Wiadomości

Masz chorobę lokomocyjną? Samochód autonomiczny może być przekleństwem

Wiadomości 27.11.2018 4 interakcje
Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz 27.11.2018

Masz chorobę lokomocyjną? Samochód autonomiczny może być przekleństwem

Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz27.11.2018
4 interakcje Dołącz do dyskusji

Wszystko brzmi jak w bajce, gdzie bohaterowie żyli długo i szczęśliwie za siedmioma górami i lasami. Wsiadasz do samochodu autonomicznego, otwierasz książkę i sprawnie dojeżdżasz do celu. Gorzej jak masz chorobę lokomocyjną. Wtedy taka jazda zmienia się w prawdziwy koszmar.

Choroba lokomocyjna jest zmorą 25-40 proc. z nas. O wiele bardziej objawia się ona, kiedy osoba zajmuje miejsce pasażera niż kiedy siedzi za kierownicą. A w samochodach autonomicznych każdy będzie pasażerem.

Tabletki przed każdą jazdą?

Zamiast zmuszać pasażerów do zażywania leków przed każdą podróżą, producenci aut autonomicznych próbują różnych rozwiązań, które miałby zmniejszyć dyskomfort osób cierpiących na chorobę lokomocyjną. Obecnie większość producentów stara się zapewnić maksymalny komfort kierowcy. Wraz ze zmianami i większym naciskiem na autonomię, większą wagę będzie przykładać się do komfortu pasażerów.

Wśród testowanych rozwiązań jest m.in. używanie impulsów świetlnych, które świecą w peryferyjnym polu widzenia pasażera czy tak przeprojektowane otwory wentylacyjne, by przyjemna bryza owiewała twarz pasażerów za każdym razem gdy czujniki wykryją początek choroby lokomocyjnej.

To nie samochód, to latający dywan.

Jedną z przyczyn powstawania choroby lokomocyjnej są zaburzenia błędnika. Dlatego też inżynierowie z firmy ZF zaprojektowali aktywny system podwozia o nazwie SMotion. Jego zadaniem jest zminimalizowanie niepożądanych ruchów nadwozia na wybojach, nierównościach czy zakrętach.

Chodzi o to, by pasażerowie czuli, że ich samochód nie porusza się po drodze, a leci w powietrzu. Jak magiczny dywan – tłumaczy Joe Lagodziński, kierownik techniczny ds. zaawansowanych technologii i rozwoju jazdy w ZF.

Inteligentny siłownik steruje poszczególnymi kołami, dostosowując ruch zawieszenia do każdej sytuacji i stanu drogi.

Gra światłem.

Inny pomysł na radzenie sobie z chorobą lokomocyjną mają inżynierowie z Uniwersytetu w Michigan. Ich system opiera się na urządzeniu wykorzystujących impulsy świetlne. Całość wygląda jak zwykłe gogle, więc można je wozić w samochodowym schowku.

Gogle te te mierzą wiele parametrów, m.in. prędkość, przyspieszenie czy przeciążenia. Następnie wysyłają impulsy świetlne, które oszukują mózg, by ten myślał, że osoba nosząca urządzenie siedzi właśnie za kierownicą.

Pasażerowie wiedzą najlepiej.

Inżynierowie Jaguar Land Rover wpadli na pomysł, by stworzyć profil każdego pasażera na podstawie danych zebranych przez wszelkiego rodzaju systemy przeciwdziałające chorobie lokomocyjnej. Czujniki biometryczne sprawdzają, jak zachowuje się pasażer podczas takich czynności jak sprawdzanie poczty elektronicznej lub czytanie książki. To z kolei pozwoliłoby dostosować styl jazdy samochodu do pasażera i obniżyć do 60 proc. ryzyko wystąpienia objawów choroby.

Wszystkie te działania napawają optymizmem. W końcu komu potrzebny jest samochód autonomiczny, skoro jazda nim może skończyć się wymiotami?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać