Samochody używane / Przegląd rynku

Mam do wydania 5000 zł na grata. Wybór jest za duży, a marzeń zbyt wiele

Samochody używane / Przegląd rynku 10.10.2019 1524 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 10.10.2019

Mam do wydania 5000 zł na grata. Wybór jest za duży, a marzeń zbyt wiele

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski10.10.2019
1524 interakcje Dołącz do dyskusji

Kiedyś było znacznie łatwiej. Ogłoszenia w papierowej gazecie nie miały zdjęć, kupowało się to co było, a potem trzeba było walczyć z materią. Teraz ofert jest tak dużo i są tak atrakcyjne, że nie sposób się zdecydować.

A najgorszy jest ten moment, kiedy zdaję sobie sprawę, że te samochody, o których marzyłem w 2005 r. (to było 14 lat temu!!!), to one właśnie teraz są w moim zasięgu finansowym na grata do darcia na co dzień. I to jest dramat, bo nagle lista samochodów, które mi się podobają, a które mogę mieć za piątaka, jest tak długa jak W140 z budą Pullmanna. Nastąpił grat overload. Jest taka naklejka z tyłu znaku drogowego jak się wyjeżdża z Czosnowa na Warszawę: „kupię wszystkie samochody”. To o mnie.

Na wszelki wypadek zredukowałem zainteresowania…

…do samochodzików małych, oszczędnych i łatwych w parkowaniu. W sumie po co mi cokolwiek większego? Żona ma auto kompaktowe, też raczej nie z tych nowszych, w zupełności wystarcza jako rodzinne. Coś do 3,5 metra długości idealnie sprawdzi się do jeżdżenia po mieście. Czekam zresztą na ten moment, w którym za 5000 zł będą puszczać Toyotę iQ. Wtedy to dopiero będę kupował. Starałem się jakoś zawęzić interesujące pojazdy za maksymalnie piątaka, ale i tak lista zdaje się nie mieć końca. Spróbujmy jakoś w miarę po kolei.

Jeden: Daihatsu

Miałem już dwa Daihatsu, z czego jedno na chodzie. Mogę mieć trzecie. Na szczęście nie ma jeszcze Trevisów za 5000 zł, to nieco ułatwia sprawę. Jest za to dużo Cuore. Ceny nawet nie są chore. Cuore? Tak, biorę – mogłoby być takie hasło, gdyby Daihatsu jeszcze sprzedawało coś w Europie. To jest trochę zmęczone jak na 3500 zł. Niewiele drożej można kupić nowszy, bardziej kanciasty model z wyżej zamocowanymi fotelami. Ma paskudne wnętrze, ale za to wciąż występuje w naturze w Europie Zachodniej, dzięki czemu części nadal da się kupić. Od Cuore niewiele różni się mikrovanik YRV. Do tego to już pewnie nic się nie kupi. Nie szkodzi, i tak jest fajny. A ten niezarejestrowany w Polsce Sirion ma… automatyczną skrzynię biegów! Nie trzeba machać dźwignią jak zwierzę. Jestem za!

Obejrzałem oferty, nie są złe, ale oto na końcu czeka coś wspaniałego: Move II. Co ja tu jeszcze robię w ogóle? Auto ocieka wspaniałością, jest tak pudełkowate, że wiele kartonów przeprowadzkowych mogłoby się od niego uczyć jak być dobrym pudełkiem. Ależ bym nim omijał wychodzące na drogę Godzille.

samochód za 5000 zł jaki kupić

Dwa: Fiat

Ogólnie najchętniej kupiłbym 128 Fiatów, ale przyjmijmy że interesuje mnie tylko Seicento i to jakieś ciekawe, a nie biały van z gazem. Ale budżet 5000 zł pozwala naprawdę zaszaleć. Sporting w Szumacherze: czek! I to w kolorze Giallo Ginestra. Limitowana edycja na 50-lecie modelu 600: jacha! I jeszcze z paskiem na karoserii! Czerwony Sporting? PEWEX. Jest i moja ulubiona wersja Brush. Naprawdę nie można narzekać na wybór. Ostatecznie biorę tego z paskiem – za jasne wnętrze. Każde auto z jasnym wnętrzem = 20% do faktoru chcijto.

samochód za 5000 zł jaki kupić
Foto: Beata

Trzy: Lancia

Myślałem o jakimś Ypsilonie, ale 5000 zł to za dużo na pierwszą generację i za mało na drugą. Tak trochę bez sensu. Jakbym miał 3000 zł, problem byłby mniejszy.

Cztery: Opel

On oszalał! Chce kupić Opla! Taak? To patrzcie teraz!

samochód za 5000 zł jaki kupić

Tak, to Agila N’Joy, ten przedziwny samochód wyglądający jak prototyp, w dwukolorowym malowaniu i z trzecim okienkiem zastąpionym nie wiedzieć czemu zaślepką. Przeważnie występowało to w bogatej wersji z kolorowymi fotelami i szybami na prąd. Trochę duży przebieg, ale nie wydaje mi się, żeby 217 000 km było kresem wytrzymałości tego silnika. Poza tym mógłbym wtedy mówić, że jeżdżę Oplem, więc mogę hejtować tę markę ile wlezie. Oczywiście żadnego hejtu w planach nie mam, Opel jest super!

Sześć: Nissan

Chętnie kupiłbym sobie trzecią Micrę K11, bo jestem grzybem. Niestety K11 zdążyły trochę wymrzeć. Tu i ówdzie coś się jeszcze trafia, ale to ostatni podryg. Coraz więcej jest K12 za niecałe 5000 zł. Cactus mi wyrośnie na masce prędzej niż w ogóle zainteresuję się K12. K11 to była TA MICRA, dokładnie to czego było potrzeba, a K12 to było odejście od ideałów małego samochodu w stronę czegoś, co wygląda jak obrażony bombelek.

Siedem: Renault

Jeden model: Twingo. Oczywiście pierwszej generacji. 5000 zł to aż nadto, zwykle są tańsze, ale obracanie się w okolicach górnego limitu pozwala kupić naprawdę piękny egzemplarz, na przykład taki jak ten. Jeździłem prawie 4 dni Twingiem, wspominam to fantastycznie. W ogóle nie chciało mi się z niego wysiadać. Świetna widoczność, zaskakująco przyjemna pozycja za kierownicą, fajne detale (lusterka boczne nie otwierają się razem z drzwiami, można cofać na otwartych drzwiach i wciąż widzieć wszystko do tyłu), no i ten brak tradycyjnych wskaźników w kabinie – miód! Piękny youngtimer, póki co kompletnie niedoceniany. Dla mnie miejsce w Top 3, wraz z Move i Seicento Sportingiem.

samochód za 5000 zł jaki kupić
Foto: Michał

Osiem: Suzuki

Alto jest fajnym wozem, choć raczej nudnym. Plus za to, że zawsze występuje z pięcioma drzwiami, a drugi plus za obrotomierz do 10 tys. obrotów, jak w motocyklu. Co śmieszne, ono rzeczywiście się tak kręci jak opętane. Choć bardzo lubię markę Suzuki, mimo wszystko takie Alto jakoś nieszczególnie mi robi. Jakby nie było innego wyjścia, to tak, ale tych wyjść jest tyle, że nie wiadomo za którą klamkę pociągnąć. Ciekawostka: jeszcze wczoraj w ogłoszeniach był Wagon R+ z automatyczną skrzynią biegów. Dziś już nie ma – wystawiono go za 4999 zł, powisiał 3 dni. Taka mała podpowiedź co do trendów rynkowych…

Dziewięć: Toyota

Tu jest problem, bo na szczęście na razie mnie nie stać. Czyli nie ma problemu. Brak problemu nazywa się Yaris Verso, najbardziej atrakcyjna Toyota wczesnych lat dwutysięcznych. Na szczęście wygląda na to, że wszystkie wygniją zanim zdążą zejść z cenami do 5000 zł. Nadkola już można przebijać palcem. Tak wyglądają wozy za 5000 zł. A tańsze? Zgadnijcie sami.

samochód za 5000 zł jaki kupić
Foto: Iwona

Dziesięć: Volkswagen

A może by tak jakieś Lupo? No w ostateczności. Kiedyś bardzo mi się podobało, teraz jakoś miłość do tego wozu u mnie umarła. Jeśli już wydawać piątkę na Lupo, to koniecznie na 1.4 16V – jedyny sensowny silnik poza 1.6 16V w GTI (nie występuje w naturze). Z dzisiejszego punktu widzenia taka pojemność w małym autku to nonsens, ale ten nonsens bardzo przyjemnie jeździ. Pewne Lupo jeździło w dużej niemieckiej firmie zajmującej się testowaniem opon właśnie jako auto do piłowania gum na zakrętach i nie chciało umrzeć mimo wyjątkowo wytężonej eksploatacji. Oczywiście Lupa też rdzewieją, ale mając 50 stuzłotówek można już konkretnie wybrzydzać i znaleźć takie, w którym nadwozia nie ozdabiają brązowe purchle.

Lupo od pana Sławka. Fajne i drogie.

A to zaledwie kilka wozów, które mi się podobają. Mówię Wam, tego jest za dużo. Ktoś powinien coś z tym zrobić!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać