji technicznej.

Spory plus dla Renault też za to, że nie przecenił najtańszej wersji, a środkową, i to tę z mocniejszym silnikiem (zasięgi są takie same), a do tego jeszcze dorzuca lakier gratis.

Na pokładzie znajdziemy więc bez dopłacania ani grosza m.in. system utrzymania pasa ruchu, rozpoznawania znaków drogowych, elektryczne szyby z przodu i z tyłu (uuu!), zamek centralny z kartą, kierownicę pokrytą skórą ekologiczną, aluminiowe felgi 16″ (uwaga – negatywnie wpływają na zasięg, ten ze specyfikacji jest na 15″), system multimedialny z CarPlayem, Android Auto i Bluetoothem, a także chociażby reflektory Full LED.

Wada? Z jakiegoś powodu wersja Zen nie ma klimatyzacji automatycznej. Serio. Rozczulający jest ten pomysł na nowoczesne auto elektryczne bez klimatyzacji automatycznej. Albo z korbami z tyłu.

Zasięg: 395 km
Moc: 135 KM
Moment obrotowy: 245 Nm
0-100 km/h: 9,5 s
Pojemność akumulatora: 52 kWh
Pełny cennik: KLIK

Co wybrać?

Gdybym musiał koniecznie wybierać tu i teraz, operując tylko samochodami z tej listy, to pewnie wziąłbym Leafa. Jeździ bardzo przyjemnie, przyspiesza skutecznie, jest nieźle wyciszony, wygląda w porządku, jest w porządku wygodny, mógłby być jedynym autem u mnie w domu, a zasięg powinien zaspokoić większość moich potrzeb. No, może na dalsze wakacje wybrałbym się samolotem, ale w sumie to szybciej, często taniej, a i na pewno bezpieczniej.

Z drugiej strony Leaf idealny nie jest (które auto elektryczne jest, a do tego które auto za 80 000 zł jest?) i nie wiem, czy nie chciałbym jeszcze poczekać kilka lat, zanim pomyślę o prywatnym aucie elektrycznym. Droższe raczej się nie staną, a wręcz spodziewałbym się, że z czasem zaczną tanieć – nawet bez rządowych dopłat. Jednocześnie usuwane będą kolejne niedogodności związane z tym typem napędu.

Tak, zdecydowanie nie będę się spieszył…

 

Ps. Tak, wiem, rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać