Ciekawostki

Elektryczne auta są droższe niż spalinowe? To mit – przynajmniej w jednym segmencie

Ciekawostki 15.02.2020 86 interakcji

Elektryczne auta są droższe niż spalinowe? To mit – przynajmniej w jednym segmencie

Piotr Barycki
Piotr Barycki15.02.2020
86 interakcji Dołącz do dyskusji

I nie jest to segment małych aut miejskich (co byłoby logiczne). To segment… ogromnych SUV-ów.

Tak, powoli dochodzimy do sytuacji, w której – przynajmniej w jednym segmencie – można cenowo rozważać na równi wersje spalinowe i elektryczne. Niestety wciąż jest to segment znajdujący się poza zasięgiem wielu kupujących, ale zawsze to jakiś start.

Na początek – szybko o Audi e-tron 50, bo to ono będzie materiałem porównawczym.

Audi e-tron 50 quattro

I od szybkości można zacząć, bo nawet bazowy e-tron nie należy do powolnych aut. Ma napęd na obie osie, 540 Nm i 313 KM, co przekłada się na to, że od 0 do 100 km/h rozpędza się w 6,8 s. Dobry wynik, nawet jeśli maksymalnie można nim jechać 190 km/h.

E-tron zdecydowanie nie jest też małym autem. Ma aż 4901 mm długości, przy rozstawie osi równym 2928 mm. Czyli – według europejskich standardów – jest po prostu ogromny i można go stawiać w jednym szeregu z GLE, Q7, X5 czy Cayenne.

Cena za takie auto elektryczne? 307 500 zł według oficjalnego cennika. Oczywiście odpowiednie doposażenie pochłonie pewnie jeszcze kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset tysięcy, ale to już charakterystyka niemal całego segmentu premium, pomijając może produkty z Azji.

No i teraz policzmy…

Audi Q7, z rozstawem osi dłuższym o niecałe 7 cm, jest pozornie tańsze – na start kosztuje 293 500 zł. Różnica nie jest jednak wielka, a e-tron jest od Q7 45 TDI o 0,3 s szybszy – bywały już większe dopłaty do mniejszych różnic.

Jeśli chcemy Q7 przyspieszające do setki szybciej niż e-tron, musimy dopłacić do 50 TDI – a to już wydatek 330 500 zł.

Porsche Cayenne? W tym przypadku rozstaw osi jest mniejszy niż w e-tronie (2895 mm), natomiast cena… zdecydowanie wyższa. Za bazową odmianę zapłacimy 368 000 zł. Po stronie Cayenne jest jednak przyspieszenie do 100 km/h. Nawet podstawowa wersja robi to w 6,2 s, czyli o 0,6 s szybciej niż e-tron.

Mercedes GLE? Podobne wymiary do Q7, ale za to cena zaczynająca się od 274 200 zł. Tyle tylko, że tyle trzeba zapłacić za 4-cylindrowe GLE 300 d, które robi setkę w 7,2 s. Jeśli ma być poniżej 7 s, to musimy sięgnąć po GLE 350 d, a to już 331 700 zł.

Właściwie dokładnie to samo dzieje się w ofercie BMW. Niby na start możemy zapłacić zaledwie 277 000 zł, ale sprint do 100 km/h zajmie nam 7,5 s (xDrive25d). Żeby zejść poniżej 7 s musimy wybrać albo xDrive30d (6,5 s, 334 500 zł), albo xDrive40i, ale to drugie kosztuje już ponad 341 000 zł.

W segmencie wielkich SUV-ów właściwie tylko Touareg wyróżnia się ceną i osiągami na plus. Za 274 390 zł mamy wersję z benzynowym V6 o mocy 340 KM, które rozpędza największego Volkswagena do 100 km/h w… 5,9 s.

SUV-owy program 300+.

Tylko w tym przypadku – 300 000 zł plus. Niezależnie od tego, jakiego dużego, spalinowego SUV-a z wyższej półki chcielibyśmy kupić, może poza Touaregiem, cena startuje gdzieś w okolicach e-trona 50. A nawet jeśli cennik otwiera niższa kwota, to przeważnie dotyczy ona wariantu z układem napędowym zapewniającym słabsze osiągi. Może poza zasięgiem i czasem uzupełniania tego zasięgu, ale to już inna kwestia. Tym bardziej, że – nie oszukujmy się – spora część dużych SUV-ów tak czy inaczej służy tylko do jazdy po mieście.

Tak samo prawdopodobnie stanie się niedługo w innym segmencie – luksusowych limuzyn. Model EQS od Mercedesa pewnie można będzie cenowo zestawić bezpośrednio z klasą S, BMW serii 7 czy Audi A8.

A co będzie niżej, w tych segmentach, które interesują większą część klientów? Na razie nawet hybrydy plug-in oznaczają sporą dopłatę do spalinowych wersji. Wraz z coraz bardziej restrykcyjnymi normami dotyczącymi klasycznych silników może się jednak okazać, że w pewnym momencie bardziej opłacalna będzie produkcja i sprzedaż samochodu elektrycznego.

Zresztą kto wie – może stanie się to nawet szybciej? W końcu jeśli Dacia odpowiednio wyceni swojego elektryka, to już za rok czy dwa będzie można mówić, że i w segmencie aut miejskich można kupić auto na prąd taniej niż to na benzynę.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać