Ciekawostki

Sanie świętego Mikołaja przybyły. W postaci dekawki przerobionej na Warszawę

Ciekawostki 24.12.2019 620 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 24.12.2019

Sanie świętego Mikołaja przybyły. W postaci dekawki przerobionej na Warszawę

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski24.12.2019
620 interakcji Dołącz do dyskusji

Zaraz pierwsza gwiazdka zaświeci na niebie i przybędzie ten typ z białą brodą. A co, jeśli to graciarz? Wtedy zamiast sań…

Gęba mi się zawsze cieszy, jak widzę takie pojazdy. Pamiętam, że kilka lat temu był na sprzedaż jakiś angielski samochód przerobiony domową metodą na kombi z elementami od Warszawy, cały poszpachlowany i pomalowany pędzlem na niebiesko jak na Kubie. Kosztował 6000 zł i szybko się sprzedał. Jeśli chodzi o dobre samodziały, opisywaliśmy też terenówkę własnej roboty wykonaną przez mechanika spod Warszawy. Tym razem mowa o wyjątkowym połączeniu dekawki, Warszawy i Żuka.

samochód typu sam
oferta z OLX.pl. Autor: Jacek

Wiecie jak było. Było ciężko

Ponad 100 filmów o tym zrobiłem. Po II wojnie światowej zachowało się bardzo niewiele samochodów prywatnych, a te które zostały, przeważnie były w dramatycznym stanie. Tania niemiecka marka DKW była dosyć popularna, ale słynęła też z awaryjności. Dwusuwowe, dwucylindrowe silniki nie były ani mocne, ani trwałe, a konstrukcja z drewnianym stelażem, na którym rozpięto elementy nadwozia, sprawiała dużo problemów. Drewno po prostu butwiało i samochód się rozpadał – taki drobiazg. Znam fanatyków dekawek, którzy jakimś cudem odnaleźli względnie kompletne wozy i odbudowali je – była to koronkowa robota stolarska. Mechanika była łatwa do dostania, bo nadwozia poddawały się szybciej niż silniki.

oferta z OLX.pl. Autor: Jacek

W tym przypadku dekawka była zaledwie początkiem

Ktoś zrobił pojazd nazwany „retro hot rodem”. Dyskutowałbym z tą nazwą. Retro na pewno, rod być może też – a może bardziej ROD, jak rodzinne ogródki działkowe. Hot – nie bardzo, bo elementy z dekawki połączono tu z kawałkami Żuka i Warszawy. Efektem jest z pewnością wyjątkowy wygląd – taki trochę przedwojenny, a trochę „samodziałowy”. Kubańskie skojarzenia mam od razu, rzekłbym więc że to „flashbacki”. Wiśniowej farby nie żałowano na żaden element, a nawet udało się zrobić obicia foteli korespondujące z kolorem budy. Jest i bagażnik otwierany w dół, i tylna szyba, która chyba pochodzi od Malucha, i mechanizmy drzwi przywodzące na myśl Syrenę 104.

oferta z OLX.pl. Autor: Jacek

Słowem, „jest wszystkiego”

Mój znajomy nauczył mnie tego powiedzenia, oznaczającego ogólną obfitość. Nie wątpię, że przerobienie niesprawnej dekawki na coś a’la Warszawa plus Żuk było najlepszym sposobem na posiadanie sprawnego samochodu, co w okresie głębokiego PRL stanowiło atut nie do przecenienia. A skoro już ktoś zainwestował tyle sił i środków w budowę tego pojazdu, to zapewne nie chciał się go tak po prostu pozbywać. Być może teraz oryginalny twórca już zmarł, a spadkobiercy nie bardzo mają pomysł co by tu zrobić z tym pojazdem. „Idealny na reklamę” w ogłoszeniu niezbyt zachęca, bo skoro jest tak idealny na reklamę, to czemu nikt go jeszcze na reklamę nie wynajął? Cena 12 000 zł zapewne nie odzwierciedla ogromu prac zarówno mechanicznych, jak i projektowych, które były konieczne, żeby ten pojazd był 100% sprawny.

Nierozwiązana pozostaje sprawa dokumentów. Jeśli ten pojazd ma kwit z wpisem „marka SAM model INNY”, to te 12 000 zł może być całkiem rozsądne. Znam parę osób, które pod choinką najchętniej znalazłyby dowód rejestracyjny od SAM-a, co pozwoliłoby im zarejestrować ich własny pojazd. A tymczasem oddalam się w kierunku wigilijnej ryby (nie karpia, nikt u nas w rodzinie nie lubi) i czekam na św. Mikołaja przybywającego samodziałem z silnikiem od Żuka.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać