Przegląd rynku

5 nowych samochodów, których normalnie byście nie kupili, ale teraz kupicie, bo nic nie ma

Przegląd rynku 22.09.2021 167 interakcji

5 nowych samochodów, których normalnie byście nie kupili, ale teraz kupicie, bo nic nie ma

Piotr Barycki
Piotr Barycki22.09.2021
167 interakcji Dołącz do dyskusji

Są takie samochody, które w normalnych warunkach prawdopodobnie miesiącami stałyby na placach dealerów. Ale że sytuacja jest kiepska i robi się jeszcze kiepściejsza, czasem trzeba sobie odpuścić i wybrać to, co… po prostu jest dostępne od ręki. 

Nie ma automatycznej klimatyzacji? E, to nie chcę. A ten ma jakiś nie taki kolor. Tu mi się znaczek na masce nie podoba. A to to jakoś tak wygląda staro. Jasne, dalej można tak narzekać, ale niewiele z tego przyjdzie – może poza kosmicznym czasem oczekiwania. Można też przestać wybrzydzać i brać co jest – na przykład tak gołego, że aż trudno poznać, że to współczesne auto, albo marki, której wcześniej nie braliśmy pod uwagę…

Audi Q3 Sportback w wersji „mam znaczek Audi”

Źródło zdjęcia: Otomoto

No nareszcie. W końcu po latach pracy i pięcia się po korporacyjnej drabinie zostaliśmy młodszym asystentem juniora pomocnika managera i możemy sobie pozwolić na jakieś lepsze auto. SUV-y są teraz modne (a SUV-y coupe to już w ogóle), cztery pierścienie też nam pasują, no to szukamy jakiegoś Q3.

I wtedy pojawia się ono. Jest SUV-em (czy tam crossoverem) coupe, ma znaczek Audi i… w sumie na tym się kończy. Reflektory? Halogenowe. Lakier? W najmilszym portfelowi kolorze – darmowym. Biegi zmieniamy z łapy, pod maską mamy silnik jak w Octavii, a lista wyposażenia obejmuje w sumie tylko dwustrefową klimatyzację, cyfrowe zegary, sportowe siedzenia (super połączenie z resztą wyposażenia, tego brakowało), czujniki parkowania i podgrzewane przednie siedzenia.

A to wszystko za jedyne 147 390, co i tak oznacza rabat w wysokości ponad 20 000 zł. I to się pewnie zaraz sprzeda – albo raczej najmie, bo odsprzedanie takiego czegoś chyba łatwe nie będzie.

Dacia Sandero w wersji „nic to i tak bardzo dużo”

Źródło zdjęcia: Otomoto

Ktoś tutaj tęsknił za prostymi i uczciwymi samochodami? Nie wiem, czy to Sandero jest uczciwe, ale to na pewno jest proste. Pod maską – wolnossące 1.0 o porażającej mocy 65 KM (brzmi uczciwie: raczej nie pozwoli łamać ograniczeń prędkości). Lakier? Darmowy – ale tylko na niektórych elementach nadwozia, bo na innych po prostu go nie ma. Do kompletu jeszcze stalowe felgi i chyba nic ciekawego więcej. Niestety szyby z przodu są w prądzie – tylko z tyłu są korbki, więc trzeba jakoś przełknąć tę dozę nowoczesności.

Acha, z ciekawostek – na liście wyposażenia jest kierownica z pianki. Ale raczej nie tej, którą można opiekać nad ogniem. Ciekawostka numer dwa – auto kosztuje 41 900 zł. Więcej nowego samochodu za tyle pieniędzy raczej nie dostaniecie.

Citroen C1 w wersji „więcej kolorów niż wyposażenia”

samochody dostępne od ręki
Źródło zrzutu ekranu: Otomoto

Zgłosiłbym go raz-dwa do Base Models Only, gdyby nie to, że w środku jest więcej życia niż w poprzednim Audi i Sandero. Nic dziwnego, że ten model jest na wylocie – kto to widział, żeby oferować w środku coś więcej niż depresyjną czerń połączoną z jesienną szarością? I to jeszcze bez dopłaty!

Niestety poza tymi kolorowymi wstawkami na fotelach wiele ciekawego w tym C1 nie znajdziemy. Najważniejsze elementy wyposażenia to dach, cztery koła, fotele i coś tam pod maską, żeby ciągnęło ten metal do przodu.

Ok, jest jeszcze radio z MP3.

Mitsubishi Space Star w wersji „weź mnie, nic innego nie ma”

samochody dostępne od ręki
Źródło zrzutu ekranu: Otomoto

Gdyby kogoś oszołomiło kolorowe wnętrze Citroena, to wracamy tutaj do standardu – czerń pomieszana z czernią, tylko odrobinę mniej czarną. Trochę się zastanawiam, co skłania ludzi do kupienia Space Stara – ani on jakiś przesadnie tani, ani szokująco wyposażony (ok, są elektrycznie sterowane lusterka!), a mimo to w zeszłym roku sprzedano prawie 36 000 egzemplarzy i to nie jest odosobniony przypadek.

Może faktycznie ludzie mają ogromną potrzebę kupienia najprostszego auta, jakie tylko są w stanie znaleźć? Przyznaję – gdyby pozorna prostota była głównym argumentem przy zakupie, to archaiczne wnętrze Space Stara zbiera komplet punktów.

Subaru XV w wersji „pewnie nawet nie wiedziałeś, że istnieję”

samochody dostępne od ręki
Źródło zrzutu ekranu: Otomoto

Wiem, wiem, są jakieś powody, żeby kupić XV tak o – na przykład napęd na obie osie. Co nie zmienia faktu, że nieprzesadnie często przekonuje to kupujących, którzy w Europie zdecydowali się w zeszłym roku zamówić mniej niż 7500 egzemplarzy. Ale może w końcu trzeba się będzie przekonać i jakoś przeżyć dziwaczną konfigurację ekranów we wnętrzu i fakt, że w sprincie do setki pewnie przegramy z dzieckiem na deskorolce (niekoniecznie elektrycznej)?

Tym bardziej, że w sumie jakieś egzemplarze są dostępne od ręki, wyglądają jak trzeba, mają ten swój napęd na obie osie, niezły prześwit i automatyczną przekładnię (no dobra, CVT). Tylko nie wykupcie wszystkich, bo co zostanie dla innych? Chyba że będą naprawdę zdesperowani

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać